Louis zaczął
szturchać mnie w ramie, leniwie chciałam przewrócić się na drugi bok, ale nie
udało mi się to, siedziałam na fotelu w samochodzie. Najwidoczniej podczas
podróży musiałam przysnąć. Powoli otworzyłam oczy, była noc, powinnam właśnie
spać. Louis posłał mi szeroki uśmiech, odwzajemniłam go oczywiście. Wyjrzałam
przez okno, staliśmy pod cudownym białym domkiem. Nie był on jakoś niesamowicie
ogromny, ale nie należał też do najmniejszych. Przed budynkiem był niewielki
trawnik, za to było widać, że z tyłu domu jest dość spory ogródek. Lou wysiadł
z auta i otworzył mi drzwi, prawdziwy gentelman. Wysiadłam i czekałam na
chłopaka. Wyciągnął z bagażnika nasze walizki i zaczął prowadzić mnie do drzwi
wejściowych. Nawet nie pukał, tylko uchylił drzwi, zapalił światło w hallu i
czekał aż ktoś zejdzie. Schodami zbiegła kobieta, miała brązowe włosy, ubrana
była w różowy, puchaty szlafrok i jakieś niebieskie kapcie. Włosy miała w
artystycznym nieładzie, musiała właśnie wstać. Podeszła do mnie i uściskała
mnie mocno, nie wiedziałam co robić więc odwzajemniłam ten gest. Louis
uśmiechnął się do mnie jakby miał mi właśnie dziękować.
- Jestem Jay, mama
Louisa. – Zaśmiała się głośno. – Ty musisz być Melanie – pokiwałam tylko
twierdząco głową - mój syn dzwonił i uprzedził mnie, że przyjedziecie, ale nie
zdążyłam przygotować za bardzo pokoi. Lou skarbie prześpisz się dzisiaj na
kanapie, okej?
- Dobrze mamo.
Możesz iść spać, ja zaprowadzę Mel do mojego pokoju. – Odezwał się mój
przyjaciel.
- Tylko się nie
zgubcie, a i może ją nakarm! Musi być głodna po takiej podróży. Wybaczcie
kochani, że z wami nie posiedzę, ale muszę jutro rano iść do pracy. Dobranoc. –
Uśmiechnęła się szeroko, takim uśmiechem Louisa i poszła na górę.
- Więc to jest
twoja mama? – Zapytałam, byłam lekko zszokowana tym wszystkim.
- Właśnie teraz ci
mówię, że przyjechaliśmy na kilka dni do mojej rodzinnej miejscowości,
Doncaster. Odpoczniesz tutaj sobie trochę. Chodź idziemy na czekoladę.
Louis pociągnął
mnie za rękę w stronę jakiegoś pomieszczenia, którym okazała się kuchnia.
Zupełnie nie znałam tego domu i dobijał mnie ten fakt, czułam się tutaj jak
intruz. Usiadłam na krześle przy stole i obserwowałam ruchy chłopaka. W
ekspresie parzył dla nas czekoladę. Spojrzałam na zegarek wiszący na jednej ze
ścian. Dochodziła godzina dwudziesta druga, nie wiem, o której wyjechaliśmy, bo
straciłam poczucie czasu dnia dzisiejszego. Louis postawił przede mną kubek i
usiadł naprzeciwko mnie. Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało.
- Dobrze się
czujesz? – Zapytał z troską w głosie.
- W miarę Lou,
wiesz jak to jest gdy dowiadujesz się czegoś strasznego o kimś na kim ci na
serio zależało? – Chłopak zaczął wpatrywać się w kubek czekolady. – Mi na
Harrym zależało i ja zaczynałam coś do niego czuć, a on po prostu olał moje
uczucia.
- Zaplanowałem ci
tak czas, że nie będziesz miała ani chwili na myślenie o tym durniu. – Louis
posłał mi promienny uśmiech.
- A ty jak się
czujesz? Wszystko w porządku? Ostatnio chodzisz taki przygaszony, tak jak i
Zayn.
- Ja miałem po
prostu chwilowe załamanie nerwowe, a z Zaynem to inna historia, to bardziej
skomplikowane.
- Więc o co z nim
chodzi? Mi możesz zaufać, możesz mi powiedzieć.
- Tylko nikt ma o
tym nie wiedzieć, wtajemniczeni jesteśmy tylko my z chłopakami, nikt więcej o
tym nie wie. Więc Zayn był w związku, miał chłopaka. Mike wkurzał się jednak,
że ciągle muszą się ukrywać i nie mogą nawet normalnie na miasto wyjść. Zaraz
byłoby jak ze mną i Harrym, że jesteśmy parą i takie tam. Tylko ich związek był
prawdziwy, a Zayn po prostu bardzo przeżył to rozstanie. Wszyscy życzymy mu
żeby w końcu znalazł sobie dziewczynę, a nie. Jest nim zainteresowana jedna z
wokalistek Little Mix, ale on nie chce się z nią umówić, mówi, że ciągle kocha
Mike’ya.
- No to nieźle..
Jestem osobą bardzo tolerancyjną i nie przeszkadza mi towarzystwo
homoseksualistów, bo każdy ma prawo być takim jakim jest, a was niestety
kontrakt ogranicza i to bardzo.
- Przyzwyczailiśmy
się już. Eleanor kontrakt się już skończył więc ja mam prawo znaleźć sobie
kogoś sam. Liam ma Danielle, a Niall, Zayn i Harry są wolni. Ich też nie
ogranicza kontrakt. Mi dali dziewczynę, bo uznali, że jestem najstarszy, a
ponadto grałem kiedyś w sztukach teatralnych, jestem niezłym aktorem. Umiałem
to wszystko udawać, nie było to wcale trudne, pokazać się kilka razy z
przyjaciółką na mieście.
- Lou mam do
ciebie małą prośbę. Nie zostawiaj mnie dzisiaj samej, nie chcę spać sama.
- Okej.. Tylko nie
wiem co sobie pomyśli moja mama także najwyżej będziesz musiała słuchać jej
głupiego gadania.
- Zniosę to jakoś.
Dwadzieścia minut
później leżeliśmy już razem na malutkim łóżku chłopaka. Ledwo się na nim we
dwóję mieściliśmy. Położyłam swoją głowę na torsie Louisa i zaczęłam nucić
Aeroshith – I don’t want to miss a thing. Louis do mojego nucenia dołączył swój
cichy wokal. W moich oczach zaczęły gromadzić się łzy, jednak czułam się źle.
Po chwili ucichłam i zapadłam w głęboki sen.
#następnego dnia
- Ciszej bądź
Daisy, bo ich obudzisz! – Usłyszałam głos nad swoją głową, już mnie obudzili.
- Phobe, oni
wczoraj późno przyjechali, nie obudzimy ich! – Odezwała się druga osóbka, Louis
poruszył się delikatnie i zdjął rękę z mojej tali.
- Podoba mi się
nowa dziewczyna Louisa, jest taka fajna. Ma takie niebieskie włosy. Myślisz, że
mama mi też pozwoli takie sobie zrobić? – Skierowała pytanie ta pierwsza, chyba
Daisy.
- Na pewno nie, a
poza tym to dziewczyna Harrego, nie czytasz internetu?
- To znaczy, że
Louis bardziej ją kocha, bo to z nim przyjechała! Ciekawe jak się nazywa.
- To nie wiesz, skoro
czytasz internet to powinnaś.
- No właśnie nie
pamiętam, czy pisało coś o niej. – Materac trochę się wgniótł i poczułam, że
Tommo siada a brzegu łóżka.
- A wy co tutaj
robicie szkraby? – Zadał pytanie dziewczynkom Lou.
- Louis! – Daisy i
ta druga pisnęły głośno, o wiele za głośno.
- Ciszej, bo
obudzicie Melanie. – Chłopak skarcił swoje, jak wnioskuję siostry.
- Już i tak nie
śpię. – Wychrypiałam odwracając się do nich przodem. Przede mną stały dwie
identyczne blondyneczki ubrane w różowe piżamki i siedział Louis w szarych
spodniach dresowych, bez koszulki, z rozkosznie poczochraną czupryną.
- Hej, jestem
Daisy, a to Phobe, ta nieśmiała. Jesteśmy siostrami Louisa. – Powiedziała jedna
z dziewczynek podając mi rękę.
- Jestem Melanie,
miło mi was poznać. – Odpowiedziałam siadając.
- Po co
przyjechaliście? – Zapytała Louisa Phobe.
- Powiedzmy, że
Melanie chciała odpocząć od miasta, od Londynu. – Udzielił odpowiedzi siostrze
Tommo.
- Dlaczego? –
Drążyła temat Daisy.
- Jest to dość
duże miasto, a ja na ogół mieszkam w Stratford i wolę takie spokojniejsze
dzielnice. – Pomogłam już Lou, widziałam, że nie wiedział co powiedzieć.
- Mieszkasz w
jednym mieście z Justinem Bieberem?! Suuper.. – Krzyknęła ta głośniejsza.
- W zasadzie
mieszkamy drzwi w drzwi. – Powiedziałam nieśmiało.
- Jesteś sąsiadką
Justina Biebera?! Jeszcze bardziej super…
- Jestem jego
kuzynką. – Uśmiechnęłam się do dziewczynki, a ta siedziała z otwartą buzią, nie
wiedziała co powiedzieć.
- Dziewczynki wybaczcie,
ale Mel musi coś zjeść. Porozmawia z wami później. – Pokiwałam tylko twierdząco
głową na słowa Lou.
- Okej, Louis
fajnie, że przedstawiłeś nam swoją nową dziewczynę. – Uśmiechnęła się do niego
Daisy i wraz z siostrą wybiegła z pokoju.
Spojrzałam się
przerażona na Tommo, on się tylko zaśmiał, pokręcił głową i wstał. Zeskoczyłam
z łóżka i przytuliłam przyjaciela od tyłu, usłyszałam tylko jego śmiech.
Zaczęłam go gilgotać po brzuchu, ha! Trafiłam w jego czuły punkt. Chwilę
później zwijał się już ze śmiechu na podłodze. Spojrzałam w jego oczy,
pokazałam mu język i pobiegłam do walizki wziąć jakieś ubrania. Poszłam do
łazienki i nałożyłam na siebie dżinsowe rurki, sweter w paski, włosy zebrała w
nieogarniętego koka. Dopiero teraz zauważyłam, że nie wzięłam tuszu do rzęs ani
niczego. Masakra. Wyszłam a tu stał już ubrany i w stu procentach ogarnięty
Lou. Złapał mnie za rękę i sprowadził na dół do kuchni. Posadził na krześle
przy stole, a sam zaczął robić kanapki.
- Zabrałeś mi
kosmetyki Lou? – Zapytałam się go zaciekawiona.
- Ups..
Przepraszam zapomniałem. Nie martw się dzisiaj pożyczy ci coś Lottie, a po
południu pójdziemy na zakupy i coś kupimy.
- Co już mnie
obgadujesz Louis?! Słyszałam swoje imię! – Krzyknęła dość wysoka blondynka,
która najwidoczniej mnie jeszcze nie zauważyła, faktycznie, usiadłam w kącie. –
Stęskniłam się bracie! – Rzuciła mu się na szuję i zaczęła go ściskać. – Jak
robisz sobie śniadanie to od razu i mi zrób, dziewczynki mnie obudziły. A i co
cię do nas sprowadza?
- Przyjechałem z
Melanie, musi trochę odpocząć od Londynu. – Siostra Lou usiadła na blacie obok
niego.
- To pewnie i
Styles się przybłąkał, jak ja go nie lubię, wkurzający człowiek. – Louis
pokręcił przecząco głową. – Czyli ten pajac z tobą nie przyjechał? – Znowu
pokręcił głową i się zaśmiał. – To gdzie masz Melanie i kim ona w ogóle jest?
- Mel moja kochana
siostro jest moją przyjaciółką i siedzi przy stole, o tam. – Wskazałam na mnie,
a ja tylko pomachałam Lottie.
- O. Matko.
Kochana. Ty spiskujesz z Harrym! – Krzyknęła do mnie. – Jesteś jego dziewczyną!
- Byłą dziewczyną.
– Głos mi się lekko złamał gdy to mówiłam, w oku zakręciła się łza.
- O matko..
Przepraszam Melanie. – Podbiegła do mnie i objęła mnie swoimi chudymi
ramionami. – Charlotte jestem, miło mi cię poznać.
- Nic się nie
stało Lottie, bo mogę tak do ciebie mówić? – Pokiwała twierdząco głową.
Zaczęłyśmy razem
gadać, okazała się miłą i zabawną dziewczyną. Śmię nawet twierdzić, ze nie
potrzebne było nam towarzystwo Louisa, abyśmy dobrze się razem bawiły. Różniło
nas tylko sześć lat. Dziewczyna pożyczyła mi coś żebym mogła się pomalować, no
bo musiałam, wybierałam się z Lou do sklepu. Nie poznałam tylko jeszcze jednej
z jego sióstr, Felicity, największego rodzinnego śpiocha.
Po zjedzeniu
śniadania wybraliśmy się, ja i Lou, do galerii handlowej na malutkie zakupy.
Spacerowaliśmy po sklepach, wszyscy ludzie się na nas gapili, Tommo kilka razu
dał komuś jakiś autograf. W końcu weszliśmy do sklepu z kosmetykami. Na chwilę
dłużej zatrzymałam się przed stoiskiem z farbami do włosów. Mój niebieski
przypominał mi Harrego, wrzuciłam do koszyka dwa opakowania brązowej farby i
poszłam dalej. Kupiłam kilka najpotrzebniejszych dla mnie rzeczy i wróciliśmy
do domu.
Gdy tylko
otworzyliśmy wejściowe drzwi zawołałam Lottie. Porwałyśmy obie farby do włosów
i wlazłyśmy do łazienki. Uprzedziłam wcześniej dziewczynę SMS’em, że będzie
musiała mnie pomalować. Usiadłam na wcześniej przygotowanym już krzesełku i
czekałam aż dziewczyna zacznie kryć moje włosy tą dziwną mazią. Rozrobiła
specyfik, zaczęła go mieszać, a następnie rozprowadziła równomiernie po całych
moich włosach. Z ową dziwną mazią na głowie wyszłam z łazienki z szerokim
uśmiechem na twarzy. Lou gdy tylko mnie zobaczył podskoczył ze strachu, no
sorry nie wiedziałam, że wyglądam aż tak strasznie..
- Co się stało? –
Zapytałam się go z zaciekawieniem.
- Twoje włosy.. Co
się z nimi dzieje? – Posłał mi pytanie ukazując w tym samym momencie największe
gałki oczne jakie kiedykolwiek widziałam.
- Wkurzał mnie kolor, to przefarbowałam, nie pamiętasz? –
Szturchnęłam szatyna w ramię, zaśmiał się promieniście.
Przez godzinę siedziałam z Lottie i Lou na kanapie oglądając
program przyrodniczy o delfinach. Do tej pory sądziłam, że to przesłodkie
ssaki, bo delfiny są ssakami, tak? Lou patrzył się na mnie jak na idiotkę gdy
zachwycałam razem z Lottie widokami, zwierzętami. Przeraziło mnie hasło „atak
delfinów”. Nigdy w życiu nie podejrzewałabym takich stworzeń o tak makabryczne
rzeczy! Jak takie cosie mogą skrzywdzić człowieka?! Przecież one tylko uroczo
odbijają nosem piłkę.. Z mojej rozkminy wybudziła mnie Lottie drąc się, że już
powinnam zmyć farbę. W popłochu pobiegłam do łazienki. Po wykonaniu szeregu
czynności na włosach znowu miałam swoją bujną brązową czuprynę.
W przedpokoju stał Louis ubrany w szare dresy, biały
t-shirt i czarną bluzę. Uśmiechnął się szeroko gdy mnie zobaczył. Poruszył
zabawnie brawiami i zagwizdał na mój widok. Zaśmiałam się głośno i walnęłam go
w ramię. Z kuchni przyglądała nam się Lottie, wywróciła oczami i schowała się w
głębi pomieszczenia. Mój przyjaciel przybrał poważniejszy wyraz twarzy,
wyglądał jakby nie wiedział co chce powiedzieć.
- No widzę Louis, że chcesz mi coś powiedzieć. –
Powiedziałam aby zachęcić go do mówienia.
- Pojutrze musimy wracać.
- Oh. – Zasmuciło mnie to trochę. – No cóż. Trudno.
- Justin stwierdził, że ściąga cię wcześniej do domu po
tym wszystkim. Alex już was zaczyna pakować. – Chłopak też nie wyglądał na zbyt
zadowolonego.
- Lou, nie martw się, mamy jeszcze dla siebie trochę
czasu. Cała jestem do twojej dyspozycji. – Uśmiechnęłam się szeroko.
- Cała? – Złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
- No może – odsunęłam go delikatnie od siebie – z pewnymi
wyjątkami. To co dzisiaj robimy?
- Może pójdziemy na spacer?
- Wszyscy cię poznają, a nie mam ochoty na szalone
spotkanie z twoimi fankami.
- Spokojnie, mam takie swoje miejsce. No to jak?
- Czekaj idę po bluzę.
- Nie idź już na górę. Weź, którąś z moich.
Chwyciłam z wieszaka czerwoną bluzę mojego przyjaciela i
naciągnęłam ją na siebie. Objął mnie ramieniem i zaczął prowadzić w głąb lasu
obok domu. Nucił pod nosem jedną z piosenek 3 Doors Down – Here without you. Po
jakimś czasie szliśmy za rękę śpiewając wspólnie. Miałam z tego masę śmiechu,
bo fałszowałam przy idealnym głosie Lou. W końcu doszliśmy na miejsce. Był to
niewielki domek na drzewie. W osłonie wieczoru wyglądał niesamowicie bajecznie.
Tommo wskoczył pierwszy i pomógł mi wejść na górę. Usiedliśmy na brzegu podłogi
i zaczęliśmy wpatrywać się w gwiazdy.
- Lou? Kochałeś Eleanor? – Zapytałam, nie wiem skąd
przyszło mi takie pytanie na myśl.
- W pewnym momencie tak, nawet chciałem o nią walczyć,
ale wtedy zobaczyłem jak ona patrzy na Maxa. W jej oczach było coś
niesamowitego, coś magicznego. To jest nie do opisania. – Wyglądał na lekko
wzruszonego. – Ale już jej nie kocham. – Uśmiechnął się do mnie szeroko. – Mogę
poruszyć temat Harrego?
- Wydaje mi się, że tak, nie mogę cały czas mieć tego
tematu jako temat tabu.
- Kochałaś go?
- Tak. Nie. Nie wiem. Wydaje mi się, że było to bardzo
mocne zauroczenie. Był moim takim drugim facetem. Pierwszy był Tommy, starszy
kolega Justina. Wyjechał rok temu do Los Angeles i mnie zostawił. Od tamtego
czasu nie zaufałam żadnemu facetowi, a uwierz, że wielu ich było w kolejce.
- Mel, jesteś dla mnie ważna. – Powiedział do mnie
chłopak patrząc mi głęboko w oczy.
- Ty dla mnie też Lou, jesteś dla mnie jak brat. –
Chłopak uśmiechnął się do mnie blado i zaczął patrzeć się w niebo.
- Przychodziłem tu zawsze z El. Uwielbiała to miejsce.
Harry tez jest dla mnie jak brat Mel. Przepraszam, ale nie będę umiał się na
niego złościć.
- Nie mam ci tego za złe Lou. Nie chcę rozwalić zespołu. –
Oparłam się chłopakowi na ramieniu, a on objął mnie nim. – Dziękuję, ze mnie tu
zabrałeś.