Rozdział 9.
Louis zaczął szturchać mnie w ramie, leniwie chciałam
przewrócić się na drugi bok, ale nie udało mi się to, siedziałam na fotelu w
samochodzie. Najwidoczniej podczas podróży musiałam przysnąć. Powoli otworzyłam
oczy, była noc, powinnam właśnie spać. Louis posłał mi szeroki uśmiech,
odwzajemniłam go oczywiście. Wyjrzałam przez okno, staliśmy pod cudownym białym
domkiem. Nie był on jakoś niesamowicie ogromny, ale nie należał też do
najmniejszych. Przed budynkiem był niewielki trawnik, za to było widać, że z
tyłu domu jest dość spory ogródek. Lou wysiadł z auta i otworzył mi drzwi,
prawdziwy gentelman. Wysiadłam i czekałam na chłopaka. Wyciągnął z bagażnika
nasze walizki i zaczął prowadzić mnie do drzwi wejściowych. Nawet nie pukał,
tylko uchylił drzwi, zapalił światło w hallu i czekał aż ktoś zejdzie. Schodami
zbiegła kobieta, miała brązowe włosy, ubrana była w różowy, puchaty szlafrok i
jakieś niebieskie kapcie. Włosy miała w artystycznym nieładzie, musiała właśnie
wstać. Podeszła do mnie i uściskała mnie mocno, nie wiedziałam co robić więc
odwzajemniłam ten gest. Louis uśmiechnął się do mnie jakby miał mi właśnie
dziękować.
- Jestem Jay, mama Louisa. – Zaśmiała się głośno. – Ty
musisz być Melanie – pokiwałam tylko twierdząco głową - mój syn dzwonił i
uprzedził mnie, że przyjedziecie, ale nie zdążyłam przygotować za bardzo pokoi.
Lou skarbie prześpisz się dzisiaj na kanapie, okej?
- Dobrze mamo. Możesz iść spać, ja zaprowadzę Mel do
mojego pokoju. – Odezwał się mój przyjaciel.
- Tylko się nie zgubcie, a i może ją nakarm! Musi być
głodna po takiej podróży. Wybaczcie kochani, że z wami nie posiedzę, ale muszę
jutro rano iść do pracy. Dobranoc. – Uśmiechnęła się szeroko, takim uśmiechem
Louisa i poszła na górę.
- Więc to jest twoja mama? – Zapytałam, byłam lekko
zszokowana tym wszystkim.
- Właśnie teraz ci mówię, że przyjechaliśmy na kilka dni
do mojej rodzinnej miejscowości, Doncaster. Odpoczniesz tutaj sobie trochę.
Chodź idziemy na czekoladę.
Louis pociągnął mnie za rękę w stronę jakiegoś
pomieszczenia, którym okazała się kuchnia. Zupełnie nie znałam tego domu i
dobijał mnie ten fakt, czułam się tutaj jak intruz. Usiadłam na krześle przy
stole i obserwowałam ruchy chłopaka. W ekspresie parzył dla nas czekoladę.
Spojrzałam na zegarek wiszący na jednej ze ścian. Dochodziła godzina dwudziesta
druga, nie wiem, o której wyjechaliśmy, bo straciłam poczucie czasu dnia
dzisiejszego. Louis postawił przede mną kubek i usiadł naprzeciwko mnie.
Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało.
- Dobrze się czujesz? – Zapytał z troską w głosie.
- W miarę Lou, wiesz jak to jest gdy dowiadujesz się
czegoś strasznego o kimś na kim ci na serio zależało? – Chłopak zaczął
wpatrywać się w kubek czekolady. – Mi na Harrym zależało i ja zaczynałam coś do
niego czuć, a on po prostu olał moje uczucia.
- Zaplanowałem ci tak czas, że nie będziesz miała ani
chwili na myślenie o tym durniu. – Louis posłał mi promienny uśmiech.
- A ty jak się czujesz? Wszystko w porządku? Ostatnio
chodzisz taki przygaszony, tak jak i Zayn.
- Ja miałem po prostu chwilowe załamanie nerwowe, a z
Zaynem to inna historia, to bardziej skomplikowane.
- Więc o co z nim chodzi? Mi możesz zaufać, możesz mi
powiedzieć.
- Tylko nikt ma o tym nie wiedzieć, wtajemniczeni
jesteśmy tylko my z chłopakami, nikt więcej o tym nie wie. Więc Zayn był w
związku, miał chłopaka. Mike wkurzał się jednak, że ciągle muszą się ukrywać i
nie mogą nawet normalnie na miasto wyjść. Zaraz byłoby jak ze mną i Harrym, że
jesteśmy parą i takie tam. Tylko ich związek był prawdziwy, a Zayn po prostu bardzo
przeżył to rozstanie. Wszyscy życzymy mu żeby w końcu znalazł sobie dziewczynę,
a nie. Jest nim zainteresowana jedna z wokalistek Little Mix, ale on nie chce
się z nią umówić, mówi, że ciągle kocha Mike’ya.
- No to nieźle.. Jestem osobą bardzo tolerancyjną i nie
przeszkadza mi towarzystwo homoseksualistów, bo każdy ma prawo być takim jakim
jest, a was niestety kontrakt ogranicza i to bardzo.
- Przyzwyczailiśmy się już. Eleanor kontrakt się już
skończył więc ja mam prawo znaleźć sobie kogoś sam. Liam ma Danielle, a Niall,
Zayn i Harry są wolni. Ich też nie ogranicza kontrakt. Mi dali dziewczynę, bo
uznali, że jestem najstarszy, a ponadto grałem kiedyś w sztukach teatralnych,
jestem niezłym aktorem. Umiałem to wszystko udawać, nie było to wcale trudne, pokazać
się kilka razy z przyjaciółką na mieście.
- Lou mam do ciebie małą prośbę. Nie zostawiaj mnie
dzisiaj samej, nie chcę spać sama.
- Okej.. Tylko nie wiem co sobie pomyśli moja mama także najwyżej
będziesz musiała słuchać jej głupiego gadania.
- Zniosę to jakoś.
Dwadzieścia minut później leżeliśmy już razem na malutkim
łóżku chłopaka. Ledwo się na nim we dwóję mieściliśmy. Położyłam swoją głowę na
torsie Louisa i zaczęłam nucić Aeroshith
– I don’t want to miss a thing. Louis do mojego nucenia dołączył swój cichy
wokal. W moich oczach zaczęły gromadzić się łzy, jednak czułam się źle. Po
chwili ucichłam i zapadłam w głęboki sen.
#następnego dnia
- Ciszej bądź Daisy, bo ich obudzisz! – Usłyszałam głos
nad swoją głową, już mnie obudzili.
- Phobe, oni wczoraj późno przyjechali, nie obudzimy ich!
– Odezwała się druga osóbka, Louis poruszył się delikatnie i zdjął rękę z mojej
tali.
- Podoba mi się nowa dziewczyna Louisa, jest taka fajna.
Ma takie niebieskie włosy. Myślisz, że mama mi też pozwoli takie sobie zrobić?
– Skierowała pytanie ta pierwsza, chyba Daisy.
- Na pewno nie, a poza tym to dziewczyna Harrego, nie
czytasz internetu?
- To znaczy, że Louis bardziej ją kocha, bo to z nim
przyjechała! Ciekawe jak się nazywa.
- To nie wiesz, skoro czytasz internet to powinnaś.
- No właśnie nie pamiętam, czy pisało coś o niej. –
Materac trochę się wgniótł i poczułam, że Tommo siada a brzegu łóżka.
- A wy co tutaj robicie szkraby? – Zadał pytanie
dziewczynkom Lou.
- Louis! – Daisy i ta druga pisnęły głośno, o wiele za
głośno.
- Ciszej, bo obudzicie Melanie. – Chłopak skarcił swoje,
jak wnioskuję siostry.
- Już i tak nie śpię. – Wychrypiałam odwracając się do
nich przodem. Przede mną stały dwie identyczne blondyneczki ubrane w różowe
piżamki i siedział Louis w szarych spodniach dresowych, bez koszulki, z
rozkosznie poczochraną czupryną.
- Hej, jestem Daisy, a to Phobe, ta nieśmiała. Jesteśmy
siostrami Louisa. – Powiedziała jedna z dziewczynek podając mi rękę.
- Jestem Melanie, miło mi was poznać. – Odpowiedziałam
siadając.
- Po co przyjechaliście? – Zapytała Louisa Phobe.
- Powiedzmy, że Melanie chciała odpocząć od miasta, od
Londynu. – Udzielił odpowiedzi siostrze Tommo.
- Dlaczego? – Drążyła temat Daisy.
- Jest to dość duże miasto, a ja na ogół mieszkam w Stratford
i wolę takie spokojniejsze dzielnice. – Pomogłam już Lou, widziałam, że nie
wiedział co powiedzieć.
- Mieszkasz w jednym mieście z Justinem Bieberem?!
Suuper.. – Krzyknęła ta głośniejsza.
- W zasadzie mieszkamy drzwi w drzwi. – Powiedziałam
nieśmiało.
- Jesteś sąsiadką Justina Biebera?! Jeszcze bardziej
super…
- Jestem jego kuzynką. – Uśmiechnęłam się do dziewczynki,
a ta siedziała z otwartą buzią, nie wiedziała co powiedzieć.
- Dziewczynki wybaczcie, ale Mel musi coś zjeść.
Porozmawia z wami później. – Pokiwałam tylko twierdząco głową na słowa Lou.
- Okej, Louis fajnie, że przedstawiłeś nam swoją nową
dziewczynę. – Uśmiechnęła się do niego Daisy i wraz z siostrą wybiegła z
pokoju.
Spojrzałam się przerażona na Tommo, on się tylko zaśmiał,
pokręcił głową i wstał. Zeskoczyłam z łóżka i przytuliłam przyjaciela od tyłu,
usłyszałam tylko jego śmiech. Zaczęłam go gilgotać po brzuchu, ha! Trafiłam w
jego czuły punkt. Chwilę później zwijał się już ze śmiechu na podłodze.
Spojrzałam w jego oczy, pokazałam mu język i pobiegłam do walizki wziąć jakieś
ubrania. Poszłam do łazienki i nałożyłam na siebie dżinsowe rurki, sweter w
paski, włosy zebrała w nieogarniętego koka. Dopiero teraz zauważyłam, że nie
wzięłam tuszu do rzęs ani niczego. Masakra. Wyszłam a tu stał już ubrany i w
stu procentach ogarnięty Lou. Złapał mnie za rękę i sprowadził na dół do
kuchni. Posadził na krześle przy stole, a sam zaczął robić kanapki.
- Zabrałeś mi kosmetyki Lou? – Zapytałam się go
zaciekawiona.
- Ups.. Przepraszam zapomniałem. Nie martw się dzisiaj
pożyczy ci coś Lottie, a po południu pójdziemy na zakupy i coś kupimy.
- Co już mnie obgadujesz Louis?! Słyszałam swoje imię! –
Krzyknęła dość wysoka blondynka, która najwidoczniej mnie jeszcze nie
zauważyła, faktycznie, usiadłam w kącie. – Stęskniłam się bracie! – Rzuciła mu
się na szuję i zaczęła go ściskać. – Jak robisz sobie śniadanie to od razu i mi
zrób, dziewczynki mnie obudziły. A i co cię do nas sprowadza?
- Przyjechałem z Melanie, musi trochę odpocząć od
Londynu. – Siostra Lou usiadła na blacie obok niego.
- To pewnie i Styles się przybłąkał, jak ja go nie lubię,
wkurzający człowiek. – Louis pokręcił przecząco głową. – Czyli ten pajac z tobą
nie przyjechał? – Znowu pokręcił głową i się zaśmiał. – To gdzie masz Melanie i
kim ona w ogóle jest?
- Mel moja kochana siostro jest moją przyjaciółką i
siedzi przy stole, o tam. – Wskazałam na mnie, a ja tylko pomachałam Lottie.
- O. Matko. Kochana. Ty spiskujesz z Harrym! – Krzyknęła
do mnie. – Jesteś jego dziewczyną!
- Byłą dziewczyną. – Głos mi się lekko złamał gdy to
mówiłam, w oku zakręciła się łza.
- O matko.. Przepraszam Melanie. – Podbiegła do mnie i
objęła mnie swoimi chudymi ramionami. – Charlotte jestem, miło mi cię poznać.
- Nic się nie stało Lottie, bo mogę tak do ciebie mówić?
– Pokiwała twierdząco głową.
Zaczęłyśmy razem gadać, okazała się miłą i zabawną
dziewczyną. Śmię nawet twierdzić, ze nie potrzebne było nam towarzystwo Louisa,
abyśmy dobrze się razem bawiły. Różniło nas tylko sześć lat. Dziewczyna
pożyczyła mi coś żebym mogła się pomalować, no bo musiałam, wybierałam się z
Lou do sklepu. Nie poznałam tylko jeszcze jednej z jego sióstr, Felicity,
największego rodzinnego śpiocha.
Po zjedzeniu śniadania wybraliśmy się, ja i Lou, do
galerii handlowej na malutkie zakupy. Spacerowaliśmy po sklepach, wszyscy
ludzie się na nas gapili, Tommo kilka razu dał komuś jakiś autograf. W końcu
weszliśmy do sklepu z kosmetykami. Na chwilę dłużej zatrzymałam się przed
stoiskiem z farbami do włosów. Mój niebieski przypominał mi Harrego, wrzuciłam
do koszyka dwa opakowania brązowej farby i poszłam dalej. Kupiłam kilka
najpotrzebniejszych dla mnie rzeczy i wróciliśmy do domu.
Gdy tylko otworzyliśmy wejściowe drzwi zawołałam Lottie.
Porwałyśmy obie farby do włosów i wlazłyśmy do łazienki. Uprzedziłam wcześniej
dziewczynę SMS’em, że będzie musiała mnie pomalować. Usiadłam na wcześniej
przygotowanym już krzesełku i czekałam aż dziewczyna zacznie kryć moje włosy tą
dziwną mazią. Rozrobiła specyfik, zaczęła go mieszać, a następnie rozprowadziła
równomiernie po całych moich włosach. Z ową dziwną mazią na głowie wyszłam z
łazienki z szerokim uśmiechem na twarzy. Lou gdy tylko mnie zobaczył podskoczył
ze strachu, no sorry nie wiedziałam, że wyglądam aż tak strasznie..
- Co się stało? – Zapytałam się go z zaciekawieniem.
- Twoje włosy.. Co się z nimi dzieje? – Posłał mi pytanie
ukazując w tym samym momencie największe gałki oczne jakie kiedykolwiek
widziałam.
- Wkurzał mnie kolor, to przefarbowałam, nie
pamiętasz?