sobota, 21 września 2013

Przepraszam..

Niestety postanowiłam zawiesić tego bloga. Spowodowane jest to brakiem weny, mimo, że mam zaplanowaną całą 2 cz. opowiadania, zarówno jak i pierwszą. Dochodzi do tego coś takiego jak Liceum, które pochłania większość mojego i tak słabo zagospodarowanego czasu. Wychodzę z domu o 7, a wracam o 19. Weekend chciałabym poświecić dla znajomych, a nie dla ślęczenia przed komputerem. I tak na pożegnanie wrzucę wam nieskończony już rozdział, jeśli ktoś chciałby dowiedzieć się jak skończyły, a raczej jak potoczyłyby się losy Melanie i jej znajomych niech pisze na e-maila, postaram się wszystko streścić :) nigdy.sama@gmail.com

Rozdział 9.

Louis zaczął szturchać mnie w ramie, leniwie chciałam przewrócić się na drugi bok, ale nie udało mi się to, siedziałam na fotelu w samochodzie. Najwidoczniej podczas podróży musiałam przysnąć. Powoli otworzyłam oczy, była noc, powinnam właśnie spać. Louis posłał mi szeroki uśmiech, odwzajemniłam go oczywiście. Wyjrzałam przez okno, staliśmy pod cudownym białym domkiem. Nie był on jakoś niesamowicie ogromny, ale nie należał też do najmniejszych. Przed budynkiem był niewielki trawnik, za to było widać, że z tyłu domu jest dość spory ogródek. Lou wysiadł z auta i otworzył mi drzwi, prawdziwy gentelman. Wysiadłam i czekałam na chłopaka. Wyciągnął z bagażnika nasze walizki i zaczął prowadzić mnie do drzwi wejściowych. Nawet nie pukał, tylko uchylił drzwi, zapalił światło w hallu i czekał aż ktoś zejdzie. Schodami zbiegła kobieta, miała brązowe włosy, ubrana była w różowy, puchaty szlafrok i jakieś niebieskie kapcie. Włosy miała w artystycznym nieładzie, musiała właśnie wstać. Podeszła do mnie i uściskała mnie mocno, nie wiedziałam co robić więc odwzajemniłam ten gest. Louis uśmiechnął się do mnie jakby miał mi właśnie dziękować.
- Jestem Jay, mama Louisa. – Zaśmiała się głośno. – Ty musisz być Melanie – pokiwałam tylko twierdząco głową - mój syn dzwonił i uprzedził mnie, że przyjedziecie, ale nie zdążyłam przygotować za bardzo pokoi. Lou skarbie prześpisz się dzisiaj na kanapie, okej?
- Dobrze mamo. Możesz iść spać, ja zaprowadzę Mel do mojego pokoju. – Odezwał się mój przyjaciel.
- Tylko się nie zgubcie, a i może ją nakarm! Musi być głodna po takiej podróży. Wybaczcie kochani, że z wami nie posiedzę, ale muszę jutro rano iść do pracy. Dobranoc. – Uśmiechnęła się szeroko, takim uśmiechem Louisa i poszła na górę.
- Więc to jest twoja mama? – Zapytałam, byłam lekko zszokowana tym wszystkim.
- Właśnie teraz ci mówię, że przyjechaliśmy na kilka dni do mojej rodzinnej miejscowości, Doncaster. Odpoczniesz tutaj sobie trochę. Chodź idziemy na czekoladę.
Louis pociągnął mnie za rękę w stronę jakiegoś pomieszczenia, którym okazała się kuchnia. Zupełnie nie znałam tego domu i dobijał mnie ten fakt, czułam się tutaj jak intruz. Usiadłam na krześle przy stole i obserwowałam ruchy chłopaka. W ekspresie parzył dla nas czekoladę. Spojrzałam na zegarek wiszący na jednej ze ścian. Dochodziła godzina dwudziesta druga, nie wiem, o której wyjechaliśmy, bo straciłam poczucie czasu dnia dzisiejszego. Louis postawił przede mną kubek i usiadł naprzeciwko mnie. Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało.
- Dobrze się czujesz? – Zapytał z troską w głosie.
- W miarę Lou, wiesz jak to jest gdy dowiadujesz się czegoś strasznego o kimś na kim ci na serio zależało? – Chłopak zaczął wpatrywać się w kubek czekolady. – Mi na Harrym zależało i ja zaczynałam coś do niego czuć, a on po prostu olał moje uczucia.
- Zaplanowałem ci tak czas, że nie będziesz miała ani chwili na myślenie o tym durniu. – Louis posłał mi promienny uśmiech.
- A ty jak się czujesz? Wszystko w porządku? Ostatnio chodzisz taki przygaszony, tak jak i Zayn.
- Ja miałem po prostu chwilowe załamanie nerwowe, a z Zaynem to inna historia, to bardziej skomplikowane.
- Więc o co z nim chodzi? Mi możesz zaufać, możesz mi powiedzieć.
- Tylko nikt ma o tym nie wiedzieć, wtajemniczeni jesteśmy tylko my z chłopakami, nikt więcej o tym nie wie. Więc Zayn był w związku, miał chłopaka. Mike wkurzał się jednak, że ciągle muszą się ukrywać i nie mogą nawet normalnie na miasto wyjść. Zaraz byłoby jak ze mną i Harrym, że jesteśmy parą i takie tam. Tylko ich związek był prawdziwy, a Zayn po prostu bardzo przeżył to rozstanie. Wszyscy życzymy mu żeby w końcu znalazł sobie dziewczynę, a nie. Jest nim zainteresowana jedna z wokalistek Little Mix, ale on nie chce się z nią umówić, mówi, że ciągle kocha Mike’ya.
- No to nieźle.. Jestem osobą bardzo tolerancyjną i nie przeszkadza mi towarzystwo homoseksualistów, bo każdy ma prawo być takim jakim jest, a was niestety kontrakt ogranicza i to bardzo.
- Przyzwyczailiśmy się już. Eleanor kontrakt się już skończył więc ja mam prawo znaleźć sobie kogoś sam. Liam ma Danielle, a Niall, Zayn i Harry są wolni. Ich też nie ogranicza kontrakt. Mi dali dziewczynę, bo uznali, że jestem najstarszy, a ponadto grałem kiedyś w sztukach teatralnych, jestem niezłym aktorem. Umiałem to wszystko udawać, nie było to wcale trudne, pokazać się kilka razy z przyjaciółką na mieście.
- Lou mam do ciebie małą prośbę. Nie zostawiaj mnie dzisiaj samej, nie chcę spać sama.
- Okej.. Tylko nie wiem co sobie pomyśli moja mama także najwyżej będziesz musiała słuchać jej głupiego gadania.
- Zniosę to jakoś.
Dwadzieścia minut później leżeliśmy już razem na malutkim łóżku chłopaka. Ledwo się na nim we dwóję mieściliśmy. Położyłam swoją głowę na torsie Louisa i zaczęłam nucić Aeroshith – I don’t want to miss a thing. Louis do mojego nucenia dołączył swój cichy wokal. W moich oczach zaczęły gromadzić się łzy, jednak czułam się źle. Po chwili ucichłam i zapadłam w głęboki sen.

#następnego dnia
- Ciszej bądź Daisy, bo ich obudzisz! – Usłyszałam głos nad swoją głową, już mnie obudzili.
- Phobe, oni wczoraj późno przyjechali, nie obudzimy ich! – Odezwała się druga osóbka, Louis poruszył się delikatnie i zdjął rękę z mojej tali.
- Podoba mi się nowa dziewczyna Louisa, jest taka fajna. Ma takie niebieskie włosy. Myślisz, że mama mi też pozwoli takie sobie zrobić? – Skierowała pytanie ta pierwsza, chyba Daisy.
- Na pewno nie, a poza tym to dziewczyna Harrego, nie czytasz internetu?
- To znaczy, że Louis bardziej ją kocha, bo to z nim przyjechała! Ciekawe jak się nazywa.
- To nie wiesz, skoro czytasz internet to powinnaś.
- No właśnie nie pamiętam, czy pisało coś o niej. – Materac trochę się wgniótł i poczułam, że Tommo siada a brzegu łóżka.
- A wy co tutaj robicie szkraby? – Zadał pytanie dziewczynkom Lou.
- Louis! – Daisy i ta druga pisnęły głośno, o wiele za głośno.
- Ciszej, bo obudzicie Melanie. – Chłopak skarcił swoje, jak wnioskuję siostry.
- Już i tak nie śpię. – Wychrypiałam odwracając się do nich przodem. Przede mną stały dwie identyczne blondyneczki ubrane w różowe piżamki i siedział Louis w szarych spodniach dresowych, bez koszulki, z rozkosznie poczochraną czupryną.
- Hej, jestem Daisy, a to Phobe, ta nieśmiała. Jesteśmy siostrami Louisa. – Powiedziała jedna z dziewczynek podając mi rękę.
- Jestem Melanie, miło mi was poznać. – Odpowiedziałam siadając.
- Po co przyjechaliście? – Zapytała Louisa Phobe.
- Powiedzmy, że Melanie chciała odpocząć od miasta, od Londynu. – Udzielił odpowiedzi siostrze Tommo.
- Dlaczego? – Drążyła temat Daisy.
- Jest to dość duże miasto, a ja na ogół mieszkam w Stratford i wolę takie spokojniejsze dzielnice. – Pomogłam już Lou, widziałam, że nie wiedział co powiedzieć.
- Mieszkasz w jednym mieście z Justinem Bieberem?! Suuper.. – Krzyknęła ta głośniejsza.
- W zasadzie mieszkamy drzwi w drzwi. – Powiedziałam nieśmiało.
- Jesteś sąsiadką Justina Biebera?! Jeszcze bardziej super…
- Jestem jego kuzynką. – Uśmiechnęłam się do dziewczynki, a ta siedziała z otwartą buzią, nie wiedziała co powiedzieć.
- Dziewczynki wybaczcie, ale Mel musi coś zjeść. Porozmawia z wami później. – Pokiwałam tylko twierdząco głową na słowa Lou.
- Okej, Louis fajnie, że przedstawiłeś nam swoją nową dziewczynę. – Uśmiechnęła się do niego Daisy i wraz z siostrą wybiegła z pokoju.
Spojrzałam się przerażona na Tommo, on się tylko zaśmiał, pokręcił głową i wstał. Zeskoczyłam z łóżka i przytuliłam przyjaciela od tyłu, usłyszałam tylko jego śmiech. Zaczęłam go gilgotać po brzuchu, ha! Trafiłam w jego czuły punkt. Chwilę później zwijał się już ze śmiechu na podłodze. Spojrzałam w jego oczy, pokazałam mu język i pobiegłam do walizki wziąć jakieś ubrania. Poszłam do łazienki i nałożyłam na siebie dżinsowe rurki, sweter w paski, włosy zebrała w nieogarniętego koka. Dopiero teraz zauważyłam, że nie wzięłam tuszu do rzęs ani niczego. Masakra. Wyszłam a tu stał już ubrany i w stu procentach ogarnięty Lou. Złapał mnie za rękę i sprowadził na dół do kuchni. Posadził na krześle przy stole, a sam zaczął robić kanapki.
- Zabrałeś mi kosmetyki Lou? – Zapytałam się go zaciekawiona.
- Ups.. Przepraszam zapomniałem. Nie martw się dzisiaj pożyczy ci coś Lottie, a po południu pójdziemy na zakupy i coś kupimy.
- Co już mnie obgadujesz Louis?! Słyszałam swoje imię! – Krzyknęła dość wysoka blondynka, która najwidoczniej mnie jeszcze nie zauważyła, faktycznie, usiadłam w kącie. – Stęskniłam się bracie! – Rzuciła mu się na szuję i zaczęła go ściskać. – Jak robisz sobie śniadanie to od razu i mi zrób, dziewczynki mnie obudziły. A i co cię do nas sprowadza?
- Przyjechałem z Melanie, musi trochę odpocząć od Londynu. – Siostra Lou usiadła na blacie obok niego.
- To pewnie i Styles się przybłąkał, jak ja go nie lubię, wkurzający człowiek. – Louis pokręcił przecząco głową. – Czyli ten pajac z tobą nie przyjechał? – Znowu pokręcił głową i się zaśmiał. – To gdzie masz Melanie i kim ona w ogóle jest?
- Mel moja kochana siostro jest moją przyjaciółką i siedzi przy stole, o tam. – Wskazałam na mnie, a ja tylko pomachałam Lottie.
- O. Matko. Kochana. Ty spiskujesz z Harrym! – Krzyknęła do mnie. – Jesteś jego dziewczyną!
- Byłą dziewczyną. – Głos mi się lekko złamał gdy to mówiłam, w oku zakręciła się łza.
- O matko.. Przepraszam Melanie. – Podbiegła do mnie i objęła mnie swoimi chudymi ramionami. – Charlotte jestem, miło mi cię poznać.
- Nic się nie stało Lottie, bo mogę tak do ciebie mówić? – Pokiwała twierdząco głową.
Zaczęłyśmy razem gadać, okazała się miłą i zabawną dziewczyną. Śmię nawet twierdzić, ze nie potrzebne było nam towarzystwo Louisa, abyśmy dobrze się razem bawiły. Różniło nas tylko sześć lat. Dziewczyna pożyczyła mi coś żebym mogła się pomalować, no bo musiałam, wybierałam się z Lou do sklepu. Nie poznałam tylko jeszcze jednej z jego sióstr, Felicity, największego rodzinnego śpiocha.
Po zjedzeniu śniadania wybraliśmy się, ja i Lou, do galerii handlowej na malutkie zakupy. Spacerowaliśmy po sklepach, wszyscy ludzie się na nas gapili, Tommo kilka razu dał komuś jakiś autograf. W końcu weszliśmy do sklepu z kosmetykami. Na chwilę dłużej zatrzymałam się przed stoiskiem z farbami do włosów. Mój niebieski przypominał mi Harrego, wrzuciłam do koszyka dwa opakowania brązowej farby i poszłam dalej. Kupiłam kilka najpotrzebniejszych dla mnie rzeczy i wróciliśmy do domu.
Gdy tylko otworzyliśmy wejściowe drzwi zawołałam Lottie. Porwałyśmy obie farby do włosów i wlazłyśmy do łazienki. Uprzedziłam wcześniej dziewczynę SMS’em, że będzie musiała mnie pomalować. Usiadłam na wcześniej przygotowanym już krzesełku i czekałam aż dziewczyna zacznie kryć moje włosy tą dziwną mazią. Rozrobiła specyfik, zaczęła go mieszać, a następnie rozprowadziła równomiernie po całych moich włosach. Z ową dziwną mazią na głowie wyszłam z łazienki z szerokim uśmiechem na twarzy. Lou gdy tylko mnie zobaczył podskoczył ze strachu, no sorry nie wiedziałam, że wyglądam aż tak strasznie..
- Co się stało? – Zapytałam się go z zaciekawieniem.
- Twoje włosy.. Co się z nimi dzieje? – Posłał mi pytanie ukazując w tym samym momencie największe gałki oczne jakie kiedykolwiek widziałam.
- Wkurzał mnie kolor, to przefarbowałam, nie pamiętasz?

poniedziałek, 16 września 2013

Suprise!

Dobra, poszukuję osoby, która chciałaby poprowadzić twittera Harrego, albo Louisa! Bądź jak kto woli innej postaci :) Zgłaszać się w komentarzach!

sobota, 14 września 2013

Rozdział 8.

#dwa tygodnie później

Początek wakacji uznaję za udany. Właśnie siedzę w parku na ławce i czekam na Harrego. Co u nas? Wszystko w jak najlepszym porządku. Loczek jest kochany, opiekuńczy i co najważniejsze, nie przesłodzony. Justin i Sel pogodzili się, ale nie są razem, są tylko przyjaciółmi. Mój braciszek oczywiście obraził się na mnie, bo o moim związku dowiedział się z internetu. Jego złość nie trwała długo, następnego dnia dzwonił pytając co ma ubrać na spacer z Sel. Miałam z nich masę śmiechu, bo w końcu okazało się, że oboje dzwonili do z taką samą sprawą. U reszty domowników wszystko po staremu, tylko Lou chodzi taki jakiś przygaszony i nie chce z nikim rozmawiać. A wracając do tego co teraz. To siedziałam tutaj na ławce i czekałam. Byliśmy umówieni na dwunastą, a dochodziła już trzynasta. Zaczęłam się powoli wkurzać, bo ile można się spóźniać. Postanowiłam, że wracam do domu, nie mam sensu na niego czekać.
Na miejscu byłam poł godziny później, bo urządziłam sobie krótki spacerek. Ciągle mijali mnie ludzie, jedni zatrzymywali na mnie wzrok na dłuższą chwilę, a inni omijali z obojętną miną. Powoli dochodziłam do domu. Była dzisiaj piękna pogoda, słońce świeciło, wiał delikatny wiatr. Pogoda idealna, jak na Londyn. Ujrzałam przed sobą busa chłopców, najwidoczniej gdzieś jechali. Weszłam radosnym krokiem do domu, wszyscy z wyjątkiem Harrego stali już w hallu i szykowali się do wyjścia.
- Gdzie lecicie? – Zapytałam zaciekawiona.
- Paul kazał nam być dzisiaj w studiu, także musimy się zbierać. – Odpowiedział mi Liam, widać było, ze dopiero co wstał z łóżka.
- Może się z wami zabiorę, zrobię niespodziankę dla Hazzy. – Powiedziałam i się szeroko uśmiechnęłam.
- Spoko, dobra to chodźcie robaczki.
Daddy wyprowadził nas z domu i wsiedliśmy do auta. Trafiło mi się siedzieć z tyłu koło Zayna. Wyglądał na zamyślonego, albo raczej czymś przybitego. Tępo wpatrywał się w szybę i śledził wzrokiem drogę. Trafiliśmy akurat na korek, nie ma co się dziwić, centrum Londynu. Wyjęłam ze swojej torebki słuchawki i zaczęłam słuchać muzyki. Włączyłam sobie Oasis – Wonderwall. cicho ją sobie podśpiewywałam pod nosem, Liam się ze mnie śmiał, tak samo Niall. Tylko Lou i Zayn byli tacy dziwni.
Dojechaliśmy pod budynek studia, wyskoczyłam z auta i pognałam do środka mimo, że nie znałam układu pokoi. Ojoj.. Po prostu szłam przed siebie jakimś korytarzem, chciałam dojść do mojego chłopaka, mimo że byłam na niego wściekła. No nie przyszedł dzisiaj na umówione spotkanie, ale może nie mógł wyjść ze studia. Eh, wyjaśni mi wszystko jak go znajdę. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i już miałam do niego dzwonić, ale wpadłam na jakąś kobietę. Miała blond włosy i czarną czapkę naciągniętą na głowę. Szeroko się do mnie uśmiechała i jak zauważyłam była gdzieś mojego wzrostu.
- Przepraszam, ale nie wie pani może gdzie znajdę Harrego Stylesa? Jestem jego dziewczyną. – skierowałam pytanie do kobiety.
- Ach! To ty jesteś Melanie. Miło mi cię poznać, Louise, stylistka chłopców. – Przedstawiła mi się i podała dłoń.
- Mnie również, no ty nie wiesz może gdzie go znajdę?
- Właśnie idę w tamtą stronę, zaprowadzę cię. – Uśmiechnęła się do mnie szeroko i ruszyła przed siebie. – Słyszałam, że jesteś spokrewniona z Justinem, tak?
- Jestem jego kuzynką, ale nie wiem, czy powinnam o tym tutaj głośno mówić. – Zrobiłam lekko speszoną minę.
- Spokojnie Mel, tutaj wszystko zostaje w tym budynku. Nikt więcej się nie dowie, aczkolwiek jestem pod wrażeniem, że udało wam się to tak długo ukryć. Ostatnio pokazujesz się już z Harrym, Seleną Gomez. Zaczynasz szaleć dziewczyno. – Zaśmiała się promiennie.
- Justin zawsze chciał mnie ukryć przed światem, chciał żebym była anonimowa w tym świecie.
- No i prawidłowo. Widzisz jaki masz teraz szum wokół swojej osoby? Jeśli wiążesz się z kimś sławnym to musisz się z tym liczyć, z czasem to wszystko ucichnie.
- Mam taką nadzieję.
- Słuchaj muszę jeszcze zajść do mojego gabinetu, idziesz ze mną? – Kiwnęłam tylko głową.
Lou przekręciła klucz w zamku i otworzyła dość spore drzwi. Cały pokój, do którego weszłyśmy był owładnięty bałaganem. Na wieszakach wisiały różne ubrania, na biurkach stały przeróżne kosmetyki, na ścianach wisiało wiele luster. Czyli tak wygląda pokój stylistki. Chwyciła z szafki jedną wodę i skinęła dłonią, że już pora wychodzić. Szłyśmy dalej korytarzem, ściany tutaj były koloru czerwonego. Owy kolor strasznie drażnił oczy, gdy dłużej przebywało się w pomieszczeniu.
Lou otworzyła kolejne drzwi, tym razem bez pomocy klucza. Weszliśmy do pomieszczenia, w którym siedział tylko jeden mężczyzna. Przed nami była wielka szyba, a za nią stali chłopcy. Zobaczyłam Harrego, czyli przedłużyło mu się w studiu, nie mam go za co ochrzaniać. Usiadłam na krześle obok Louise i słuchałam jak śpiewali. Nagrywali nowe kawałki m.in. Just can’t let her go. Uwielbiałam słuchać jak śpiewają, śmieją się wówczas bardzo dużo, no dzisiaj nie wszyscy. Są tacy energiczni no i w ogóle.
Po dwóch godzinach nagrywania skończyli, wyszłam z pomieszczenia uprzednio prosząc Louise, aby zaprowadziła mnie do Harrego. Zostawiła mnie samą przed jego pokojem. Był w nim z kimś, z jakimś mężczyzną, rozmawiali.. o mnie. Podeszłam bliżej drzwi aby przysłuchać się całej rozmowie. Zajrzałam przez szparę aby sprawdzić z kim rozmawia, był to Paul. Usłyszałam jego niski głos.
- No i co mały powiesz, jak tam plan?
- No wszystko idzie tak jak miało być, jestem w związku i nie budzę żadnych podejrzeń. – Nie wierzę, że Harry to powiedział.
- Musiałeś to zrobić, bo jakby Modest chciał żebyś miał dziewczynę to musiałbyś udawać z kimś kogo totalnie byś nie znał. Ona nie budzi podejrzeń, jeszcze jak ujawni się z tym, że jest kuzynką Justina. Wtedy to w ogóle będzie bajecznie mały.
- Nie jara nie tylko fakt, że muszę ją oszukiwać Paul, nie czuję się z tym w porządku.
- Mały ona i tak wyjedzie po wakacjach i rozejdziecie się szybciutko, w mediach powiesz, że był to tylko wakacyjny romans. Myślisz, że ona liczy na wielką miłość na zawsze? Ona jest tylko marionetką w twoich rękach.
- Masz rację Paul, ona jest marionetką.
- Nie kochasz jej to nie masz co przejmować się jej uczuciami, ważne jest to co ty czujesz.
- Nie kocham jej, nie mógłbym, przecież…
- Nie kochasz mnie?! – Otworzyłam drzwi. – Jestem tylko marionetką w twoich rękach?! Mylisz się Styles, nie jestem twoją marionetką. Właśnie cię rzucam, nie wiem jak mogłam się tak na tobie przejechać! Przecież jesteś tylko facetem, a wam nie można ufać! – Zaczęłam bić loczka po torsie. On tylko stał z zawieszoną głową, nie wiedział co mi powiedzieć. Wymierzyłam mu siarczysty policzek. – Myślisz, ze dam się sobą zabawić?! To się mylisz, nigdy więcej ci nie zaufam!
- Melanie spokojnie! – Czyjeś silne ręce zacisnęły się na mnie. – On nie jest tego wart, chodź. – Rozpoznałam w tym głosie Louisa.
Gdy wyszliśmy z tego przeklętego pokoju wtuliłam się w chłopaka i zaczęłam płakać jak dziecko. On tylko mnie przytulał i gładził po włosach. Zakochiwałam się już w Harrym, a on potrzebował mnie tylko do jakiegoś chytrego planu, przez niego straciłam swoją anonimowość, straciłam siebie. Lou starał się mnie wyciszyć, ale nie wychodziło mu to zbytnio. Wziął mnie na ręce i wyszliśmy z tego przeklętego budynku. Słyszałam tylko, że dzwoni po Liama, a potem wsiadaliśmy do auta. Dalej się w niego wtulałam i cicho szlochałam.
- Co jej się stało? – Zapytał Liam pewnie myśląc, że śpię.
- To co myślałem, Harry udawał cały związek z nią, a ona zaczęła coś do niego czuć. – Pocałował mnie we włosy, a ja tylko głośniej zaszlochałam.
- Czy on nigdy nie nauczy się szacunku do kobiet? – Odezwał się Zayn.
- Najwidoczniej nie, bo lepiej się zabawić i zaraz znaleźć inną. – Glos zabrał Nialler.
- Tylko, że tym razem ofaiara padła siostra naszego przyjaciela i Justin mu tak łatwo nie popuści. – Stwierdził Liam.
A ja zasnęłam w objęciach Louisa. Śniłam o Loczku, o jego niesamowitym dotyku, głosie, pocałunkach. Byłam załamana. Wykorzystał mnie. Ale pytanie, dlaczego? Chciał coś ukryć, tylko nie wiem co. Auto się zatrzymało, Liam zbyt agresywnie zahamował przez co prawie wypadłam z ramiaon Louisa, obudziłam się. Szybko się podniosłam i przerażonym wzrokiem zaczęłam się rozglądać wokół siebie. Nie chciałam żeby ktokolwiek już mnie niańczył i wysiadłam sama i sama doszłam do domu. Od razu pobiegłam do pokoju Louisa, zdjęłam buty i wlazłam pod kołdrę. Opatuliłam się po sam nos i znowu zaczęłam szlochać.
Kilkanaście minut później pojawił się Louis z walizką w jednej ręce i telefonem w drugiej. Zaczął pakować moje rzeczy, a ja tylko się przyglądałam temu co robi. Potem otworzył swoją szafkę i dorzucił kilka swoich ubrań. Zasunął zamki i zszedł na dół, sama nie wiem co kombinuje. Zeszłam na schody i czekałam aż tu przyjdzie, nie zobaczyłam jego, ale Stylesa zmierzającego w moją stronę. Chciałam szybko przed nim uciec, pobiegłam do łazienki i zamknęłam się z klucz. Usiadłam pod drzwiami i znowu zaczęłam płakać. I oto odpowiedz, dlaczego Melanie stara się nie wiązać, bo strata za bardzo ją boli. Ktoś zaczął pukać do drzwi. Myśląc, że to Harry uciszyłam się. Nie odpuszczał, dalej pukał.
- Odejdź! Nie chcę cię widzieć na oczy kretynie! – Krzyknęłam.
- No wiesz co Mel? To ja Louis, wyjdź stamtąd. Proszę cię.
- Przepraszam. – Uchyliłam drzwi cała zapłakana. – Nie złość się na mnie, myślałam, że to on, widziałam go na schodach.
- Chodź musimy się zbierać jak chcemy dojechać przed nocą. – Powiedział do mnie, objął mnie ramieniem i posadził na łóżku. – No szybko zakładaj buty.
- Ale gdzie ty mnie zabierasz, nie mam ochoty na żadne podróże. – Przyjęłam błagalny ton głosu.
- A mi się wydaje, że nie masz ochoty na bliższe spotkania z Harrym, zgadza się?
- No dobra, wygrałeś. Ale błagam nie wywieź mnie gdzieś na koniec świata, okej?
- No to mogę ci obiecać kochana. – Uśmiechnął się do mnie szeroko i wyciągnął z pokoju.
Zeszliśmy na dół, w hallu stał Harry. Spojrzał na mnie swoimi zielonymi oczętami, nie widziałam w nich smutku, poczucia winy, jego oczy były obojętne. Na pewno gdy patrzył na mnie, dopiero teraz to zauważyłam. Złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Spojrzałam na niego moimi zapłakanymi oczami, nie miałam siły się do niego nawet odezwać. Pokręcił przecząco głową, puścił moja rękę. Widziałam, że chciał coś powiedzieć więc czekałam na jego słowa.
- Melanie, przepraszam, ja serio nie chciałem tego robić. – Brzmiał dość przekonująco, ale ja znałam prawdę, on doskonale wiedział co robi.
- Styles nie produkuj się, chodź Mel. – Do akcji wkroczył Lou, który pociągnął mnie za rękę do siebie.
- Tommo poczekaj, nic mi się nie stanie jak zamienię z nim te kilka słów. – Odwróciłam się do Loczka. – Ale doskonale wiedziałeś co robisz Harry, wykorzystałeś mnie. No kogo chciałeś ukryć?
- Melanie ja nie mogę ci powiedzieć, nie mogę ci powiedzieć o tym co czuję. – W jego oczach zbierały się łzy.
- Nie sadzisz, że ja zasługuję na wyjaśnienia? Przez kogo teraz muszę cierpieć? Nie powiesz mi, wiedziałam. Naucz się w końcu szanować kobiety dzieciaku, bo kiedyś to ktoś da ci w dupę i nawet nie skapniesz się kiedy. – Odwróciłam się do niego plecami i zaczęłam zmierzać w stronę wyjścia. Podbiegł do mnie i znowu złapał mnie za nadgarstek.
- Melanie, proszę.. Wybacz mi..
- Harry! Zostaw ją w spokoju! Jeśli chcesz żeby ci wybaczyła to daj jej czas, a na przyszłość najpierw myśl, a potem rób! – Krzyknął do Loczka Louis. W oczach młodszego zaczęły się kręcić łzy, zraniły go słowa jego przyjaciela.

Wybiegłam z domu i od razu wsiadłam do czarnego porsche Lou. Podkuliłam nogi, złapałam się za kolana i zaczęłam płakać. Chwilę później był już przy mnie mój przyjaciel. Tommo przytulił mnie i znowu zaczął pocieszać, był moim wsparciem. Wysiadłam samochodu i wtuliłam się w chłopaka. Wbiłam swoje palce w jego plecy, cicho zawył z bólu, ale chyba nie chciał nic mówić, akceptował to, że jestem załamana i nic, ani nikt nie jest na razie w stanie nic z tym zrobić. Posadził mnie z powrotem na siedzeniu, przypiął pasem i sam wsiadł. Ruszyliśmy przed siebie, sama nie wiedziałam gdzie jedziemy, po co, na ile. Liczyło się tylko to żeby jak najszybciej zapomnieć o jednej osobie, o Harrym. Było to teraz moim priorytetem, zniszczyć wszelkie wspomnienia z nim związane, wszelkie uczucia, zniszczyć wszystkie moje uczucia. 



Tratatatata! Rozdział miałam gotowy od tygodnia! byłam na obozie integracyjno-adaptacyjnym nad morzem! I mogę sie śmiało przyznać, że było bosko! No i mam nadzieje, że rozdział wam się podoba. Pozdrawiam :) Do następnego rozdziału. 

niedziela, 8 września 2013

Rozdział 7.

Rozdział 7.
#dwa tygodnie później

Siedziałam z Harrym w salonie, nikogo nie było w domu. Obżeraliśmy się żelkami i oglądaliśmy telewizję. Hazzy leżał mi głową na udach, a ja czesałam palcami jego miękkie włosy. Ostatnio często zostawaliśmy sami razem. Chłopak podniósł wzrok na mnie i się uśmiechnął. Uśmiechnęłam się również do niego i dalej czesałam jego włosy. Chwilę później gwałtownie się poderwał, oparł się na łokciach i zaczął się na mnie perfidnie gapić. Zrobiłam zdziwioną minę, na co on odpowiedział mi głośnym śmiechem.
- Pójdź ze mną dzisiaj na kolację. – posłał mi jeden ze swoich najsłodszych uśmiechów.
- Czy to jest randka Styles? – Spojrzałam się na niego z szokiem w oczach.
- Dobra postawmy sprawę jasno. Tak to jest randka, chcę iść z tobą Mel na randkę.
- Hazz ja nie wiem.. Przeciez jesteśmy przyjaciółmi, chcesz to psuć?
- Tak, bo mi się podobasz, chodźmy razem na randkę. – Miał szerokiego banana na twarzy.
- Dobra, ale tylko jedna randka. Jak nic z tego nie wypali to zostaniemy przyjaciółmi. – Postawiłam mu sprawę jasno.
- Jak ja cię kocham Melanie! – Przytulił mnie mocno, ratunku! Powietrza!
- Za szybko na takie wyznania Hazzy.
Drzwi trzasnęły i do domu weszli chłopcy i Alex. Harry zaczął drzeć się na całą chatę: ‘Idę na randkę z Mel! Ha umówiła się ze mną!’ Ja tylko teatralnie wywróciłam oczami. Louis miał jakąś taką zawiedzioną minę. Pewnie pokłócił się z kimś, albo się dzisiaj nie wyspał. Alex podbiegła do mnie i zaczęła mnie ściskać z całych sił. Nie no serio aż tak długo nie miałam żadnego faceta? Tylko poł roku i co te pół roku robi z ludźmi. Jestem ciekawa jak z Hazzą. W ogóle po co ja o tym wszystkim myślę. To tylko randka, nie masz się czym łudzić i tak nic z tego nie wyjdzie. On jest sławny, a ty jesteś zwykłą myszką, której zdjęcia już kilka razy pojawiły się w internecie. A co do tych zdjęć to dostałam już niezły ochrzan od Justina. Stwierdził, że sprzedałam się mediom. Nie jestem już normalną osobą, ludzie poznają mnie na ulicy, piszczą na mój widok, płaczą. Nie jestem przecież nikim szczególnym. Na razie nie doszukali się mnie w internecie, bo zmiana koloru włosów nie pozwoliła im na skojarzenie z moją osobą.
Było południe, postanowiłam przygotować się do wyjścia. Skierowałam się do pokoju Louisa w celu umycia moich niebieskich włosów. Przyznam się szczerze, że ten kolor zaczyna mnie powoli nudzić. Po wyjściu z łazienki zaczęłam wertować szafę w poszukiwaniu czegoś do ubrania. Tak, dzieliłam już szafę z Marchewkowym. Mój wybór padł na koronkową sukienkę,czarne szpilki i czarną kopertówkę. Ubrałam się i usiadłam na łóżku. Do pokoju właśnie wszedł Lou. Spojrzał się na mnie i kąciki jego ust delikatnie się uniosły. A potem na jego twarz znów wszedł ten grymas.
- Co się dzieje Lou? Jesteś jakiś taki nieswój. – Powiedziałam z troską w głosie.
- Po prostu boli mnie głowa i źle się czuję. A poza ty ślicznie wyglądasz. – po raz kolejny delikatnie się uśmiechnął.
- A co tam u El? – Zapytałam aby podtrzymać rozmowę. Lou był dzisiaj jakiś taki cichy.
- Modest rozwiązał nasz związek i nie za bardzo możemy się widywać, a ona nareszcie mogła pokazać się z Maxem.
- To dlatego jesteś smutny?
- Nie, nie dlatego. Nareszcie jestem wolny i mogę sobie kogoś znaleźć. Miałem zamiar się umówić, ale..
- Ale?
- Ale ona chyba nie może, bo jest zajęta. Ma już chłopaka, ale spokojnie nic mi nie jest.
- A może jest jednak sens się z nią umówić chociaż na spacer, dobrze mieć kogoś kogo się kocha choćby jako przyjaciela. – Przytuliłam do siebie chłopaka i zaczęłam go pocieszać.
-  Tylko, ze ona już jest moją przyjaciółką, ale chyba to już mi nie starcza. – I właśnie wtedy usłyszałam jak Harry wola mnie na dół.
- Wybacz, ale musze iść, pogadamy jak wrócę.
Zbiegłam po schodach mało co nie łamiąc obcasów. Prawie zabiłam się, bo nie mogłam doczekać się randki ze Stylesem, co się ze mną dzieje? Przecież nigdy nie postrzegałam go jako kandydata na mojego faceta. Zawsze, czyli przez całe dwa tygodnie był dla mnie tylko przyjacielem.. zawsze. A teraz, teraz stał przede mną w garniturze. Aż zaparło mi dech w piersiach, wyglądał tak mega przystojnie, że aż schodzę. Wywinęłam teatralnie oczami i się zaśmiałam. Hazzy podał mi dłoń, ujęłam ją i stanęłam koło niego. Chłopak pocałował mnie w policzek, aż się zarumieniłam. Pomógł mi założyć mój płaszcz i wyszliśmy z domu.
Przez całą drogę milczeliśmy, nie wiem czy baliśmy się do siebie odzywać, czy co. Raz na jakiś czas posyłaliśmy sobie tylko delikatne uśmiechy, takie dość nieśmiałe. Doskonale widziałam, że Harry jest zestresowany ta całą sytuacją. Widać bardzo zależało mu na tej randce. Nasze auto zatrzymało się, moje serce podskoczyło do gardła, czy ja się właśnie bałam? Chłopak otworzył drzwi od mojej strony i pomógł mi wysiąść podając mi dłoń. Weszliśmy do budynku jakiejś restauracji. Siedziało tu dość sporo ludzi, wszyscy skierowali wzrok na nas. Po raz kolejny tego wieczoru się zawstydziłam. Harry pociągnął mnie za rękę i razem weszliśmy na balkon z widokiem na Londyn. Tutaj było przecudnie.. Przed nami stał stolik uścielony bordowym obrusem, na którym stały świece, róża w wazonie i kieliszki do wina. Loczek odsunął jedno z krzeseł abym na nim usiadła, to też uczyniłam. Złożyliśmy zamówienie i zaczęliśmy nareszcie rozmawiać.
- Opowiedz mi coś o swoim dzieciństwie Mel. – Skierował do mnie prośbę Harry.
- Więc jak doskonale wiesz jestem kuzynką Justina. Mój tata zmarł gdy byłam młodsza, dość mnie to dotknęło. Kiedyś mieszkałam w Ottawie, ale właśnie śmierć mojego ojca sprawiła, ze przenieśliśmy się do domu obok Justina. Od tamtej pory jest moim wsparciem, jest dla mnie jak rodzony brat. – Dopiero zauważyłam, że uśmiechałam się mówiąc ostatnie zdanie.
- Więc nie miałaś za szczęśliwego dzieciństwa. Mimo to.. nieważne.
- Powiesz mi dla kogo jest ta piosenka, którą napisałeś?
- Dowiesz się w swoim czasie skarbie.
- Nie za szybko na tego skarba kochaniutki? – Zapytałam śmiejąc się.
- Jesteśmy na randce, nie mogę ci troszkę posłodzić? – Zapytał i zrobił minę zbitego psa.
- No dobra, dzisiaj ci pozwalam, możesz. Ale proszę cię, nie za dużo, bo od takich tekstów rzygam tęczą.
Zjedliśmy nasze dania i znowu nastąpiła ta niezręczna cisza. Spojrzałam na Stylesa, który zaczął śmiać się z niczego, a ja idiotka dołączyłam do niego. Chyba słyszeli nas ludzie ze środka, bo zaczęli się na nas dziwnie patrzeć. My zareagowaliśmy na to tylko głośniejszym śmiechem normalnie YOLO. Potem z głośników zaczęła lecieć piosenka Bryan Adams – Everything I do. Hazz poderwał się z miejsca i podał mi rękę. Ujęłam ją niepewnie i wstałam. Zaczęliśmy kołysać się w rytm muzyki. Śmiałam się i tańczyłam. Harry miał takie szorstkie, ale przyjemne dłonie. Wtuliłam się w jego tors i wdychałam zapach jego niesamowitych perfum. Serio były nieziemskie. Spojrzałam w jego nieziemskie zielone oczy i przyłapałam go na gapieniu się na mnie. Gapiłam się na niego bezczelnie uśmiechając się. Zaczął przybliżać swoją twarz do mojej, a ja starałam wspiąć się na palce, ale to i tak nic nie dało. On musiał się nade mną trochę schylić aby móc złożyć na moich ustach delikatny pocałunek. Na początku delikatnie muskał mnie swoimi wargami, czym doprowadził mnie do szaleństwa. Wplotłam palce w jego włosy i zaczęłam go namiętnie całować. Nasze języki zaczęły toczyć wojnę. Oderwałam się od niego i zaczęłam się głośno śmiać. Harry zrobił to samo, a potem przytknął swoje czoło do mojego i znowu zaczęliśmy tańczyć.
Do domu wróciliśmy po dwudziestej pierwszej. Gdy wchodziliśmy do domu ciągle trzymaliśmy się za ręce. Rozmawialiśmy ze sobą i się śmialiśmy, była to najlepsza randka w moim życiu, a zarazem taka, której najbardziej się bałam. Weszliśmy wspólnie do salonu i wszystkie oczy skierowały się na nas. Ups.. Odepchnęłam od siebie dłoń chłopaka i oblałam się rumieńcem. Lou patrzał na nas zszokowany, pierwszy dzień gdy ten chłopak nie cieszy się ze słowa ziemniak! Reszta miała miny typu: WTF?!
- Czy wy…? – Alex nie dokończyła swojego pytania.
- Tak, jesteśmy razem. – Odpowiedział bez wahania Hazzy. Ja zasłoniłam tylko dłońmi twarz.
- Nie masz czego się wstydzić Mel, jesteś tylko kolejną dziewczyną Harrego. – Zażartował Zayn.
- Chyba pudla chciałeś powiedzieć. – Louis ledwo wytrzymywał. Czyli jednak nic mu nie jest.
- Dobra stop chłopaki, niech będą sobie razem, bo kto im dzisiaj zabroni? – Alex starała się nas bronić.
- No tak, tak, Hazzy zabieraj swoją księżniczkę na górę! – Krzyknął Lou.
Harry pociągnął mnie za rękę i poszliśmy razem na górę. Weszliśmy do jego pokoju, chłopak poszedł na chwile do łazienki, a ja skierowałam się na balkon. Oparłam się o barierkę i zaczęłam wpatrywać w gwiazdy. Poczułam na swojej talii duże, cieple dłonie, mimo wszystko uśmiechnęłam się, chciałam być przez kogoś kochana. Wiem, że temu daleko do miłości, ale takie sprawy potrzebują czasu. Położył swoją głowę na moim ramieniu i staliśmy tak razem patrząc w gwiazdy.

#Alex
- Nie podejrzewałam ich o bycie razem. – Powiedziałam ze zszokowaną miną, bo taka była prawda.
- Ale ważne, że Harry znalazł sobie kogoś, a nie codziennie inna. – Wtrącił Liam.
- Z nią będzie tak jak ze wszystkimi innymi. – Powiedział Louis z ponurą miną.
- A ty co taki nie w sosie? – Zapytałam się Marchewkowego.
- Głowa mnie od rana boli, a poza tym nie od dzisiaj znam Harrego. Przyjaźnimy się, nie jest najlepszą partią dla Mel.
- Następnym razem nie narzekaj tylko pierwszy się z nią umów! – Krzyknęłam, wszyscy spojrzeli się na mnie dziwnie.
- Tylko nie każdemu pozwala na to kontrakt moja kochana. Pomyśl, że Loczek może na kontrakcie dostał związek, który ma nie budzić podejrzeń? – Siedziałam i nie wiedziałam co powiedzieć. – Harry nie jest zdolny do kochania.
- Może się zmienił? O tym nie pomyślałeś Louis, może najmłodszy z nas w końcu się zakochał w odpowiedniej osobie, może w końcu zaczął dorastać w porównaniu do ciebie? – W mojej obronie stanął Liam, jak zawsze wygadany. – Chyba nie chcesz przez jedną dziewczynę zniszczyć zespołu. Co? Zanim coś powiesz kilka razy się zastanów. Idź ochłoń na górę i dopiero do nas przyjdź.
Tommo szybko wbiegł na górę skacząc po kilka schodków na raz. Usłyszeliśmy tylko głośne trzaśnięcie drzwiami. Idiota. Przestraszone dźwiękiem odwiedziły nas gołąbeczki. Mel weszła ze zdezorientowaną miną trzymając swoją dłoń w splocie z dłonią Harrego. Usiedli obok mnie na kanapie, dziewczyna zapytała się.
- A tego co trafiło?
- Ma chyba zły humor. – Odpowiedział jej Liam.
- Może do niego pójdę, porozmawiam z nim. – Już wstawała jednak ja ją zatrzymałam.
- Wydaje mi się kochanie, że on nie ma ochoty z nikim siedzieć. Dajmy mu pobyć w samotności. – Uśmiechnęłam się delikatnie do niej.
Resztę wieczoru spędziliśmy grając, śpiewając i takie tam podobne. Przecież nic nadzwyczajnego nie dzieje się w domu One Direction. To zwykłe chłopaki, którymi zawładnęły media i tyle. Oni coś osiągnęli, mają talent i ktoś to umie wykorzystać. Na takich ludziach trzepie się grubą kasę i wydaje mi się, że chłopcy są tego świadomi, jednak kochają to co robią. Kochają śpiewać, śpiew to praktycznie całe ich życie, ich pasja. Gdyby nie ich talent dzisiaj nadal siedzieliby w swoich rodzinnych domach i pomagali mamie. Louis opiekowałby się siostrami, Niall pałaszowałby wszystko co tylko jego mama ugotuje, Zayn spędzałby czas z rodziną, Liam wspierałby mamę, a Harry pomagał w piekarni. Zajmowaliby się na co dzień tym, czym zajmowali się kiedyś, byłoby to na porządku ich życia codziennego. I, że jeden występ w programie mógł tyle zmienić. Melanie zaczęła być rozpoznawalna dzięki nim, a w zasadzie dzięki Harremu. Nie wiem, czy jest z tego zbyt zadowolona, ale Justin na pewno nie. Zawsze chronił nas przed mediami, ale to było oczywiste, że prędzej, czy później ktoś nas zauważy, a w szczególności dziewczynę z niebieskimi włosami. I tak to bywa. Obok siedzą gołąbki, Niall i Liam poszli spać, Zayn pojechał do kolegi, a Louis się wkurza. Kolejny normalny dzień.


No to znowu bez opóźnienia ;D Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba. Znowu usilnie błagam o komentarze i obserwatorów, bo w takim wypadku blog nie ma dalszej bytności. Pozdrawiam :)

niedziela, 1 września 2013

Rozdział 6.

Człowiek śpi sobie spokojnie, ale nie, nie można go zostawić w spokoju. Odkąd moje oczy lekko się uchyliły, co chwilę ktoś trąca mnie w mój prawy bok. Walnęłam tego kogoś w twarz, miał kilkudniowy zarost. Mój wróg jęknął z bólu i zaczął mnie łaskotać, na co ja zareagowałam szybkim otworzeniem oczu i powiększeniem ich rozmiaru. Moim oprawcą okazał się Louis, któremu najwidoczniej już się nudziło. Zaczął ściągać ze mnie kołdrę, ja tylko głośno jęknęłam w ramach sprzeciwu. W końcu zeszłam z łóżka i skierowałam się do łazienki, usłyszałam za sobą tylko śmiech Louisa. Nowa zabawa obudzić Melanie. Gdy wróciłam chłopak już zaścielał łóżko, posłałam mu nienawistne spojrzenie i powiedziałam:
- Musiałeś mnie tak brutalnie obudzić? W ogóle, która jest godzina?
- Musisz pomóc Harremu, bo mu obiecałaś. A jest coś tak koło siódmej, dzień dobry ranny ptaszku. – Chłopak wystawił mi język, odwdzięczę się.
Założyłam na siebie ubrania i nawet się nie malując poszłam do pokoju Hazzy’ego. Właśnie wyścielał całą podłogę folią, no tak przy malowaniu robi się takie rzeczy. Nie miałby ochoty wymieniać całej podłogi jak Jus po naszym malowaniu. W pokoju nie było już żadnych mebli, nie wiem, kiedy on to zrobił. Złapałam swoje włosy i związałam je w luźnego koka. Podeszłam do chłopaka i szturchnęłam go w bok. Stwierdził, że najpierw wypadałoby cos jednak zjeść, więc zeszliśmy do kuchni na śniadanie. Gdy siedziałam na stołku w kuchni dostałam SMS’a od Sel.

Od: Sel
Hej skarbie! Co robisz jutro? Skończyłam trasę, ostatni koncert w Londynie! Gdzie jesteś? Chcę się spotkać!

Do: Sel
Jestem w Londynie i wydaje mi się, że chłopaki nie mieliby nic przeciwko gdybyś przenocowała u nas dzień czy dwa także wpadaj, ja będę dzisiaj malowała pokój.

Od: Sel
Spoko, zadzwonię do Nialla i się zapytam. Do zobaczenia Kochanie. xx

Po spożyciu posiłku udaliśmy się na górę do pokoju, który dzisiaj miał być przez nas pomalowany. Podeszłam do wiaderka, które Hazz postanowił pozostawić na pomalowanie ścian, był to kolor bordowy. Złapaliśmy za pędzle, wałki, co się dało i zaczęliśmy malować ściany pomijając jedną, tą za łóżkiem, znaczy tam gdzie łóżko miało stać. Szło nam dość szybko, farba pozostawiała fajny kolor, no tak Harry miał wcześniej białe ściany. Po dwóch godzinach latania z wałkami i pędzlami przyszedł czas na największą frajdę. Przyniosłam z dołu wiaderka z balonami z farbą. Wzięłam jednego z nich i rzuciłam w białą ścianę, zaraz po mnie zaczął to robić Harry. Śmialiśmy się, mazaliśmy farbą, nawet rzucaliśmy w siebie balonami. Nie powiem, że będę miała za łatwo się umyć, ale to szczegół. Nasz wielki have fun przerwał Louis, który powiedział mi, że na dole czeka na mnie gość.
Poszłam do pokoju się przebrać i umyć, bądź, co bądź byłam cała w farbie, którą z trudnością domyłam. Nawet nie zauważyłam, że już czternasta dochodzi! Wysuszyłam włosy i zbiegłam na dół. Moglibyście mnie pochlastać, ale ten głos poznałabym wszędzie, nawet na końcu świata. W salonie na kanapie razem z Niallem siedziała Selena, która płakała. Blondyn przytulał ją i starał się ją pocieszyć, ale coś mu to nie wychodziło. Momentalnie do nich podbiegłam i uklękłam przed dziewczyną. Gdy mnie tylko zobaczyła podskoczyła i się wydarła. No tak, moje włosy nie są normalnego koloru. Przytuliła mnie mocno do siebie i zaczęłyśmy się obie śmiać.
- Co tam u was Mel? – Zapytała przyjaznym głosem.
- A cóż mogło się zmienić w ciągu jednego dnia Kochanie? Tyle, że nie rozmawiam z Alex. – Odpowiedziałam jej i wzruszyłam ramionami.
- Dlaczego? – Wyglądała na wyraźnie zdziwioną.
- Myślę, że najlepiej będzie, jeśli Alex sama powie ci o co nam poszło. To co lecimy na jakieś zakupy?
- Melanie, nie wiem czy ty powinnaś..
- Sel mam niebieskie włosy, pokazałam się już w sklepie z Harrym Stylesem to i wyjście z tobą mi nic nie zaszkodzi.
- Skoro tam mówisz.. Ale Justin nie uznałby tego za dobry pomysł.
- Jakbyś nie zauważyła jestem pełnoletnia i mogę sama podejmować za siebie decyzje i nie obchodzi mnie to, czy Justin uzna to za stosowne czy tez nie. Jednym słowem mówiąc, mam go głęboko w dupie. On zachowuje się jak niedojrzały szczeniak to i ja mam takie prawo, w końcu mamy tyle samo lat.
- Okej, to chodźmy, nie musisz mi tego wszystkiego tłumaczyć.
Przebrałam się i autem mojej przyjaciółki pojechałyśmy do jednego z centrów handlowych. Sel rozdała kilka autografów i poszłyśmy do sklepów. Dziewczyna uwielbiała robić zakupy także dużo czasu spędzałyśmy na każdym ze stoisk. Za każdym razem musiała prosić sprzedawcę, aby udostępnił sklep tylko nam, fani lepili się do szyb i robili zdjęcia. W końcu zrezygnowałyśmy z zakupów, bo warunki do nich były praktycznie niemożliwe, nie da wybrać się czegoś sensownego ciągle słuchając pisków jakichś dziewczyn, bądź patrzeć jak jacyś desperaci obnażają się przed swoją idolką. Wsiadłyśmy do samochodu dziewczyny z dwoma kubkami kawy ze Starbucksa i postanowiłyśmy pojeździć samochodem po Londynie.
- Więc co jest między tobą, a Harrym, hmm? – Zapytała się dziewczyna i posłała mi znaczące spojrzenie.
- Jesteśmy przyjaciółmi, a czemu sądzisz, że między nami coś jest?
- Patrzał na ciebie w taki szczególny sposób, tak inaczej. Jak kiedyś Justin na mnie. – Uśmiechnęła się blado. – To dlaczego nie rozmawiasz z Alex?
- Tylko jej nie zabij, błagam cię. Ja już wystarczająco ją zwyzywałam. – Sel pokiwała tylko głową, co wskazało mi, ze zgodziła się na moje warunki. – Prawie przespała się z twoim Justinem, ale nie zrobili tego tylko dzięki mnie.
- Szmata jebana! To on dlatego ze mną zerwał? Teraz już wszystko rozumiem, tylko dlaczego on sam mi tego nie powiedział? Doskonale wie, że ja bym mu wszystko wybaczyła, wybaczyłabym mu nawet zdradę! Co mam zrobić Mel? – W oczach dziewczyny stały łzy, zjechała na pobocze i schowała twarz w dłoniach.
- Zadzwoń do niego i z nim porozmawiaj. – Przytuliłam dziewczynę i zaczęłam gładzić ręką jej plecy. – Spotkajcie się, masz teraz wolne, porozmawiajcie, wyjaśnijcie sobie wszystko.
- Jesteś genialna, co ja bym bez ciebie zrobiła? A ty porozmawiaj z Alex, nie możesz zaprzepaścić przyjaźni budowanej tyle lat, taka mała afera nie jest tego warta. Jedziemy do domu, muszę zabukować bilet i dzisiaj lecę!
Godzinę później byłyśmy w domu, słyszałam tylko jak Sel raz płakała, raz się śmiała. Chłopacy siedzieli w salonie z Alex i grali na PS’ie 3. Postanowiłam się do nich dołączyć, okazało się, że gramy w Fifę. Nie no genialnie, nie dość, ze nie znam podstawowych zasad gry w nogę to mam z nimi grać? Czemu nie?
Graliśmy już od ponad godziny, metodą prób i błędów w końcu nauczyłam się grać w tą grę. Ogrywałam każdego za wyjątkiem Louisa, który był perfekcjonistą. Właśnie rozgrywałam z nim ostatni mecz, było oczywiście jasne, że znowu przegram. Pomachałam tylko Selenie, która właśnie wychodziła z domu, aby udać się na koncert do Justina. Louis właśnie strzelił mi bramkę, ostatnią w meczu. Upuściłam joystick’a i schowałam twarz w dłoniach. Słabo.. Nigdy go nie ogram. Chłopak tylko mnie do siebie przytulił i obiecał, że kiedyś nauczy mnie porządnie grać. Obejrzałam się naokoło i nigdzie nie zauważyłam Harrego.
Ruszyłam schodami na górę i skręciłam w stronę pokoju chłopaka. Z wnętrza pomieszczenia dochodziły rozkoszne brzmienia gitary, melodia była cudna. Uchyliłam drzwi i wstawiłam przez nie głowę do środka. Hazz blado się do mnie uśmiechnął i znowu zaczął grać na swoim instrumencie. Przed nim leżał zeszyt z chwytami do owej piosenki. Usiadłam obok i zaczęłam czytać słowa piosenki, były one takie głębokie. Melodia ucichła.
- Daj mi gitarę i zaśpiewaj. – Spojrzał na mnie nieufnie, musiał mieć duży sentyment do swojego instrumentu.  – Spokojnie umiem grać, Justin mnie kiedyś tam nauczył.
- To jest dość osobista piosenka.. Nie wiem czy..
- Spokojnie ja będę tylko grała na gitarze, chcę posłuchać jak śpiewasz.

Now you were standing there right in front of me
I hold on, it's getting harder to breath
All of a sudden these lights are blinding me
I never noticed how bright they would be 

I saw in the corner there is a photograph
No doubt in my mind it's a picture of you
It lies there alone on its bed of broken glass
This bed was never made for two

I'll keep my eyes wide open
I'll keep my arms wide open

Don't let me
Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of feeling alone

Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of feeling alone

I promise one day that I'll bring you back a star
I caught one and it burned a hole in my hand oh
Seems like these days I watch you from afar
Just trying to make you understand
I'll keep my eyes wide open yeah

Don't let me
Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of feeling alone
Don't let me
Don't let me go

Don't let me
Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of feeling alone

Don't let me
Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of feeling alone

Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of sleeping alone

Podczas śpiewania Hazzy miał w oczach takie iskierki miłości i otępiale wpatrywał się w ścianę, którą miał naprzeciwko siebie. Każde słowo piosenki wyśpiewywał z pasją w głosie, musiało mu bardzo zależeć na osobie, o której ona była. Skoro jest osobista to musiał ją napisać sam. Pod koniec wykonania w jego oczach stanęły łzy, wzruszył się. Chwilę po tym musiał się zbierać, ale doszedł do siebie. Gdy widziałam, że już wszystko jest ok przytuliłam go do siebie.
- Ta piosenka jest cudowna, dziewczyna dla której ją napisałeś jest szczęściarą, chciałabym mieć takiego faceta jak ty. Pisanie piosenek dla dziewczyny to szczyt romantyzmu.
- Taa, jest szczęściarzem, ale tego nie docenia, bo mnie nie dostrzega. Boję się wyznać swoje uczucia Mel.
- Wystarczy raz prosto z mostu. Zwykle wychodzi, na pewno mi.
- Ale ty jesteś taka inna, inna niż wszystkie dziewczyny, które znam.
- Masz na myśli to, ze jestem wybuchowa? Czasami zbyt wredna? E tam, to da się przeżyć, to nie jest aż takie złe.
- Ale ty nie jesteś zła Mel, jesteś najlepszą przyjaciółką jaka mogła mi się trafić.
- Ojejku.. Wzruszyłam się Hazzy.. – Udawałam, że płaczę, jednak wyszedł z tego nasz głośny śmiech. – A teraz wybacz, ale muszę wykonać bardzo ważny telefon do mojego pierdolniętego brata.
Dałam Loczkowi buziaka w policzek i wyszłam na korytarz. W telefonie wybrałam numer Justina. Stresowałam się przed tą rozmową. Nie wiedziałam co mu powiedzieć, czy go przeprosić, czy co. Pierwszy sygnał. Przeczesałam swoje włosy palcami do tyłu i przygryzłam dolną wargę. Drugi sygnał. No dlaczego on nie odbiera?! Ja chcę go przeprosić za to wszystko. Trzeci sygnał. Za to, że tak na niego najechałam, a przecież to jego życie, co mnie to powinno obchodzić z kim się pieprzy.
- Mel? – Usłyszałam jego głos w słuchawce telefonu.
- Jus? Przepraszam, nie powinnam była tak na ciebie najeżdżać. Fakt to fakt jestem twoją siostrą, ale nie mam prawa ustalać ci życia tak jak ja chcę. To ty podejmujesz decyzje w swoim życiu, a nie ja. Przepraszam braciszku, kocham cię.
- Melanie, ja ciebie tez kocham i przepraszam za to, że chciałem się z nią przespać. Wiesz co alkohol robi z ludźmi. Teraz może być już tylko lepiej siostrzyczko. Z Sel już się prawie pogodziłem i z tobą. Porozmawiaj jeszcze z Alex, ma wyrzuty sumienia.
- Okej, a ty pozdrów Sel. Stęskniłam się już!
Pożegnaliśmy się i zakończyliśmy naszą trwającą kilka minut rozmowę. Teraz pora porozmawiać z moją byłą przyjaciółką. Stanęłam przed drzwiami jej pokoju i poczułam, że zaraz ucieknę z krzykiem na dół. Moja dłoń jednak chciała inaczej i zapukała. Dziewczyna kazała mi wejść do środka. Gdy tylko mnie zobaczyła miała wyraźnie zdziwioną minę, nie spodziewała się mnie w swoim pokoju. Usiadłam obok niej na łóżku i zaczęłam gadać.
- Nie chcę żeby jeden błąd zniszczył naszą przyjaźń Alex, za bardzo mi na tobie zależy. – Powiedziałam przez łzy.
- Wiem, ze popełniłam błąd, nie miałam nawet odwagi przywitać się z Sel, a co dopiero odezwać się do ciebie. Cieszę się, że tu przyszłaś. – Ona również płakała. Rzuciłyśmy się sobie w ramiona. – Serio? Niebieskie włosy skarbie?

- Tak dla odmiany. – Uśmiechnęłam się i wywróciłam oczami, obydwie się zaśmiałyśmy. Znowu zaczyna być dobrze. Zostało mi jeszcze tylko rozwiązać sprawę z nieszczęśliwą miłością Harrego. 


Dzisiaj miśki bez żadnego opóźnienia! Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba. Ja dalej liczę na tego choćby jednego obserwatora, ale najwidoczniej mogę sobie liczyć :) Więc komentujcie, ja jutro do nowej szkoły, masakra. Kolejny rozdział za tydzień .! xx