środa, 30 października 2013

Rozdział 9.

DOKONCZONY !

 Louis zaczął szturchać mnie w ramie, leniwie chciałam przewrócić się na drugi bok, ale nie udało mi się to, siedziałam na fotelu w samochodzie. Najwidoczniej podczas podróży musiałam przysnąć. Powoli otworzyłam oczy, była noc, powinnam właśnie spać. Louis posłał mi szeroki uśmiech, odwzajemniłam go oczywiście. Wyjrzałam przez okno, staliśmy pod cudownym białym domkiem. Nie był on jakoś niesamowicie ogromny, ale nie należał też do najmniejszych. Przed budynkiem był niewielki trawnik, za to było widać, że z tyłu domu jest dość spory ogródek. Lou wysiadł z auta i otworzył mi drzwi, prawdziwy gentelman. Wysiadłam i czekałam na chłopaka. Wyciągnął z bagażnika nasze walizki i zaczął prowadzić mnie do drzwi wejściowych. Nawet nie pukał, tylko uchylił drzwi, zapalił światło w hallu i czekał aż ktoś zejdzie. Schodami zbiegła kobieta, miała brązowe włosy, ubrana była w różowy, puchaty szlafrok i jakieś niebieskie kapcie. Włosy miała w artystycznym nieładzie, musiała właśnie wstać. Podeszła do mnie i uściskała mnie mocno, nie wiedziałam co robić więc odwzajemniłam ten gest. Louis uśmiechnął się do mnie jakby miał mi właśnie dziękować.
 - Jestem Jay, mama Louisa. – Zaśmiała się głośno. – Ty musisz być Melanie – pokiwałam tylko twierdząco głową - mój syn dzwonił i uprzedził mnie, że przyjedziecie, ale nie zdążyłam przygotować za bardzo pokoi. Lou skarbie prześpisz się dzisiaj na kanapie, okej?
 - Dobrze mamo. Możesz iść spać, ja zaprowadzę Mel do mojego pokoju. – Odezwał się mój przyjaciel.
 - Tylko się nie zgubcie, a i może ją nakarm! Musi być głodna po takiej podróży. Wybaczcie kochani, że z wami nie posiedzę, ale muszę jutro rano iść do pracy. Dobranoc. – Uśmiechnęła się szeroko, takim uśmiechem Louisa i poszła na górę.
 - Więc to jest twoja mama? – Zapytałam, byłam lekko zszokowana tym wszystkim.
 - Właśnie teraz ci mówię, że przyjechaliśmy na kilka dni do mojej rodzinnej miejscowości, Doncaster. Odpoczniesz tutaj sobie trochę. Chodź idziemy na czekoladę.
 Louis pociągnął mnie za rękę w stronę jakiegoś pomieszczenia, którym okazała się kuchnia. Zupełnie nie znałam tego domu i dobijał mnie ten fakt, czułam się tutaj jak intruz. Usiadłam na krześle przy stole i obserwowałam ruchy chłopaka. W ekspresie parzył dla nas czekoladę. Spojrzałam na zegarek wiszący na jednej ze ścian. Dochodziła godzina dwudziesta druga, nie wiem, o której wyjechaliśmy, bo straciłam poczucie czasu dnia dzisiejszego. Louis postawił przede mną kubek i usiadł naprzeciwko mnie. Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało.
 - Dobrze się czujesz? – Zapytał z troską w głosie.
 - W miarę Lou, wiesz jak to jest gdy dowiadujesz się czegoś strasznego o kimś na kim ci na serio zależało? – Chłopak zaczął wpatrywać się w kubek czekolady. – Mi na Harrym zależało i ja zaczynałam coś do niego czuć, a on po prostu olał moje uczucia.
 - Zaplanowałem ci tak czas, że nie będziesz miała ani chwili na myślenie o tym durniu. – Louis posłał mi promienny uśmiech.
 - A ty jak się czujesz? Wszystko w porządku? Ostatnio chodzisz taki przygaszony, tak jak i Zayn.
 - Ja miałem po prostu chwilowe załamanie nerwowe, a z Zaynem to inna historia, to bardziej skomplikowane.
 - Więc o co z nim chodzi? Mi możesz zaufać, możesz mi powiedzieć.
 - Tylko nikt ma o tym nie wiedzieć, wtajemniczeni jesteśmy tylko my z chłopakami, nikt więcej o tym nie wie. Więc Zayn był w związku, miał chłopaka. Mike wkurzał się jednak, że ciągle muszą się ukrywać i nie mogą nawet normalnie na miasto wyjść. Zaraz byłoby jak ze mną i Harrym, że jesteśmy parą i takie tam. Tylko ich związek był prawdziwy, a Zayn po prostu bardzo przeżył to rozstanie. Wszyscy życzymy mu żeby w końcu znalazł sobie dziewczynę, a nie. Jest nim zainteresowana jedna z wokalistek Little Mix, ale on nie chce się z nią umówić, mówi, że ciągle kocha Mike’ya.
 - No to nieźle.. Jestem osobą bardzo tolerancyjną i nie przeszkadza mi towarzystwo homoseksualistów, bo każdy ma prawo być takim jakim jest, a was niestety kontrakt ogranicza i to bardzo.
 - Przyzwyczailiśmy się już. Eleanor kontrakt się już skończył więc ja mam prawo znaleźć sobie kogoś sam. Liam ma Danielle, a Niall, Zayn i Harry są wolni. Ich też nie ogranicza kontrakt. Mi dali dziewczynę, bo uznali, że jestem najstarszy, a ponadto grałem kiedyś w sztukach teatralnych, jestem niezłym aktorem. Umiałem to wszystko udawać, nie było to wcale trudne, pokazać się kilka razy z przyjaciółką na mieście.
 - Lou mam do ciebie małą prośbę. Nie zostawiaj mnie dzisiaj samej, nie chcę spać sama.
 - Okej.. Tylko nie wiem co sobie pomyśli moja mama także najwyżej będziesz musiała słuchać jej głupiego gadania.
 - Zniosę to jakoś.
 Dwadzieścia minut później leżeliśmy już razem na malutkim łóżku chłopaka. Ledwo się na nim we dwóję mieściliśmy. Położyłam swoją głowę na torsie Louisa i zaczęłam nucić Aeroshith – I don’t want to miss a thing. Louis do mojego nucenia dołączył swój cichy wokal. W moich oczach zaczęły gromadzić się łzy, jednak czułam się źle. Po chwili ucichłam i zapadłam w głęboki sen.

 #następnego dnia
 - Ciszej bądź Daisy, bo ich obudzisz! – Usłyszałam głos nad swoją głową, już mnie obudzili.
 - Phobe, oni wczoraj późno przyjechali, nie obudzimy ich! – Odezwała się druga osóbka, Louis poruszył się delikatnie i zdjął rękę z mojej tali.
 - Podoba mi się nowa dziewczyna Louisa, jest taka fajna. Ma takie niebieskie włosy. Myślisz, że mama mi też pozwoli takie sobie zrobić? – Skierowała pytanie ta pierwsza, chyba Daisy.
 - Na pewno nie, a poza tym to dziewczyna Harrego, nie czytasz internetu?
 - To znaczy, że Louis bardziej ją kocha, bo to z nim przyjechała! Ciekawe jak się nazywa.
 - To nie wiesz, skoro czytasz internet to powinnaś.
 - No właśnie nie pamiętam, czy pisało coś o niej. – Materac trochę się wgniótł i poczułam, że Tommo siada a brzegu łóżka.
 - A wy co tutaj robicie szkraby? – Zadał pytanie dziewczynkom Lou.
 - Louis! – Daisy i ta druga pisnęły głośno, o wiele za głośno.
 - Ciszej, bo obudzicie Melanie. – Chłopak skarcił swoje, jak wnioskuję siostry.
 - Już i tak nie śpię. – Wychrypiałam odwracając się do nich przodem. Przede mną stały dwie identyczne blondyneczki ubrane w różowe piżamki i siedział Louis w szarych spodniach dresowych, bez koszulki, z rozkosznie poczochraną czupryną.
 - Hej, jestem Daisy, a to Phobe, ta nieśmiała. Jesteśmy siostrami Louisa. – Powiedziała jedna z dziewczynek podając mi rękę.
 - Jestem Melanie, miło mi was poznać. – Odpowiedziałam siadając.
 - Po co przyjechaliście? – Zapytała Louisa Phobe.
 - Powiedzmy, że Melanie chciała odpocząć od miasta, od Londynu. – Udzielił odpowiedzi siostrze Tommo.
 - Dlaczego? – Drążyła temat Daisy.
 - Jest to dość duże miasto, a ja na ogół mieszkam w Stratford i wolę takie spokojniejsze dzielnice. – Pomogłam już Lou, widziałam, że nie wiedział co powiedzieć.
 - Mieszkasz w jednym mieście z Justinem Bieberem?! Suuper.. – Krzyknęła ta głośniejsza.
 - W zasadzie mieszkamy drzwi w drzwi. – Powiedziałam nieśmiało.
 - Jesteś sąsiadką Justina Biebera?! Jeszcze bardziej super…
 - Jestem jego kuzynką. – Uśmiechnęłam się do dziewczynki, a ta siedziała z otwartą buzią, nie wiedziała co powiedzieć.
 - Dziewczynki wybaczcie, ale Mel musi coś zjeść. Porozmawia z wami później. – Pokiwałam tylko twierdząco głową na słowa Lou.
 - Okej, Louis fajnie, że przedstawiłeś nam swoją nową dziewczynę. – Uśmiechnęła się do niego Daisy i wraz z siostrą wybiegła z pokoju.
 Spojrzałam się przerażona na Tommo, on się tylko zaśmiał, pokręcił głową i wstał. Zeskoczyłam z łóżka i przytuliłam przyjaciela od tyłu, usłyszałam tylko jego śmiech. Zaczęłam go gilgotać po brzuchu, ha! Trafiłam w jego czuły punkt. Chwilę później zwijał się już ze śmiechu na podłodze. Spojrzałam w jego oczy, pokazałam mu język i pobiegłam do walizki wziąć jakieś ubrania. Poszłam do łazienki i nałożyłam na siebie dżinsowe rurki, sweter w paski, włosy zebrała w nieogarniętego koka. Dopiero teraz zauważyłam, że nie wzięłam tuszu do rzęs ani niczego. Masakra. Wyszłam a tu stał już ubrany i w stu procentach ogarnięty Lou. Złapał mnie za rękę i sprowadził na dół do kuchni. Posadził na krześle przy stole, a sam zaczął robić kanapki.
 - Zabrałeś mi kosmetyki Lou? – Zapytałam się go zaciekawiona.
 - Ups.. Przepraszam zapomniałem. Nie martw się dzisiaj pożyczy ci coś Lottie, a po południu pójdziemy na zakupy i coś kupimy.
 - Co już mnie obgadujesz Louis?! Słyszałam swoje imię! – Krzyknęła dość wysoka blondynka, która najwidoczniej mnie jeszcze nie zauważyła, faktycznie, usiadłam w kącie. – Stęskniłam się bracie! – Rzuciła mu się na szuję i zaczęła go ściskać. – Jak robisz sobie śniadanie to od razu i mi zrób, dziewczynki mnie obudziły. A i co cię do nas sprowadza?
 - Przyjechałem z Melanie, musi trochę odpocząć od Londynu. – Siostra Lou usiadła na blacie obok niego.
 - To pewnie i Styles się przybłąkał, jak ja go nie lubię, wkurzający człowiek. – Louis pokręcił przecząco głową. – Czyli ten pajac z tobą nie przyjechał? – Znowu pokręcił głową i się zaśmiał. – To gdzie masz Melanie i kim ona w ogóle jest?
 - Mel moja kochana siostro jest moją przyjaciółką i siedzi przy stole, o tam. – Wskazałam na mnie, a ja tylko pomachałam Lottie.
 - O. Matko. Kochana. Ty spiskujesz z Harrym! – Krzyknęła do mnie. – Jesteś jego dziewczyną!
 - Byłą dziewczyną. – Głos mi się lekko złamał gdy to mówiłam, w oku zakręciła się łza.
 - O matko.. Przepraszam Melanie. – Podbiegła do mnie i objęła mnie swoimi chudymi ramionami. – Charlotte jestem, miło mi cię poznać.
 - Nic się nie stało Lottie, bo mogę tak do ciebie mówić? – Pokiwała twierdząco głową.
 Zaczęłyśmy razem gadać, okazała się miłą i zabawną dziewczyną. Śmię nawet twierdzić, ze nie potrzebne było nam towarzystwo Louisa, abyśmy dobrze się razem bawiły. Różniło nas tylko sześć lat. Dziewczyna pożyczyła mi coś żebym mogła się pomalować, no bo musiałam, wybierałam się z Lou do sklepu. Nie poznałam tylko jeszcze jednej z jego sióstr, Felicity, największego rodzinnego śpiocha.
 Po zjedzeniu śniadania wybraliśmy się, ja i Lou, do galerii handlowej na malutkie zakupy. Spacerowaliśmy po sklepach, wszyscy ludzie się na nas gapili, Tommo kilka razu dał komuś jakiś autograf. W końcu weszliśmy do sklepu z kosmetykami. Na chwilę dłużej zatrzymałam się przed stoiskiem z farbami do włosów. Mój niebieski przypominał mi Harrego, wrzuciłam do koszyka dwa opakowania brązowej farby i poszłam dalej. Kupiłam kilka najpotrzebniejszych dla mnie rzeczy i wróciliśmy do domu.
 Gdy tylko otworzyliśmy wejściowe drzwi zawołałam Lottie. Porwałyśmy obie farby do włosów i wlazłyśmy do łazienki. Uprzedziłam wcześniej dziewczynę SMS’em, że będzie musiała mnie pomalować. Usiadłam na wcześniej przygotowanym już krzesełku i czekałam aż dziewczyna zacznie kryć moje włosy tą dziwną mazią. Rozrobiła specyfik, zaczęła go mieszać, a następnie rozprowadziła równomiernie po całych moich włosach. Z ową dziwną mazią na głowie wyszłam z łazienki z szerokim uśmiechem na twarzy. Lou gdy tylko mnie zobaczył podskoczył ze strachu, no sorry nie wiedziałam, że wyglądam aż tak strasznie..
 - Co się stało? – Zapytałam się go z zaciekawieniem.
 - Twoje włosy.. Co się z nimi dzieje? – Posłał mi pytanie ukazując w tym samym momencie największe gałki oczne jakie kiedykolwiek widziałam.
- Wkurzał mnie kolor, to przefarbowałam, nie pamiętasz? – Szturchnęłam szatyna w ramię, zaśmiał się promieniście.
Przez godzinę siedziałam z Lottie i Lou na kanapie oglądając program przyrodniczy o delfinach. Do tej pory sądziłam, że to przesłodkie ssaki, bo delfiny są ssakami, tak? Lou patrzył się na mnie jak na idiotkę gdy zachwycałam razem z Lottie widokami, zwierzętami. Przeraziło mnie hasło „atak delfinów”. Nigdy w życiu nie podejrzewałabym takich stworzeń o tak makabryczne rzeczy! Jak takie cosie mogą skrzywdzić człowieka?! Przecież one tylko uroczo odbijają nosem piłkę.. Z mojej rozkminy wybudziła mnie Lottie drąc się, że już powinnam zmyć farbę. W popłochu pobiegłam do łazienki. Po wykonaniu szeregu czynności na włosach znowu miałam swoją bujną brązową czuprynę.
W przedpokoju stał Louis ubrany w szare dresy, biały t-shirt i czarną bluzę. Uśmiechnął się szeroko gdy mnie zobaczył. Poruszył zabawnie brawiami i zagwizdał na mój widok. Zaśmiałam się głośno i walnęłam go w ramię. Z kuchni przyglądała nam się Lottie, wywróciła oczami i schowała się w głębi pomieszczenia. Mój przyjaciel przybrał poważniejszy wyraz twarzy, wyglądał jakby nie wiedział co chce powiedzieć.
- No widzę Louis, że chcesz mi coś powiedzieć. – Powiedziałam aby zachęcić go do mówienia.
- Pojutrze musimy wracać.
- Oh. – Zasmuciło mnie to trochę. – No cóż. Trudno.
- Justin stwierdził, że ściąga cię wcześniej do domu po tym wszystkim. Alex już was zaczyna pakować. – Chłopak też nie wyglądał na zbyt zadowolonego.
- Lou, nie martw się, mamy jeszcze dla siebie trochę czasu. Cała jestem do twojej dyspozycji. – Uśmiechnęłam się szeroko.
- Cała? – Złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
- No może – odsunęłam go delikatnie od siebie – z pewnymi wyjątkami. To co dzisiaj robimy?
- Może pójdziemy na spacer?
- Wszyscy cię poznają, a nie mam ochoty na szalone spotkanie z twoimi fankami.
- Spokojnie, mam takie swoje miejsce. No to jak?
- Czekaj idę po bluzę.
- Nie idź już na górę. Weź, którąś z moich.
Chwyciłam z wieszaka czerwoną bluzę mojego przyjaciela i naciągnęłam ją na siebie. Objął mnie ramieniem i zaczął prowadzić w głąb lasu obok domu. Nucił pod nosem jedną z piosenek 3 Doors Down – Here without you. Po jakimś czasie szliśmy za rękę śpiewając wspólnie. Miałam z tego masę śmiechu, bo fałszowałam przy idealnym głosie Lou. W końcu doszliśmy na miejsce. Był to niewielki domek na drzewie. W osłonie wieczoru wyglądał niesamowicie bajecznie. Tommo wskoczył pierwszy i pomógł mi wejść na górę. Usiedliśmy na brzegu podłogi i zaczęliśmy wpatrywać się w gwiazdy.
- Lou? Kochałeś Eleanor? – Zapytałam, nie wiem skąd przyszło mi takie pytanie na myśl.
- W pewnym momencie tak, nawet chciałem o nią walczyć, ale wtedy zobaczyłem jak ona patrzy na Maxa. W jej oczach było coś niesamowitego, coś magicznego. To jest nie do opisania. – Wyglądał na lekko wzruszonego. – Ale już jej nie kocham. – Uśmiechnął się do mnie szeroko. – Mogę poruszyć temat Harrego?
- Wydaje mi się, że tak, nie mogę cały czas mieć tego tematu jako temat tabu.
- Kochałaś go?
- Tak. Nie. Nie wiem. Wydaje mi się, że było to bardzo mocne zauroczenie. Był moim takim drugim facetem. Pierwszy był Tommy, starszy kolega Justina. Wyjechał rok temu do Los Angeles i mnie zostawił. Od tamtego czasu nie zaufałam żadnemu facetowi, a uwierz, że wielu ich było w kolejce.
- Mel, jesteś dla mnie ważna. – Powiedział do mnie chłopak patrząc mi głęboko w oczy.
- Ty dla mnie też Lou, jesteś dla mnie jak brat. – Chłopak uśmiechnął się do mnie blado i zaczął patrzeć się w niebo.
- Przychodziłem tu zawsze z El. Uwielbiała to miejsce. Harry tez jest dla mnie jak brat Mel. Przepraszam, ale nie będę umiał się na niego złościć.
- Nie mam ci tego za złe Lou. Nie chcę rozwalić zespołu. – Oparłam się chłopakowi na ramieniu, a on objął mnie nim. – Dziękuję, ze mnie tu zabrałeś.

Hejka .!

Siemka wszystkim, którzy tutaj zostali. Mimo, że nie jestem już Directioner stwierdziłam, ze zachowałam się strasznie zostawiając was z niedokończoną historią. Postanowiłam, ze dokończę dla Was tą historię, a tak serio to nie umiem żyć bez pisania! Miałam tyle pomysłów na tego bloga i wszem i obec otwieram go na nowo !