#dwa tygodnie później
Początek wakacji uznaję za udany. Właśnie siedzę w parku
na ławce i czekam na Harrego. Co u nas? Wszystko w jak najlepszym porządku.
Loczek jest kochany, opiekuńczy i co najważniejsze, nie przesłodzony. Justin i
Sel pogodzili się, ale nie są razem, są tylko przyjaciółmi. Mój braciszek
oczywiście obraził się na mnie, bo o moim związku dowiedział się z internetu.
Jego złość nie trwała długo, następnego dnia dzwonił pytając co ma ubrać na
spacer z Sel. Miałam z nich masę śmiechu, bo w końcu okazało się, że oboje
dzwonili do z taką samą sprawą. U reszty domowników wszystko po staremu, tylko
Lou chodzi taki jakiś przygaszony i nie chce z nikim rozmawiać. A wracając do
tego co teraz. To siedziałam tutaj na ławce i czekałam. Byliśmy umówieni na
dwunastą, a dochodziła już trzynasta. Zaczęłam się powoli wkurzać, bo ile można
się spóźniać. Postanowiłam, że wracam do domu, nie mam sensu na niego czekać.
Na miejscu byłam poł godziny później, bo urządziłam sobie
krótki spacerek. Ciągle mijali mnie ludzie, jedni zatrzymywali na mnie wzrok na
dłuższą chwilę, a inni omijali z obojętną miną. Powoli dochodziłam do domu.
Była dzisiaj piękna pogoda, słońce świeciło, wiał delikatny wiatr. Pogoda idealna,
jak na Londyn. Ujrzałam przed sobą busa chłopców, najwidoczniej gdzieś jechali.
Weszłam radosnym krokiem do domu, wszyscy z wyjątkiem Harrego stali już w hallu
i szykowali się do wyjścia.
- Gdzie lecicie? – Zapytałam zaciekawiona.
- Paul kazał nam być dzisiaj w studiu, także musimy się
zbierać. – Odpowiedział mi Liam, widać było, ze dopiero co wstał z łóżka.
- Może się z wami zabiorę, zrobię niespodziankę dla
Hazzy. – Powiedziałam i się szeroko uśmiechnęłam.
- Spoko, dobra to chodźcie robaczki.
Daddy wyprowadził nas z domu i wsiedliśmy do auta.
Trafiło mi się siedzieć z tyłu koło Zayna. Wyglądał na zamyślonego, albo raczej
czymś przybitego. Tępo wpatrywał się w szybę i śledził wzrokiem drogę.
Trafiliśmy akurat na korek, nie ma co się dziwić, centrum Londynu. Wyjęłam ze
swojej torebki słuchawki i zaczęłam słuchać muzyki. Włączyłam sobie Oasis – Wonderwall. cicho ją sobie
podśpiewywałam pod nosem, Liam się ze mnie śmiał, tak samo Niall. Tylko Lou i
Zayn byli tacy dziwni.
Dojechaliśmy pod budynek studia, wyskoczyłam z auta i
pognałam do środka mimo, że nie znałam układu pokoi. Ojoj.. Po prostu szłam przed
siebie jakimś korytarzem, chciałam dojść do mojego chłopaka, mimo że byłam na
niego wściekła. No nie przyszedł dzisiaj na umówione spotkanie, ale może nie
mógł wyjść ze studia. Eh, wyjaśni mi wszystko jak go znajdę. Wyciągnęłam telefon
z kieszeni i już miałam do niego dzwonić, ale wpadłam na jakąś kobietę. Miała
blond włosy i czarną czapkę naciągniętą na głowę. Szeroko się do mnie
uśmiechała i jak zauważyłam była gdzieś mojego wzrostu.
- Przepraszam, ale nie wie pani może gdzie znajdę Harrego
Stylesa? Jestem jego dziewczyną. – skierowałam pytanie do kobiety.
- Ach! To ty jesteś Melanie. Miło mi cię poznać, Louise,
stylistka chłopców. – Przedstawiła mi się i podała dłoń.
- Mnie również, no ty nie wiesz może gdzie go znajdę?
- Właśnie idę w tamtą stronę, zaprowadzę cię. – Uśmiechnęła
się do mnie szeroko i ruszyła przed siebie. – Słyszałam, że jesteś spokrewniona
z Justinem, tak?
- Jestem jego kuzynką, ale nie wiem, czy powinnam o tym
tutaj głośno mówić. – Zrobiłam lekko speszoną minę.
- Spokojnie Mel, tutaj wszystko zostaje w tym budynku. Nikt
więcej się nie dowie, aczkolwiek jestem pod wrażeniem, że udało wam się to tak
długo ukryć. Ostatnio pokazujesz się już z Harrym, Seleną Gomez. Zaczynasz
szaleć dziewczyno. – Zaśmiała się promiennie.
- Justin zawsze chciał mnie ukryć przed światem, chciał żebym
była anonimowa w tym świecie.
- No i prawidłowo. Widzisz jaki masz teraz szum wokół
swojej osoby? Jeśli wiążesz się z kimś sławnym to musisz się z tym liczyć, z
czasem to wszystko ucichnie.
- Mam taką nadzieję.
- Słuchaj muszę jeszcze zajść do mojego gabinetu, idziesz
ze mną? – Kiwnęłam tylko głową.
Lou przekręciła klucz w zamku i otworzyła dość spore
drzwi. Cały pokój, do którego weszłyśmy był owładnięty bałaganem. Na wieszakach
wisiały różne ubrania, na biurkach stały przeróżne kosmetyki, na ścianach
wisiało wiele luster. Czyli tak wygląda pokój stylistki. Chwyciła z szafki
jedną wodę i skinęła dłonią, że już pora wychodzić. Szłyśmy dalej korytarzem,
ściany tutaj były koloru czerwonego. Owy kolor strasznie drażnił oczy, gdy dłużej
przebywało się w pomieszczeniu.
Lou otworzyła kolejne drzwi, tym razem bez pomocy klucza.
Weszliśmy do pomieszczenia, w którym siedział tylko jeden mężczyzna. Przed nami
była wielka szyba, a za nią stali chłopcy. Zobaczyłam Harrego, czyli
przedłużyło mu się w studiu, nie mam go za co ochrzaniać. Usiadłam na krześle
obok Louise i słuchałam jak śpiewali. Nagrywali nowe kawałki m.in. Just can’t let her go. Uwielbiałam słuchać
jak śpiewają, śmieją się wówczas bardzo dużo, no dzisiaj nie wszyscy. Są tacy
energiczni no i w ogóle.
Po dwóch godzinach nagrywania skończyli, wyszłam z
pomieszczenia uprzednio prosząc Louise, aby zaprowadziła mnie do Harrego.
Zostawiła mnie samą przed jego pokojem. Był w nim z kimś, z jakimś mężczyzną,
rozmawiali.. o mnie. Podeszłam bliżej drzwi aby przysłuchać się całej rozmowie.
Zajrzałam przez szparę aby sprawdzić z kim rozmawia, był to Paul. Usłyszałam jego
niski głos.
- No i co mały powiesz, jak tam plan?
- No wszystko idzie tak jak miało być, jestem w związku i
nie budzę żadnych podejrzeń. – Nie wierzę, że Harry to powiedział.
- Musiałeś to zrobić, bo jakby Modest chciał żebyś miał
dziewczynę to musiałbyś udawać z kimś kogo totalnie byś nie znał. Ona nie budzi
podejrzeń, jeszcze jak ujawni się z tym, że jest kuzynką Justina. Wtedy to w
ogóle będzie bajecznie mały.
- Nie jara nie tylko fakt, że muszę ją oszukiwać Paul,
nie czuję się z tym w porządku.
- Mały ona i tak wyjedzie po wakacjach i rozejdziecie się
szybciutko, w mediach powiesz, że był to tylko wakacyjny romans. Myślisz, że
ona liczy na wielką miłość na zawsze? Ona jest tylko marionetką w twoich
rękach.
- Masz rację Paul, ona jest marionetką.
- Nie kochasz jej to nie masz co przejmować się jej
uczuciami, ważne jest to co ty czujesz.
- Nie kocham jej, nie mógłbym, przecież…
- Nie kochasz mnie?! – Otworzyłam drzwi. – Jestem tylko marionetką
w twoich rękach?! Mylisz się Styles, nie jestem twoją marionetką. Właśnie cię
rzucam, nie wiem jak mogłam się tak na tobie przejechać! Przecież jesteś tylko
facetem, a wam nie można ufać! – Zaczęłam bić loczka po torsie. On tylko stał z
zawieszoną głową, nie wiedział co mi powiedzieć. Wymierzyłam mu siarczysty
policzek. – Myślisz, ze dam się sobą zabawić?! To się mylisz, nigdy więcej ci
nie zaufam!
- Melanie spokojnie! – Czyjeś silne ręce zacisnęły się na
mnie. – On nie jest tego wart, chodź. – Rozpoznałam w tym głosie Louisa.
Gdy wyszliśmy z tego przeklętego pokoju wtuliłam się w
chłopaka i zaczęłam płakać jak dziecko. On tylko mnie przytulał i gładził po
włosach. Zakochiwałam się już w Harrym, a on potrzebował mnie tylko do jakiegoś
chytrego planu, przez niego straciłam swoją anonimowość, straciłam siebie. Lou
starał się mnie wyciszyć, ale nie wychodziło mu to zbytnio. Wziął mnie na ręce
i wyszliśmy z tego przeklętego budynku. Słyszałam tylko, że dzwoni po Liama, a
potem wsiadaliśmy do auta. Dalej się w niego wtulałam i cicho szlochałam.
- Co jej się stało? – Zapytał Liam pewnie myśląc, że
śpię.
- To co myślałem, Harry udawał cały związek z nią, a ona
zaczęła coś do niego czuć. – Pocałował mnie we włosy, a ja tylko głośniej
zaszlochałam.
- Czy on nigdy nie nauczy się szacunku do kobiet? –
Odezwał się Zayn.
- Najwidoczniej nie, bo lepiej się zabawić i zaraz znaleźć
inną. – Glos zabrał Nialler.
- Tylko, że tym razem ofaiara padła siostra naszego
przyjaciela i Justin mu tak łatwo nie popuści. – Stwierdził Liam.
A ja zasnęłam w objęciach Louisa. Śniłam o Loczku, o jego
niesamowitym dotyku, głosie, pocałunkach. Byłam załamana. Wykorzystał mnie. Ale
pytanie, dlaczego? Chciał coś ukryć, tylko nie wiem co. Auto się zatrzymało,
Liam zbyt agresywnie zahamował przez co prawie wypadłam z ramiaon Louisa,
obudziłam się. Szybko się podniosłam i przerażonym wzrokiem zaczęłam się
rozglądać wokół siebie. Nie chciałam żeby ktokolwiek już mnie niańczył i
wysiadłam sama i sama doszłam do domu. Od razu pobiegłam do pokoju Louisa,
zdjęłam buty i wlazłam pod kołdrę. Opatuliłam się po sam nos i znowu zaczęłam szlochać.
Kilkanaście minut później pojawił się Louis z walizką w
jednej ręce i telefonem w drugiej. Zaczął pakować moje rzeczy, a ja tylko się
przyglądałam temu co robi. Potem otworzył swoją szafkę i dorzucił kilka swoich
ubrań. Zasunął zamki i zszedł na dół, sama nie wiem co kombinuje. Zeszłam na
schody i czekałam aż tu przyjdzie, nie zobaczyłam jego, ale Stylesa zmierzającego
w moją stronę. Chciałam szybko przed nim uciec, pobiegłam do łazienki i
zamknęłam się z klucz. Usiadłam pod drzwiami i znowu zaczęłam płakać. I oto
odpowiedz, dlaczego Melanie stara się nie wiązać, bo strata za bardzo ją boli. Ktoś
zaczął pukać do drzwi. Myśląc, że to Harry uciszyłam się. Nie odpuszczał, dalej
pukał.
- Odejdź! Nie chcę cię widzieć na oczy kretynie! – Krzyknęłam.
- No wiesz co Mel? To ja Louis, wyjdź stamtąd. Proszę cię.
- Przepraszam. – Uchyliłam drzwi cała zapłakana. – Nie złość
się na mnie, myślałam, że to on, widziałam go na schodach.
- Chodź musimy się zbierać jak chcemy dojechać przed
nocą. – Powiedział do mnie, objął mnie ramieniem i posadził na łóżku. – No szybko
zakładaj buty.
- Ale gdzie ty mnie zabierasz, nie mam ochoty na żadne
podróże. – Przyjęłam błagalny ton głosu.
- A mi się wydaje, że nie masz ochoty na bliższe
spotkania z Harrym, zgadza się?
- No dobra, wygrałeś. Ale błagam nie wywieź mnie gdzieś
na koniec świata, okej?
- No to mogę ci obiecać kochana. – Uśmiechnął się do mnie
szeroko i wyciągnął z pokoju.
Zeszliśmy na dół, w hallu stał Harry. Spojrzał na mnie
swoimi zielonymi oczętami, nie widziałam w nich smutku, poczucia winy, jego
oczy były obojętne. Na pewno gdy patrzył na mnie, dopiero teraz to zauważyłam. Złapał
mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Spojrzałam na niego moimi
zapłakanymi oczami, nie miałam siły się do niego nawet odezwać. Pokręcił przecząco
głową, puścił moja rękę. Widziałam, że chciał coś powiedzieć więc czekałam na
jego słowa.
- Melanie, przepraszam, ja serio nie chciałem tego robić.
– Brzmiał dość przekonująco, ale ja znałam prawdę, on doskonale wiedział co
robi.
- Styles nie produkuj się, chodź Mel. – Do akcji wkroczył
Lou, który pociągnął mnie za rękę do siebie.
- Tommo poczekaj, nic mi się nie stanie jak zamienię z
nim te kilka słów. – Odwróciłam się do Loczka. – Ale doskonale wiedziałeś co
robisz Harry, wykorzystałeś mnie. No kogo chciałeś ukryć?
- Melanie ja nie mogę ci powiedzieć, nie mogę ci powiedzieć
o tym co czuję. – W jego oczach zbierały się łzy.
- Nie sadzisz, że ja zasługuję na wyjaśnienia? Przez kogo
teraz muszę cierpieć? Nie powiesz mi, wiedziałam. Naucz się w końcu szanować
kobiety dzieciaku, bo kiedyś to ktoś da ci w dupę i nawet nie skapniesz się
kiedy. – Odwróciłam się do niego plecami i zaczęłam zmierzać w stronę wyjścia.
Podbiegł do mnie i znowu złapał mnie za nadgarstek.
- Melanie, proszę.. Wybacz mi..
- Harry! Zostaw ją w spokoju! Jeśli chcesz żeby ci
wybaczyła to daj jej czas, a na przyszłość najpierw myśl, a potem rób! –
Krzyknął do Loczka Louis. W oczach młodszego zaczęły się kręcić łzy, zraniły go
słowa jego przyjaciela.
Wybiegłam z domu i od razu wsiadłam do czarnego porsche
Lou. Podkuliłam nogi, złapałam się za kolana i zaczęłam płakać. Chwilę później
był już przy mnie mój przyjaciel. Tommo przytulił mnie i znowu zaczął
pocieszać, był moim wsparciem. Wysiadłam samochodu i wtuliłam się w chłopaka. Wbiłam
swoje palce w jego plecy, cicho zawył z bólu, ale chyba nie chciał nic mówić,
akceptował to, że jestem załamana i nic, ani nikt nie jest na razie w stanie nic
z tym zrobić. Posadził mnie z powrotem na siedzeniu, przypiął pasem i sam
wsiadł. Ruszyliśmy przed siebie, sama nie wiedziałam gdzie jedziemy, po co, na
ile. Liczyło się tylko to żeby jak najszybciej zapomnieć o jednej osobie, o
Harrym. Było to teraz moim priorytetem, zniszczyć wszelkie wspomnienia z nim
związane, wszelkie uczucia, zniszczyć wszystkie moje uczucia.
Tratatatata! Rozdział miałam gotowy od tygodnia! byłam na obozie integracyjno-adaptacyjnym nad morzem! I mogę sie śmiało przyznać, że było bosko! No i mam nadzieje, że rozdział wam się podoba. Pozdrawiam :) Do następnego rozdziału.
Co za świnia, kretyn, bałwan, debil, ciul, wieprz i pieprzony kłamca!!! Nawet nie wiesz jaka jestem zła, aż mnie roznosi! Mam ochotę uciąć Hazzie jaja i usmażyć je na grillu! Jak on mógł! Jestem ciekawa co zrobi Justin jak się dowie, już po tobie Styles!
OdpowiedzUsuńOkeeeeeej już jestem uspokojona... Dobrze że Mel ma jeszcze przyjaciół i kochanego Lou <3
Ciesze się, ze wywołałam w Tobie takie emocje! Tak miało być! :D Kolejny rozdział już prawie gotowy, ale czekajcie do nn weekendu :*
UsuńNo co to ma być?! Zaraz pojade do tego świrniętego mopa i obetne mu te wszystkie loki! Głupi lokers!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ver <3