niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 2.


Ołaciu.. Moja głowa. Zaczęłam wić się w pościeli. Na sobie miałam to w czym chodziłam wczoraj. Byłam w pokoju, który wczoraj był istnym wysypiskiem śmieci. No tak, pokój Lou. Zwlekłam się z wyra i podeszłam do swojej walizki. Wyjęłam z niej szare dresy i czarną bokserkę. Poszłam do łazienki. Przemyłam swoją twarz wodą. Zdecydowałam, że się dzisiaj nie maluję. Naciągnęłam na siebie świeże ubrania. Włosy zebrałam w nieogarniętego koka. Uśmiechnęłam się do siebie w lustrze. Przeciągnęłam się. Ubrałam moje sweetaśne różowe kapcie i zaczęłam schodzić na dół. O dziwo pamiętałam drogę. Ludziska w kuchni siedziały z przymkniętymi oczami. Nie no musiałam im zrobić na złość. To nic, że bania mi za chwilę pęknie. Skoczyłam na Jusa i krzyknęłam.
- Dzień doberek!
- Melanie.. Zlituj się nad nami, ciszej.. – Poprosił mnie brat.
- Wytłumaczy mi w końcu ktoś dlaczego spałam w samej bieliźnie? I to z Harrym w jednym łóżku? – Zapytała się Alex.
- No wiesz, tak koło pierwszej zaczęliście biegać po salonie i krzyczeć, że zgubiliście swojego jednorożca. Harry powiedział, że to klątwa. Odczynić ją miało zdjęcie przez ciebie ubrań. No i zdjęłaś. Ale jednorożca nie znalazłaś. – Zaczęłam improwizować.
- A tak serio? – Tym razem pytanie skierował Loczek.
- A tak serio to nie mam pojęcia. Nie pamiętam nic z zeszłej nocy. – Odparłam. Justin chował twarz w dłoniach. – Ale sądzę, że on pamięta. – Wskazałam na brata.
- Co ja?! – Zerwał się Justin. – Nie pamiętam.. Tylko tyle, że kazałaś mi i Alex spać oddzielnie. Ale to już końcówka wieczoru. Trudno się mówi.
- Słuchajcie, miło się przypomina wczorajszy wieczór, ale musze lecieć. – Powiedział Louis.
- A gdzie ty patatajasz młodzieńcze? – Odezwałam się.
- Tajemnica słodziutka, tajemnica.
Uśmiechnęłam się gdy wychodził z kuchni. Harry ukręcił jakieś dziwne coś, nie umiem tego profesjonalnie nazwać. Nie pachniało zbyt dobrze. Koktajl, bo to chyba jest koktajl śmierdział jak skarpetki Jusa po całym koncercie. Nikt nie chciał tego spróbować. A to podobno najlepsze lekarstwo na kaca. Sam loczek pił to ze smakiem. A co ja mam być gorsza? Nalałam sobie pełną szklankę. Ponownie powąchałam. Od razu mnie odrzuciło. Dwoma palcami zatkałam sobie nos. Zaczęłam pić napój nie czując jego zapachu przez co smak się osłabił. Mimo to smakowało ohydnie. Zgromadzeni w kuchni spojrzeli się na mnie badawczo. Krzywo się uśmiechnęłam. I oni sięgnęli po magiczna miksturę Stylesa. Przybiliśmy z chłopakiem żółwika, bo on tez udawał, że smakuje to nieźle. Chłopcy i Alex krzywili się od lekarstwa na kaca. Od razu po wypiciu tego czegoś Justin skierował się na górę. Dzisiaj musiał jechać. Poszłam za nim. Pakował się do torby. Za kilka dni zaczynał trasę. Podeszłam do niego i się przytuliłam. Powiedział do mnie.
- Ej, Mel nie smutaj. Jadę tylko w trasę. Nie pierwszą. Jakoś wcześniej wytrzymywałaś beze mnie. A teraz masz tych idiotów. Z nimi nie da się nudzić.
- Będę tęskniła Jus. Obiecujesz, że będziesz dzwonił, pisał i co jeszcze się tylko da?
- Obiecuję siostrzyczko.
Wszyscy pożegnaliśmy Justina. Będzie mi go brakowało przez te dwa miesiące. Ale co na to poradzę? Taka jego praca. Siedzieliśmy wszyscy w salonie chłopców. Wgapialiśmy się w telewizor. Leciały powtórki Mody na sukces. Nialla ciągle zastanawiało dlaczego Taylor w końcu nie może być z Ridgem. Tłumaczyłam mu, ze sens tego serialu polega na tym, iż każdy pieprzy się z każdym i nie ma zlituj, ale jakoś nie przyjął tego do wiadomości. I to podobno blondynki są głupie. Ale Nialla nic nie pobije. Potem chłopcy włączyli kinecta. Postanowiłam zmierzyć się z Liamem w bitwie tanecznej. Oczywiście nie byłabym sobą jakbym nie przegrała. Podczas gdy Liam naśladował postać pokazująca kroki ja odwalałam freestyle. Wszyscy oczywiście śmaili się ze mnie, a nie z Daddy’ego. Na koniec tego wszystkiego opadłam na ziemię. Doczołgałam się do kuchni i wzięłam butelkę wody. Ciągnęłam zimny płyn łapczywie. Odetchnęłam z ulgą gdy opróżniłam połowę butelki. Uśmiechnięta wróciłam do tych wariatów. Liam wyrwał mi z ręki butelkę i sam zaczął pić. Uśmiechnęłam się do niego. Pamiętam jednak coś z imprezy. Wyznania.. I przypomniało mi się to Nialler. Nigdy nie miał dziewczyny. Usiadłam obok niego i złapałam go za kolano. Wszyscy bacznie mi się przyglądali. Powiedziałam do blondynka.
- Chłopie, przypomniało mi się jednak coś z wczorajszego wieczoru.
- Co? – Zapytał głośno przełykając ślinę.
- Nigdy nie miałeś dziewczyny. Musisz nabrać jakiegoś doświadczenia przed tym wszystkim. – Zdjęłam bluzkę i rzuciłam ją w kąt pokoju. Wszyscy spojrzeli się na mnie zdziwieni. – No co? Będę go uczyć. – Powiedziałam do moich przyjaciół. Teraz odezwałam się do zawstydzonego blondynka. – Wiesz jak się to odpina? – Wskazałam na stanik. Pokiwał twierdząco głową. – No to dajesz. – Złapałam miseczki z przodu na wypadek gdyby miały opaść.
- Nie mogę Mel.. Głupio mi.. – Chłopak był wyraźnie zawstydzony.
- Nie krępuj się! Tylko masz rozpiąć to durne zapięcie, chyba wiele to cię nie kosztuje?
- Okej, sama tego chciałaś. – Powiedział blondasek i zrobił to o co go prosiłam. Poczułam jego zimne palce na mojej skórze. Zwinnym ruchem odpiął zapięcie.
- O proszę, to umie. – Zaczęłam się śmiać. Wszyscy mi zawtórowali. Teraz zapinał zapięcie. Zbliżył się do mojego ucha. Siedziałam tyłem do niego.
- To, ze nie miałem dziewczyny nie oznacza, że jestem doświadczony. – Wymruczał mi rozkosznie do ucha. Uśmiechnęłam się delikatnie i wstałam z kanapy po swoją bluzkę.
Właśnie wtedy gdy ją podnosiłam do domu ktoś wszedł. Tym kimś okazał się Lou z jakąś dziewczyną. Miała ona rozkoszny uśmiech i długie brązowe włosy. Była praktycznie wzrostu chłopaka. Pospiesznie naciągnęłam na siebie bluzkę i wskoczyłam na kanapę do Nialla. Zaczęliśmy się równocześnie śmiać. Chyba oboje sami z siebie. Mój współlokator przyszedł do nas z ową dziewczyną. Z poważną miną spojrzałam się na tą dwójkę. Już miałam wstawać się przedstawić, ale niebieskooki mnie wyprzedził.
- Dziewczyny to jest Eleanor, moja przyjaciółka. El to są Melanie i Alex.
- Mel. – Poprawiłam chłopaka. – A tak w ogóle to teraz na to się mówi przyjaciele? – Zapytałam z chytrym uśmieszkiem.
- Naprawdę jesteśmy tylko przyjaciółmi. – Powiedziała dziewczyna. Miała rozkoszny głosik. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Może ja im wszystko wytłumaczę. – Zaoferował się Lou. – Więc dziewczyny. Ja i Harry jesteśmy dla siebie jak bracia. Darzymy się miłością. – O zgrozo. Zaczynam się bać. – Ale taką braterską. Jednak Modest sądzi inaczej. Wydaje im się, ze między nami jest nie wiadomo co. Dlatego jakiś czas temu zaczęli szukać mi na siłę dziewczyny. Umawiali mnie na masę randek. A dlaczego mnie? Harry i tak ma już opinie kobieciarza. – Loczek się szeroko uśmiechnął. – I któregoś dnia miałem się zjawić w siedzibie kochanego Modestu. Stwierdzili, że skoro w nikim nie mogę się zakochać to podstawią mi dziewczynę. Mieliśmy udawać. No i tą dziewczyną okazała się El. Na początku ciągle się kłóciliśmy. Z czasem jednak nauczyliśmy się współpracować i zaprzyjaźniliśmy się.
- Okej, rozumiem. Ale.. Ty El nie masz życia? Chodzi mi o życie poza życiem z Louisem. – Zapytała się Alex.
- Mam chłopaka. Trochę to wszystko przeszkadza, ale mój ojciec tam pracuje i mnie wkręcił. Maxa poznałam już po podpisaniu umowy. Gdyby zjawił się wcześniej nie zrobiłabym tego. Musimy się ukrywać, udawać tylko parę znajomych. Fotoreporteży nie dają spokoju dopóki nie dostaną tego czego chcą. Sensacji. Ja i Lou wychodzimy raz na jakiś czas gdzieś razem. Wszystkim się wydaje, że jesteśmy stałym, stabilnym związkiem. To nie jest łatwe, ale da się z tym żyć.
- El, skończ swój wywód i zrób mi kanapkę. – Odezwał się Lou.
- Kochany.. Sam masz nóżki, rączki Bozia też podarowała. Wiesz gdzie jest kuchnia. Więc w czym problem? – Odgryzła się mu dziewczyna. Zaśmiałam się z nich.
Siedzieliśmy, obijaliśmy się w salonie. Moje nogi zarzucone były na Alex. Kłóciłam się z Harrym o to kto ma zajebistsze włosy. Wychyliłam się do niego i pomacałam jego loki. Nie o boskie są, w tym to chyba akurat przegrywam. Niall nie mógł już nas słuchać. Wysłał naszą dwójkę do piwnicy po ziemniaki na obiad. Leniwie wstałam i ruszyłam za Hazzą. Schodziliśmy na dół po schodach. Weszliśmy do pomieszczenia, w którym było bardzo dużo butelek różnych rodzajów win. No to wiem gdzie przyjść jak będę chciała się upić. Chłopak uklęknął przy worku i zaczął wrzucać do wiaderka warzywa. Czekałam na niego zniecierpliwiona. Ale on się guzdrał. W końcu skończył. Ruszyliśmy w stronę drzwi. Harry szarpnął na klamkę. Spojrzał z zakłopotaniem na mnie. Posłałam mu pytające spojrzenie. On ponownie zaczął szarpać. O nie..
- Harry powiedz mi dlaczego nie możesz otworzyć tych drzwi?
- Wydaje mi się, że drzwi się zatrzasnęły.
- Genialnie! Gdzie masz klucz? Otworzymy się od środka. – Powiedziałam spokojnie.
- Nie wziąłem klucza. Nie wyjdziemy stąd na razie…
- To zadzwoń do chłopaków żeby przyszli nam otworzyć.
- Tutaj nie ma zasięgu.
- Harry zabiję cię. – Warknęłam.
Chłopak zaczął uciekać po całym pomieszczeniu. A ja go olałam i usiadłam na podłodze. Byłam delikatnie mówiąc wkurwiona. Harry usiadł obok mnie i podał i butelkę z winem. Pociągnęłam łyk trunku. Ale to nie zmieniło faktu, że jestem na niego zła. Co to to nie. No bo trzeba być idiotą żeby zostawić klucz w drzwiach i jeszcze zatrzasnąć drzwi. Eh, jak tylko będę miała okazję to się odpłacę. Nie no siedzenie tu, z nim to porażka. Minęła godzina, może trochę dłużej. Zasypiałam na ramieniu tego idioty, lekko się upoiłam tym winem. Coś w drzwiach szczęknęło. Zerwaliśmy się oboje. W drzwiach pojawił się Liam. Podeszłam do niego i go  przytuliłam. Dzięki temu człowiekowi! Wychodzę z tego więzienia. Koniec męki z Haroldem w jednym pomieszczeniu sam na sam. Li zaczął się z nas smiać. Wziął wiaderko z warzywami i skierowaliśmy się na górę. W salonie siedziała kolejna osoba. Był to chłopak. Murzyn. Ile jeszcze ludzi tutaj przyjdzie? Tyle nie wystarcza. Przez chwilę zwątpiłam. Jednak odważnym krokiem ruszyłam w stronę moich znajomych. Wwaliłam się na kolana Alex. Powąchała mnie i zmarszczyła nos. Zayn zauważył, że przyszłam. Przedstawił mi chłopaka. Nazywał się on Mike i był znajomym Malika.
Poszłam z Liamem do kuchni. W ramach rekompensaty postanowiłam pomóc mu robić obiad. Otworzył książkę na przepisie na zapiekankę ziemniaczaną z mięsem mielonym. Pomagałam mu kroić, mieszać i w ogóle. Tylko pomagałam, bo sama gotować nie umiałam. Gdy wszystko było już gotowe wyjęłam talerze. Rozstawiliśmy je w jadalni. Zanieśliśmy surówkę, którą wcześniej przygotowaliśmy oraz zapiekankę. Każdy miał brać tyle ile będzie chciał. Zawołaliśmy wszystkich i usiedliśmy. Oczywiście każdy bez wyjątków zajadali się potrawą, którą przyrządziłam z Liamem. Nie ukrywam, uśmiechało mi się to. W końcu komuś smakowało cos co po części ja zrobiłam. W domu zdarzało mi się przepalać dna garnków, podpalać ścierki. Nigdy nic nie wyszło z mojego obiadu. Jedyne co umiem zrobić bez żadnych szkód to kanapki i herbata. Na obiady zawsze chodziłam do Justina. Jego mama zawsze coś dobrego robiła. Eleanor zwinęła od nas zaraz po obiedzie. Zayn poszedł z Mikiem na górę. Ja z Alex i chłopcami poszłyśmy pośpiewać. Pierwsi poszli Lou i Harry. Wylosowali piosenkę Barbie girl. Zaśpiewali ją przecudnie. Lałam ze śmiechu na kanapie. Nie byłam w stanie sama zaśpiewać. Usiadł koło mnie Harry.
- Przepraszam, że nas dzisiaj zatrzasnąłem w piwnicy.
- Dobra, skończ już. Nic się nie stało. Otworzyli nas i tak w końcu. Lubicie z Louisem tą piosenkę? Śpiewaliście ją tak jakbyście mieli już ustalone co i jak.
- My ją uwielbiamy. Śpiewamy ją tak często jak nadarzy się nam okazja. Jest dla mnie jak brat. Nie wiem co bym bez niego zrobił. Ale odkąd przyjaźni się z Eleanor to ma mniej czasu dla mnie. Są na serio dobrymi przyjaciółmi. A ja jestem sam.
- Haroldzie. Nie zamartwiaj się. Od dzisiaj masz mnie. Ja ci tu twoim nowym przyjacielem. Teraz jak potrzebujesz się komuś wygadać to zapraszam do mnie.
- Jesteś kochana Mel. – Przytulił mnie mocno. Zaczęłam się dusić. Kaszlałam.
- Harry? Mógłbyś troszkę lżej? Dusisz. – Wydyszałam ostatkiem tchu.
- Aa. Taa jasne. Przepraszam. – Szeroko się do mnie uśmiechnął.
- Rozbrajasz mnie tym swoim uśmiechem.
- Dlaczego?
- Bo jest taki szczery, że aż za bardzo. Coś prawie jak w krainie kucyków Pony. Wszystko takie sweetasne, cukierkowe. Ty masz nawet loczki jak pudelek. – Spojrzał się na mnie miną WTF?! Zaśmiałam się głośno i walnęłam go w bok. On również zaczął się śmiać. Ludzie w salonie zaczęli się na nas dziwnie patrzeć, a my tylko się przecież śmialiśmy. I tylko sami z siebie.



Skończyłam go! Nareszcie.. Wiem, ze miał być wczoraj, ale musiałam skończyć też rozdział na drugiego bloga, którego za chwilę kończę. Mam nadzieję, że  wybaczycie mi to drobne opóźnienie. Rozdział wydaje mi się, że wyszedł totalnie do dupy, ale to wy go ocenicie. No i komentujcie, zmotywujcie mnie już na samym początku. 

wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 1.


Moje ciało oszalało! Właśnie w tej chwili lądowaliśmy w Londynie. Justin ciągle cieszył mordę. Jak ja go uwielbiam. Nie widziałam go jeszcze nigdy smutnego. A tak w ogóle to lecieliśmy jego prywatnym samolotem. Dzięki temu uniknęliśmy tych wszystkich piszczących fanek. Znaczy się Justin uniknął. My to tam pikuś. Wysiedliśmy i odebraliśmy bagaże. Mój kuzyn ciągle coś podśpiewywał. Nie no iść z nim w ciszy. Nieosiągalne. Budynek lotniska był pełen ludzi. Mój brat założył przyciemniane okulary, a na głowę naciągnął kaptur. Nie żeby cos, ale prawdziwe Beliebers nawet wtedy go poznają. Nie żeby coś. Zaczął iść w kierunku drugiej zakapturzonej postaci. Tamten się uśmiechnął. Nie widziałam jego oczu więc nie wiedziałam kim jest. Podali sobie ręce w geście przywitania. Machnął ręką i wyszliśmy z budynku. Wsiedliśmy do czarnego Land Rovera. Czułam się jak w jakimś filmie sensacyjnym. Dopiero gdy wszystkie drzwi się zamknęły chłopcy zdjęli kaptury i okulary. Kolega Justina okazał się bardzo przyjemnie wyglądającym blondynkiem. Odwrócił się do nas i powiedział.
- Hej, wybaczcie mi, że tak późno się witam. Niall jestem. – Przywitał nas promiennym uśmiechem.
- Melanie. Miło mi cię poznać.
- Alex. Mnie również. – Obie byłyśmy lekko zdenerwowane. Justin nie mówił nam, ze wiezie nas do kolejnych gwiazdek. One Direction.
- Dziewczyny Niall jest moim przyjacielem. Jedziemy do domu chłopaków. Chyba nie muszę wam tłumaczyć o kogo chodzi.
- Na serio im nie powiedziałeś stary? – Zapytał się blondynek na co mój brat pokiwał przecząco głową. – Dobry jesteś. Nawet Lou nam takich numerów nie odpieprza.
- Wszyscy w domu? – Just posłał kolejne pytanie do swojego kolegi.
- Nie, Zayn wyjechał na.. wycieczkę ze znajomym. Ale spokojnie dziewczyny. Poznacie i Malika. – Musiałyśmy wyglądać na wystraszone, bo powiedział do nas. – Nie macie się czego bać. My nie gryziemy. Przynajmniej nie ja. Obawiałbym się Harrego..
- No to nas pocieszyłeś. – Powiedziałam i wybuchłam śmiechem.
- No wiesz. On jest taki trochę niewyżyty. Nie zdziw się, że nasze progi co noc przekracza inna dziewczyna. Loczesław lubi nowe podboje.
- Bosko.. Zawodowy ruchacz. – Odezwała się Alex na co wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Niall prawie wjechał do rowu, ale to szczegół.
- Chyba można go tak nazwać. – Powiedział Just ledwo powstrzymując się od kolejnego wybuchu śmiechu.
- Poza tym mam dla was kilka wskazówek jak przeżyć w naszym domu. Trzymajcie telefony blisko siebie. Louis uwielbia je zabierać. Nie używajcie przy Zaynie lusterek. Wyrwie wam je i zakopie w swoim pokoju. Radzę nie fikać do Liama. To jest nasz Daddy Directioner. O Harrym wiecie.. A i ja. Lubię sobie troszkę podjeść. Ale to chyba nie jest dla was problem?
- Nie, skąd. Alex też lubi podjadać. – Walnęłam przyjaciółkę w ramię.
- No co? Moja wina, że mam dobrą przemianę materii? – Powiedziała do mnie.
- Niee. Ależ oczywiście, że nie.
- Nie chcę wam przerywać kłótni dziewczyny, ale właśnie dojechaliśmy. – Odezwał się do nas blondynek.
Justin wyskoczył z auta ciesząc mordę jakby za chwilę miał zobaczyć Sel. Niall pomógł nam wyjąć walizki. Oczywiście pan szarmancki nie pozwolił nam ich wsiąść. Jedną z nich wziął mój brat, a drugą blondynek. Otworzył przed nami drzwi wielkiej willi. No a czego innego się mogłam spodziewać? Od razu na wejściu usłyszałam jakieś krzyki. Dochodziły gdzieś z góry. Troszkę z leksza się przestraszyłam. Czy Justin powiedział, że to będą najlepsze wakacje mojego życia? Niall wywrócił oczami i schodami pobiegł na górę. Teraz słyszałam tylko krzyk blondyna. Nie rozróżniałam wyrazów. Chwilę później wszystko ucichło. Dało się tylko słyszeć tupot stóp. Przed nami pojawiła się czwórka chłopców, włącznie z Niallem. Uśmiechnęli się jak jacyś idioci. Nie no pierwszego wrażenia to oni za dobrego nie zrobili. Blondynek stanął koło nas i powiedział.
- Dziewczyny chciałbym wam przedstawić chłopców. Liam, Lou i Harry. – Kolejno ich wskazał. – Chłopcy to Melanie i Alex. No i mam do was kolejną sprawę. Ci geniusze zarwali łóżko w pokoju, w którym miałyście spać i mamy problem z łóżkami. Zayn wraca dzisiaj w nocy, ale pewnie nie będzie sam. Liam nie chce z wami spać, bo boi się, że Danielle zrobi mu pogadankę. Więc macie do wyboru w zasadzie dwa pokoje. Lou i Harry zgodzili się was przygarnąć. – Zrobiłam znając życie minę typu WTF?! Lokowany i w paski się uśmiechnęli.
- Idę do Louisa! – Krzyknęłam jak oparzona. Pamiętałam co Niall mówił o Harrym w samochodzie.
- Przygarnę do siebie tą słodka niewiastę! – Chłopak objął mnie ramieniem i szeroko się uśmiechnął.
- Czyli ja mam iść do Harolda? – Zapytała przestraszona Alex. – A ty z kim spisz Niall?
- Ja jak zwykle przygarniam Jusa. Jutro jedzie, a chcę z nim spędzić troszkę czasu. – Szybko odpowiedział blondynek.
- Nie martw się ja nie gryzę. Chyba. Przynajmniej takie mam wrażenie. – Gadał jak najęty Loczek. Co ciekawe słyszałam co innego od Nialla. Wybuchłam śmiechem. – Co ty Nialler już im nagadałeś?
- Ja? Nic. Źle mnie osądzasz mój kochany. – Powiedział mu w twarz blondynek.
- Heloł? Zaprowadzi nas ktoś do pokoi? – Wyskoczyła Alex.
- Ta, jasne. Chłopcy zachowujcie się już. – Liam uspokoił chłopaków.
Poszłam za chłopakiem, który ubraną miał bluzkę w paski. Louis. Przed pewnymi drzwiami spojrzał się na mnie zawstydzonym wzrokiem. WTF?! Powoli nacisnął klamkę i otworzył przede mną wrota swej komnaty. Uniosłam wzrok do góry i weszłam do środka. Moja noga się w coś zaplątała i runęłam do przodu. Powiedzmy, że zaliczyłam bliskie spotkanie z podłogą. Teraz mój wzrok był na jej poziomi i już zdążył się przestraszyć. Tu było gorzej niż w moim składziku na miotły. Wszędzie walały się ubrania, paczki po ciastkach, chipsach. Miałam ochotę krzyknąć. Nawet nie wiedziałam jakiego koloru jest podłoga! Pod łóżkiem leżał plastikowy gołąb. Matko.. może mogłam jednak iść do niewyżytego Harrego. Podparłam się na ramionach i wstałam. Stanęłam przed przestraszonym niebieskookim. Wzięłam kilka głębokich wdechów. W końcu powiedziałam do niego.
- Nie wrócę tu dopóki nie posprzątasz tego burdelu. – On tylko pokiwał głową.
Wyszłam ze świątyni bałaganu pana Tomlinsona i skierowałam się do kuchni. Musiałam wyglądać na bardzo wkurzoną. Gdy weszłam do pomieszczenia wszystkie oczy zwróciły się na mnie. Justin zakrywał usta powstrzymując się od śmiechu. Reszta chłopców się śmiała. Poważna siedziała tylko Alex. Odsunęłam głośno krzesło i na nie usiadłam. Moja przyjaciółka nadal spoglądała na mnie zdziwionym wzrokiem. Zapytała się mnie.
- Co się stało Mel?
- Melanie właśnie zwiedziła pokój Louisa. – Powiedział Harry ciągle się śmiejąc.
- A co w nim jest takiego złego? – Moja przyjaciółka zadała pytanie.
- Wiesz, Lou jest strasznym bałaganiarzem. Jego pokój można porównać do wysypiska śmieci. – Wytłumaczył Nialler. – A czemu nie przyszedł z tobą? – To pytanie skierował do mnie.
- Bo powiedziałam mu, że dopóki tego nie posprząta to tam nie wrócę. – Odpowiedziałam chłodno. Wszyscy zaczęli się śmiać.
- Louis sprząta! Trzeba to zapisać w kalendarzu! – Wydarł się Justin.
- Aż tak rzadko to robi czy boicie się mu dać odkurzacz? – Zadałam pytanie.
- Nie boimy, ale raz na rok nic nie zaszkodzi. – Podsumował Zayn. – I szykujcie główki dziewczynki. Dzisiaj robimy imprezkę zapoznawczą.
Przeraziłam się i pokręciłam głową. Wbrew pozorom. Justin miał dość miłych znajomych. Znałam ich tylko z okładek gazet, teledysków. Nigdy nie zastanawiałam się nad tym jacy są naprawdę. No i właśnie miałam dwa miesiące na przekonanie się o tym. Spoko, na pewno starczą. Zayn wyjmował z szafki litry alkoholu i kieliszki. Postanowiłam pójść na górę sprawdzić jak radzi sobie Louis. Uchyliłam lekko drzwi. O dziwo pewna część pokoju lśniła czystością. Jednak nic nie słyszałam. Otworzyłam szeroko drzwi. Pasiasty spał z rękawiczkami na rękach. Jego wielkie ciało leżało na łóżku. Uśmiechnęłam się pod nosem. Podeszłam do niego i zaczęłam go szturchać. Nie mogłam mu odpuścić tej imprezy. Chciałam poznać prawdziwego Louisa. Zaczął mruczeć pod nosem. Szturchnęłam go mocniej. Nic nie dało. Wydarła się do niego.
- Louis wstawaj! Wódka stygnie! – Otworzył szeroko oczy. Uśmiechnęłam się do niego.
- Już idę, czekajcie na mnie. – Powiedział zaspanym głosem.
Zbiegłam tanecznym krokiem po schodach. Byłam z siebie dumna. Wszyscy oprócz mnie i Lou siedzieli już w salonie. Na stole stały cztery butelki wódki. Czy ich pogięło? Mamy tyle wypić? Usiadłam pomiędzy Alex, a Niallem. Po kilku minutach przyszedł do nas Lou. Stwierdziliśmy, że każdy zdradza jakiś fakt o sobie i wypija kielicha. Robiłam już tak kiedyś z Justinem i Alex. Spokojnie. Zaczynał Harry. Wziął kieliszek do ręki. Do płuc nabrał dużo powietrza. Wypuścił je. Zaśmiał się. Czy on w końcu zacznie gadać?! No nareszcie.
- Nigdy nie miałem dziewczyny dłużej niż tydzień. – Łyknął kielicha. Teraz pora na Zayna.
- Nie szukam dziewczyny, ale jestem wolny. – Szkoda, szkoda. Żartuję oczywiście, żeby nie było.
- Nie jestem prawiczkiem. – No to nas zaskoczyłeś Just..
- A ja nie miałem jeszcze nigdy dziewczyny. – Powiedział zakłopotany Niall. Poklepałam go po ramieniu.
- Nie jestem dziewicą. – Powiedziałam i łyknęłam alkohol. Ciepło rozeszło się po moim przełyku.
- Byłam dziewczyna Justina. – Nie no tego to chłopaki na pewno nie wiedzieli Alex..
- Mam dziewczynę, ale to skomplikowane. – Nie no Louis naprawdę?
- Zakochałem się w starszej kobiecie. – No to wpadłeś chłopie. Troszkę mi cię szkoda Liam..
Na początku było sztywno. Potem się wszystko rozkręciło. Na przykład wiedziałam, że Harry zawsze w portfelu ma awaryjną gumkę. I z tego co mówił to najwięcej sobie posuwa. Po dwóch godzinach rozwaliliśmy wszystkie butelki. Alex obściskiwała się z Justem, a ja siedziałam nad basenem mocząc nogi. Może to dziwne, ale czy jednorożce oddychają pod wodą? Bo wydaje mi się, że jeden właśnie tam sobie pływa. Z salonu dochodziły szalone krzyki. Nie no nie ma to jak śpiewać o.. nie wiem której.. Ale grunt to to, że jest już późno. Zaczęłam nucić Christinę Aguilerę. Coś mi nie wychodziło. Postanowiłam pójść do reszty do salonu. To też mi nie wychodziło. Czołgałam się do drzwi prowadzących do domu. No tak, głowy to ja nigdy nie miałam za mocnej. Moja przyjaciółka siedziała na kolanach mojego brata już bez bluzki. Podeszłam do nich. No sorry nie powinni tak! Walnęłam ją w ramię. Ona się od niego odkleiła i spojrzała na mnie. Krzyknęłam do nich.
-No wiecie co?! Może nie tak przy ludziach! Ja na przykład nie mam ochoty patrzeć na tą orgię!
Spojrzeli się na mnie zdziwieni i zaczęli jakimś dziwnym krokiem iść na górę. Ja dołączyłam do chłopców. Właśnie tańczyliśmy do jakiejś piosenki. Wlazłam na stół i zdjęłam bluzkę. Rzuciłam ją gdzieś daleko. Odwalałam jakiś taniec. Nie nazwę wam go, bo sama nie wiem co to było. Harry chciał wskoczyć na barana Louisowi, ale mu się nie udało. Ilekroć podskakiwał to lądował na tyłku. Może ni było to aż takie zabawne po dziesiątym razie, ale mnie ciągle śmieszyło. Leżałam z bolącym brzuchem na podłodze. Zaraz do mnie dołączył Zayn i Niall. Potem ktoś, najprawdopodobniej Lou wymyślił, że pośpiewamy karaoke. Nawet im to dzisiaj nie wychodziło. Poszłam na chwilę do kuchni. W oknach sąsiednich domów paliły się światła. Czyli nie było znowu aż tak późno. Nie wszyscy jeszcze śpią. Znaczna większość nie śpi. Młoda godzina. Tak stwierdziłam. Loczek zaczął udawać Justina. Skakał po całym pokoju i śpiewał Baby. Na chwilę opadliśmy na kanapę aby odpocząć. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Każdy strasznie chciał otworzyć. Zaczęliśmy biec w stronę drzwi potykając się o własne nogi. W końcu otworzył je Niall, a za nim staliśmy my. Naszym oczom ukazał się pan policjant. Ups.. odezwał się do nas.
- Dostaliśmy skargę od sąsiadów o zakłócanie ciszy nocnej.
- Spokojnie, my się już uciszymy. – Wybełkotał blondynek.
- Widzę, że impreza z alkoholem. No to poproszę dowodziki. Nie wszyscy wyglądają na dorosłych. - I tu spojrzał na mnie.
Pobiegłam na górę. Wleciałam do byle jakiego pokoju i akurat znalazłam to czego szukałam. Justina i Alex. Oderwałam ich od siebie i zaczęłam się drzeć, że potrzebujemy dokumentów. Byli bez ubrań. Tylko w bieliźnie. Mój brat zszedł z pliczkiem naszych dokumentów na dół. funkcjonariusz patrzył się na nas jakby był w wariatkowie. No tak, ja stałam bez bluzki, Jus w samych bokserkach, a Alex w bieliźnie. Styles miał na twarzy siniaka. I ja się pytam skąd? Pan w mundurze jak najszybciej sprawdził nasze dokumenty. Poprosił o cisze i wyszedł w przestrachu. Zaśmialiśmy się jednocześnie. Louis się odezwał.
- Zabieram swoją żonę do łóżka. Dzieci spać! Zaczyna się pora tylko dla dorosłych! – Objął mnie w pasie. Doskonale wiedziałam, ze to tylko żarty.
- Tatuś dobrze mówi. A wy. – Wskazałam na Jusa i Alex. – Śpicie dzisiaj osobno. Nie chcę słyszeć żadnych orgii w nocy! Bo jak nie to wpierdol!
- Dobrze mamusiu. – Powiedział mój brat ledwo powstrzymując się od śmiechu.
- Jak jeszcze raz przez te swoje orgie ściągniecie psy na nasz dom to już nie będę taka milutka! – Krzyknęłam i pociągnęłam Louisa na górę. Puściliśmy się i wybuchliśmy śmiechem. Tak właśnie poznałam całe One Direction.. A to dopiero początek mojej historii.



Udało mi się go na dzisiaj skończyć! Jupi! I tak mam małe opóźnienie, ale spowodowane to jest tym, że mam na głowie dużo popraw. Wybaczcie mi to. Zaczęłam od dość krótkiego rozdziału. Tylko 2000 słów. Miało być o cały 1000 więcej, ale stwierdziłam, że skoro i tak mam już opóźnienie to wypuszczę taki. Proszę was o jedno. Wyraźcie mi swoją opinię w komentarzach. Widzicie już jakieś pary? ja na waszym miejscu nie byłabym jeszcze aż taka pewna.. Historia lubi zaskakiwać :D Następny już zaczynam pisać i postaram się wrzucić w sobotę lub niedzielę, jak i na drugim blogu.