czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział 2 cz2 (13)


Ziewnęłam głośno, nie chciało mi się wstawać, a ponadto bolała mnie głowa i to cholernie mocno. Niepotrzebnie wypijałam wczoraj z Lou i Harrym resztę wódki. Usłyszałam krzyk na dole, genialnie, ktoś już nie śpi. Przewróciłam się na drugi bok i naciągnęłam sobie na głowę kołdrę. Zamknęłam oczy i już zasypiałam. Nagle ktoś zdjął mi z głowy nakrycie na co ja tylko warknęłam. Było mi zimno, bo byłam… naga. Odwróciłam się do osoby, z którą prawdopodobnie się przespałam. O nie, o nie.. Louis.
- Mel nie chcę nic mówić, ale wydaje mi się, że my ten.. – Podrapał się zakłopotany po głowie.
- Ja nic nie pamiętam! – Krzyknęłam i naciągnęłam na siebie kołdrę. Szybko, aż za szybko oddychałam.
- Ja też nie, może Harry, przecież z nim piliśmy. – Oboje usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Spojrzeliśmy po sobie przerażeni.
- Nakryj się. – Powiedziałam do Lou i położyłam się tak żeby tylko głowa mi wystawała. Do pokoju wszedł Hazzy.
- Czyli nie tylko mnie poniósł melanż. – Zaśmiał się. – Nie musicie się chować pod tą kołdrą. – Próbował ją z nas ściągnąć jednak w ostatniej chwili złapałam ją na piersiach. – Okej, musicie. A teraz szybko się ubierajcie, będę was krył.
- Że co Harry? Nie zrobisz imprezy na naszą cześć na dole? – Zapytał widocznie zdziwiony Louis.
- Nie dzisiaj, mam kaca. Ciao! – Puścił nam oczko i wyszedł z pokoju. Zaczęłam wzrokiem szukać mojej bielizny, na moje szczęście leżała obok łóżka. Założyłam ją dyskretnie pod kołdrą i ruszyłam w stronę szafy. Rzuciłam w Lou ubraniami Justina, w których przepadam spać a sama zaczęłam się ubierać.
- Mel? Po co mi to? – W jego głosie słyszałam dezorientację.
- No chyba nie chcesz wyjść z tego pokoju nago. Ubieraj się, ja będę na dole.
Pociągnęłam rzęsy tuszem, a oczy podkreśliłam eyelinerem. Zbiegłam po schodach na śniadanie. W kuchni siedzieli już wszyscy za wyjątkiem Lou. Hazza wyglądał jakby miał kaca, a reszta była w sumie w dobrym stanie. Uśmiechnęłam się pod nosem i z lodówki chwyciłam jogurt. Trzeba dzisiaj zrobić zakupy, bo lodówka zaczyna świecić pustkami. Lou wszedł do kuchni ubrany w ciuchy mojego brata. Zastygłam z łyżeczką w ustach, dopiero teraz do mnie dotarło co się stało. Metalowy przedmiot z brzękiem upadł na podłogę. Byłam zszokowana, no co zrobię. Zakłopotana spojrzałam na Hazzę, który dziwnie spoglądał na mnie i Lou i posyłał nam dziwny uśmiech. Nie no jebnę. Wybiegłam z kuchni na balkon aby zaczerpnąć świeżego powietrza, nie wierzę, jeszcze raz nie wierzę! Drzwi za mną się uchyliły i dołączył do mnie Loczek. Przytulił mnie i zaczął uspokajać.
- Przyznaj się, że dopiero ogarnęłaś co zrobiliście. – Zaśmiał się cicho.
- Tak, a ja po prostu rzuciłam w niego ubraniami i bez wyjaśnień zeszłam na śniadanie. Jestem debilką, w ogóle jak do tego mogło dojść?! – Zaczęłam panikować.
- Mel, nic się nie stało, byliście pijani. – Na balkon wszedł ON. – O Lou, nie jesz śniadania? – Zapytał się go Hazz.
- W sumie chciałem z wami pogadać. – Podrapał się nerwowo po karku. – Bo ty Harry widziałeś. – Nie chciał wypowiedzieć tego słowa.
- Tak Lou widziałem, że w nocy uprawialiście dziki seks. – Zaśmiał się Harry, a my tylko nerwowo się zaczęliśmy śmiać.
- Hazz wydaje mi się, że i ja i Mel wolelibyśmy o tym zapomnieć i czy mógłbyś nam o tym nie przypominać łaskawie? – Loczek uniósł tylko kciuk do góry i mnie puścił. Teraz on skierował się do mnie. – Nie powinno do tego dojść, i chcę żebyś wiedziała, że dla mnie to nic nie znaczyło.
- Dla mnie tez Louis, możesz być tego pewny. – Mój głos lekko zadrżał pod wpływem wypowiedzianych słów, a w oczach zebrały się łzy. Nie chcąc żeby oni widzieli mnie w takim stanie weszłam do domu i od razu skierowałam się do wyjścia. Założyłam buty i krzyknęłam. – Wychodzę Justin, nie wiem kiedy wrócę!

#Harry
- Bardzo mądre Lou.. – Powiedziałem do przyjaciela i poklepałem go po ramieniu. – Serio nie musiałeś jej tego mówić. Widzisz do jakiego stanu ją doprowadziłeś idioto?
- Skoro tak się o nią troszczysz to czemu nie wskoczysz jej w ramiona?! Przecież zaczęliście się tak dobrze dogadywać! – Krzyknął do mnie przyjaciel.
- Wiesz co stary? Nie podejrzewałem, że kiedykolwiek będziesz o nią zazdrosny.. Pod koniec ostatnich wakacji stwierdziłeś, że nic dla ciebie nie znaczy. Przynajmniej tak słyszałem. Mogłeś za nią pojechać na lotnisko, nie byłoby tak jak jest. – Wiem, że słowa, które wypowiedziałem zabolały Lou, ale musiałem to w końcu mu powiedzieć.
- Wiesz jak czułem się móc obudzić się obok niej i gapić się na nią bezczelnie te kilka godzin? Nie wiesz Hazz, bo jej nie kochałeś, jak to powiedziałeś w twoim sercu od zawsze jest ktoś inny i nawet mi, swojemu przyjacielowi nie chcesz powiedzieć o kogo chodzi..
- Nie odchodź od tematu, tu jest nim ona. Kochacie się, inaczej byście się nie przespali ze sobą. Louis przyznaj się w końcu do tego, bo wkrótce może być za późno.
- Już jest za późno. Kurwa! Jestem na siebie zły, nawet nie pamiętam tego seksu! Nie pamiętam czy się zabezpieczyliśmy! Nic Harry, zero!
- Chodź do środka. Nie będziemy się tak kłócić, bo w końcu się ktoś domyśli.
Weszliśmy do kuchni, chłopcy zastanawiali się dlaczego Mel tak agresywnie wybiegła z domu. No nie miałem innego wyjścia, powiedziałem, że pokłóciła się z Louisem za co zamordował mnie on kilkanaście razy wzrokiem. Justin zaczął do niej dzwonić, jednak nie odbierała telefonu, bo zostawiła go w domu. Byliśmy dość zdezorientowani, nie wiedzieliśmy co robić. Przecież ona nie zna miasta, jest tu pierwszy raz, taka roztrzęsiona. Justin zwyzywał Lou od debili, za co ten się obraził i poszedł oglądać telewizję. Tęsknię za starym Lou, tym Lou, który nie denerwował się na wszystko i wszystkich. Postanowiliśmy jej poszukać. Zgarnąłem Debila ze sobą i zeszliśmy na dół. Byliśmy bez samochodu więc skazani na atak fanek zaczęliśmy kroczyć chodnikiem LA. Nie powiem, że to był genialny pomysł, bo od razu zostaliśmy zaatakowani.

#Selena
Siedziałam z chłopakami w salonie i zastanawialiśmy się co zrobić. Harry z Louisem wyszli jakąś godzinę temu i jeszcze nie wrócili, mam nadzieję, ze szukają. Martwiłam się o nią, w końcu była dla mnie jak siostra, kochałam ją całym swoim sercem. Nagle mój telefon zaczął wibrować, nieznany numer. Wyszłam na balkon i odebrałam połączenie.
- Halo?
- Hej Sel. – Usłyszałam zapłakany głos Mel. – Przepraszam, ze tak wyszłam i pewnie was wystraszyłam, ale nic mi nie jest, wszystko w porządku.
- Jak w porządku Melanie?! Słyszę, że płaczesz. Co się stało kochanie? – Zapytałam troskliwym głosem.
- Tylko masz nikomu nie mówić. Zaraz wracam Tommy. – Usłyszałam jak do kogoś mówi. – Przespałam się z Louisem. – Te słowa już skierowała do mnie. – Byliśmy nawaleni, nawet nie pamiętam co i jak.. – Szlochała do słuchawki. – A potem on powiedział, że to nic dla niego nie znaczyło i załamałam się.
- Matko zabiję debila. – Wysyczałam do słuchawki.
- Nie! Nie rob mu nic i powiedz reszcie, że jestem z Tommym i nic mi nie jest, wyszłam się z nim spotkać.
- Louis z Harrym poszli cię szukać, martwią się.
- Nic mi nie jest Sel. Wrócę wieczorem. Pa. – Rozłączyła się, a ja szybko pobiegłam do salony gdzie siedzieli chłopacy, oraz Louis z Harrym, który widocznie przed chwilą do nas dołączyli.
- Nic jej nie jest, poszła się spotkać z Tommym. – Powiedziałam, a wszyscy z wyjątkiem Lou odetchnęli z ulgą. On mocno napiął mięśnie żuchwy i wydawał się być zły.

#Melanie
Wróciłam do Tommyego i oddałam mu jego telefon. Otarł mi kciukiem łzy z policzka i zabrał w stronę budki z lodami. Uśmiechnęłam się szeroko, a mój humor zaczął się poprawiać. Zaczęliśmy śpiewać i bawić się jak dwójka dzieci w przedszkolu, które dopiero co się poznały. Jednym słowem wariaci na maksa. Raz na jakiś czas jakieś dziewczyny zwróciły na mnie uwagę i poprosiły o autograf. WTF?! Chłopak przez cały czas dziwnie się na mnie patrzył. Zapytał się mnie nagle.
- Dlaczego jesteś taka zdenerwowana?
- Jak ci powiem to mnie skrytykujesz. – Powiedziałam zawstydzona.
- Obiecuję, że nie. – Położył dłoń na swojej piersi, nad sercem.
- Więc wczoraj przyjechał do nas tak jakby mój były. Nie żeby cos, my nigdy nie byliśmy razem. Po prostu połączyła nas niesamowita więź, całowaliśmy się – delikatnie się uśmiechnęłam – przytulaliśmy, prawie byliśmy parą. I nadeszła ta chwila, wróciliśmy do ich domu gdzie czekał na mnie Justin. W wakacje rozkręciłam niezła aferę, najpierw byłam z Harrym, a potem kilka razy widziano mnie z Louisem. Mój brat musiał mnie tłumaczyć przed całym światem, ale to pewnie widziałeś, a ponad to musiałam się ujawnić i od tamtego dnia jestem rozpoznawalna jako siostra Justina Biebera, cioteczna oczywiście. No i właśnie on przyjechał i nawaliliśmy się, przespałam się z nim, a on stwierdził, że to nic dla niego nie znaczyło. Nie żeby coś, ale zabolało mnie to.
- Kochacie się. Nie przespałabyś się z nim jakbyś go nie kochała, nawet po pijaku. Wtedy ludzie są szczerzy, a nie tak jak na co dzień. Kryją się, sama jesteś tego doskonałym przykładem, przez taki czas ukrywałaś kim jesteś. Jak ma na imię ten idiota?
- Louis. – Powiedziałam ledwo słyszalnie. Mojego towarzysza wyraźnie zszokowały moje słowa.
- Zaraz, zaraz. Tomlinson ma z Doncaster zdjęcia z jakąś laską w deszczu. To ty? – Pokiwałam tylko nieśmiało głową. – Więc w sumie to było wasze pierwsze takie zbliżenie?
- Tak, i nawet tego nie pamiętam. Zajebiście, co nie?
- Matko, tak Ci współczuję Melanie. Mam pomysł, idziemy do mnie. Violetta przyjechała na kilka dni, pamiętasz moją kuzynkę z Hiszpanii?
- Sorki Tommy, ale nie dzisiaj. Zadzwonię po Justina i pojadę do domu. Jestem trochę zmęczona.
Pożegnałam się z chłopakiem, a sama poszłam w stronę telefonu, no bo przecież zapomniałam swojego z domu. Wykręciłam numer Justina i czekałam aż odbierze. Jeden sygnał, drugi, trzeci. No telefon się odbiera do cholery jasnej! Druga próba.. Znowu nic. Zadzwoniłam do Sel, tez nie odbierała. I do kogo ja mam zadzwonić? Numeru żadnego z chłopaków na pamięć nie znam, zaraz zaraz. Louis. Pospiesznie drżącymi dłońmi wpisałam odpowiednie cyferki, a potem już tylko słuchałam sygnału. Telefon odebrał dość szybko, a ja nie wiedziałam co powiedzieć.
- Halo? – W słuchawce usłyszałam jego melodyjny głos.
- Lou, tutaj Melanie, mógłbyś mi dać Justina? – Sama słyszałam, że mój głos prawie niezauważalnie drżał.
- Wiesz, pojechał gdzieś z chłopakami na imprezę także nie sadzę żeby to było możliwe.
- Szlag by go trafił… - Powiedziałam zdenerwowana.
- A co się stało? Może ja coś zdziałam?
- Mógłbyś po mnie przyjechać? Jestem w parku Hollenbeck. – W moim głosie była nutka nadziei, sama nie mam pojęcia na co.
- Nie mam auta Mel, przyjechałbym, ale…
- W szufladzie powinny być kluczyki od Range Rovera. W salonie. – Przerwałam mu zdanie.
- W takim razie będę za jakieś pół godziny.
- Nie zgubisz się w LA? – Dopiero teraz skapnęłam się, że on może nie znać miasta.
- Nie zgubię się, imprezowaliśmy tu kiedyś z chłopakami. A jak nie dam rady to mam nawigację.
- Dobra, będę czekała. Pa.
Szybko się rozłączyłam i zaczęłam szybko oddychać. Opadłam na pobliską ławkę i odchyliłam głowę do tyłu. Z torebki wyciągnęłam paczkę papierosów i odpaliłam jednego. Zaczęłam rozkoszować się dymem w płucach. Wypełniał on powoli każdą komórkę mojego ciała wprawiając mnie w swego rodzaju szczęście. Teraz nic wokół mnie się nie liczyło, siedziałam sama z moim jedynym prawdziwym  przyjacielem. No niby jest Alex, ale między nami nie jest już tak samo jak wtedy, wtedy przed sytuacją z poprzednich wakacji. Niby jest Selena, ale ona jest dziewczyną mojego brata i nie może mi poświęcać aż tyle czasu. Skończyłam palić i zaczęłam gapić się w niebo. Zastanawiać się nad samą sobą.. po jakimś czasie usłyszałam przy swoim uchu głos.
- Nad czym się tak zastanawiasz? – To był Louis.
- Nad wszystkim, życiem mój drogi. – Posłałam mu szeroki uśmiech i zmrużyłam oczy.
- Chodź do auta, jedziemy do domu.
Stał dość niedaleko miejsca, w którym ja siedziałam. Zapięłam pas, a on odpalił silnik. Jechał dość wolno, dokładnie tak jak pamiętam. Tamtego dnia jechaliśmy z identyczną prędkością, chcieliśmy spędzić ze sobą jak najwięcej czasu. Ciszę w pojeździe przerywało tylko grające radio. Kątem oka spoglądałam na skupiona twarz Louisa, który wpatrywał się w jezdnię jakby nic poza nią nie istniało, jakby była ona jedynym jego celem. Kiedyś tak nie było, śpiewał ze mną w samochodzie, wariował. Nie był taki jak teraz. Odważyłam spojrzeć się na niego tak żeby to zauważył. Postanowiłam z nim porozmawiać, porozmawiać o tym co zdarzyło się rok temu.
- Louis możemy pogadać? – Zapytałam nie oczekując twierdzącej odpowiedzi, no bo przecież nie miał ochoty na pewno ze mną gadać. Wyluzuj Melanie!
- Jasne, o czym tak bardzo chcesz ze mną porozmawiać? – Uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Wiesz, w sumie o tym co zdarzyło się rok temu w Doncaster i w Londynie. – Spuściłam wzrok na swoje buty.
- Melanie, wydaje mi się, że to jest już zamknięty temat w naszym życiu. Jasno mi pokazałaś, że chcesz skończyć „to”, bo wyjeżdżasz i nie wyobrażasz sobie związku na odległość, a raczej nie chcesz mnie ranić, nie chcesz ranić nas. – Powiedział z nutką irytacji w głosie.
- A co jeśli kłamałam? Jeśli bałam się konsekwencji jakie mogły z tego wyjść? Bałam się zakochać ponownie, ponownie zostać zranioną? – Spojrzałam z nadzieją na chłopaka, zjechał na pobocze i wyłączył silnik. Spojrzał głęboko w moje oczy, w jego niebieskich tęczówkach widziałam Louisa, tego Louisa, a nie jego marną kopię, która przyjechała tu wczoraj.
- Powiedziałbym ci, że popełniłaś błąd i musisz ponieść jego konsekwencje. Nie moja wina, że przypomniało ci się nagle ile dla ciebie znaczę. To co było już się nie odstanie. I wydaje mi się Mel, że spotykasz się z kimś. Pogodziłaś się z tą decyzją, z decyzją jaką podjęłaś.
- Louis, błagam. – Złapałam chłopaka za rękę, lekko się wzdrygnął. – Chce mieć ciebie choćby jako przyjaciela. Wiem, że popełniłam błąd i nie zmienię już tego. – Patrzałam w jego oczy, w których zaczynały zbierać się łzy. – Ej, nie płacz misiek. – Przytuliłam go do siebie, drążek zmiany biegów wbijał mi się w brzuch, ale chciałam pocieszyć chłopaka, który siedział obok mnie. – Co czułeś wtedy jak odjechałam tak zostawiając cię z tym wszystkim, z tymi przemyśleniami?
- Byłem rozłamany. – Otarł łzy z policzka i zaczął tępo wpatrywać się w przednią szybę auta. – Zamknąłem się na kilka dni w pokoju, chłopaki nie mogli mnie wyciągnąć, wpuszczałem do siebie tylko Harrego. Wytłumaczyłem im to chorobą i o dziwo uwierzyli, albo i nie, albo chcieli wierzyć w taki rozwój sprawy, a znali prawdę. Pozbierałem się jakiś miesiąc później, ale już nie byłem tym samym Louisem, nie mogłem żartować, śmiać się z byle czego. Wydawać by się mogło, że dorosłem, ale nie, ja po prostu nadal noszę w sobie ból po stracie ciebie. – Byłam w szoku tego co mówił. – Nadal jesteś dla mnie ważna, nawet bardzo. – Potrząsnął głową. – Nie wiem w ogóle po co ja to ci mówię skoro to i tak po tobie spłynie. – Odwrócił głowę w drugą stronę.
- Chcesz wiedzieć co ja czułam?! – Krzyknęłam do niego i prawą dłonią obróciłam jego twarz w moją stronę. – Bałam się, bałam się jak cholera. Nie chciałam ciągnąć naszej relacji tylko dlatego, ze się w tobie zakochałam! Tak, wiem, że teraz powiesz, że jestem samolubną debilką, ale nie obchodzi mnie to! W końcu mówię to co chciałam ci powiedzieć od dłuższego czasu. Kochałam tamtego Louisa Tomlinsona i dalej go kocham! – W moich oczach stały łzy. Chłopak wyglądał na zmieszanego tym co powiedziałam. – Ale ty już nim nie jesteś. – Wyszeptałam i podciągnęłam kolana pod brodę. – Możesz jechać. – Powiedziałam szorstkim głosem i zaczęłam płakać.
Teraz słyszałam tylko swój szloch i ciche pomruki silnika. Zastanawiałam się po co ja w ogóle mu to mówiłam, przecież wszystko mogło zostać tak jak było. Nie płakałabym teraz znowu przez tego idiotę, siedziałabym spokojnie w fotelu auta i jechała do domu. Mogłam zgodzić się na spotkanie z Violettą, nie doszłoby wtedy do tej sytuacji w samochodzie. Gdy dojechaliśmy na miejsce jak oparzona wyskoczyłam z pojazdu i pognałam do windy. Wjechałam na prawidłowe piętro i zaczęłam w torebce szukać klucza od mieszkania. Otworzyłam drzwi i pobiegłam do swojego pokoju. Zaczęłam płakać w poduszkę, mogłam przecież tego nie mówić.

czwartek, 19 grudnia 2013

Rozdział 1 cz. 2 (12)

Hej ludzie! Dzięki za komentowanie, nie bedę chamska nie ustawię limitu, bo moim zdaniem jest to rzeczą bezsensowną. Więc oto tutaj przedstawiam wam pierwszy rozdział części drugiej! Komentujcie :) P.S Dzięki dzięki dzięki za pierwszego obserwatora aaaa!


#LA, rok później
Wnosiłam z Justinem ostatnie pudła do naszego mieszkania. Mamuśka pozwoliła mi się tutaj przeprowadzić pod pewnym warunkiem. Miałam pójść na studia. Za tydzień miała przyjechać do nas w odwiedziny Alex, która została w naszym kochanym miasteczku. Brat poczochrał mnie po mojej krótkiej czerwonej czuprynie, zmieniłam kolor na wakacje. Właśnie.. To rok temu zdarzyły mi się zarazem najpiękniejsze, ale i najgorsze wakacje w moim życiu. Do dziś nie mogę sobie wybaczyć, że odsunęłam od siebie miłość. Po raz kolejny wsiadłam do windy i zjechałam po kolejną część kartonów, coś czuję, że ta przeprowadzka zajmie nam dłuższą chwilę.
- Będę miał dla ciebie niespodziankę. – Szepnął mi na ucho Justin.
- Ale mam nadzieję, że nie dzisiaj wieczorem, bo umówiłam się z Tommym.
- Znowu on Mel? Myślałem, że z nim skończyłaś.
- Utrzymujemy kontakt od końca poprzednich wakacji. Ucieszył się gdy dowiedział się, że przeprowadzam się do Los Angeles. Umówiliśmy się.
- On ci złamał serce!
- Ty też złamałeś serce Sel i jakoś ci wybaczyła! – Ups.. Czuły punkt Jusa..
- Wiesz co? Chyba popełniłem błąd zabierając ciebie tutaj. Skoro masz cały czas mi to wypominać.. Dziękuję bardzo za taką siostrę. – Winda się zatrzymała i mój brat z niej wysiadł.
- Przepraszam Justin no!
- I nie ma mowy, dzisiaj wieczorem masz być w domu.
- Ale Justin! Mam te 20 lat mam prawo sama o sobie decydować!
- Jak rok temu sama o sobie decydowałaś to wyszła z tego niezła maniana. – Teraz to on mi pojechał. Posłałam mu wrogie spojrzenie i ruszyłam po kartony.

#Londyn, dzień wcześniej, perspektywa Louisa
- Debile ogarnąć! – Wydarłem się i rzuciłem się na kanapę. – Niall odłóż ten wazon i nie pij z niego wody! Jak wyglądasz!?
- Louis, co ja powiem Perrie? Oni nie ogarną.. – Jęczał mi do ucha przerażony Malik.
- Zayn, posłuchaj. Powiemy jej na wejściu, że oni są tymi nienormalnymi z zespołu. Zamkniemy ich w łazience na górze, a ja z Liamem wszystko ogarniemy.
- Właśnie.. Gdzie jest Liam?!
- Pojechał do restauracji po jakieś żarcie, bo Niall wszystko zżarł.
- O matko..
- Zayn rozumiem, że to twoja pierwsza dziewczyna, ale nie stresuj się aż tak bardzo, to tylko randka.
- Łatwo ci mówić, ciebie ubóstwiają laski, słuchają się. Taka Melanie od razu pojechała z tobą do Doncaster.. A to jest moje pierwsza dziewczyna!
- Kochany, z Melanie to była inna historia. Była załamana to się posłuchała. Zauważ, że nie mam dziewczyny, fanki podejrzewają, że jestem gejem, a Harry dostarcza im tylko dowodów.
- Boże, a jak Perrie odkryje, że miałem faceta? Co ja jej powiem?
- Nie przyznasz się do tego stary, oszczędzisz jej szczegółów.
- Ale ja nie wiem jak zachowywać się w stosunku do kobiet! – Jęczał dalej mulat.
- Właśnie po to zaprosiłeś ją do domu, nauczysz się.
- Louis, jesteś zajebistym przyjacielem. 
Chłopak przytulił się do mnie mocno, wręcz zawiesił na szyi i zaczął mnie dusić. Nie wyglądało to normalnie, bo ja objąłem go w talii i zacząłem ściskać na pocieszenie. Huśtaliśmy się i huśtaliśmy, a Malik wcale nie chciał mnie puścić. Zaczął nawet nucić jakąś piosenkę i podśpiewywać pod nosem. Staliśmy tak centralnie naprzeciwko drzwi wejściowych. Nagle uchyliły się one i Liam do domu wprowadził cudną dziewczynę. Była ona dość niska i miała blond włosy. Oczy miała mocno podkreślone eyelinerem i tuszem do rzęs, szeroko się uśmiechała. Gdy nas zobaczyła zrobiła niewiedzącą  minę, a Liam przybił sobie facepalma. Odskoczyłem od Zayna i obróciłem go przodem do dziewczyny. Zauważyłem, że spalił buraka i zaczął gapić się w podłogę. Dałem mu kopniaka żeby popchnąć go do przodu, jednak nie uzyskałem wymarzonego efektu. Runął on plackiem na ziemię prosto przed buty pani Edwards. Wybuchłem głośnym śmiechem jak i reszta ludzi na korytarzu włącznie z uroczą blondyneczką. Uklęknęła ona przed Zaynem i pomogła mu wstać. Wtuliła się w jego tors i złożyła delikatny pocałunek na jego policzku.
- Pezz chciałbym żebyś poznała resztę One Direction. – Objął ją w talii i podprowadził do mnie. – To jest Louis, Liama chyba już znasz. – Dziewczyna pokiwała głową żeby potwierdzić słowa chłopaka i podała mi malutką dłoń. – Harry! Nialler! – Krzyknął i pojawili się ci idioci. Przedstawił obydwu dziewczynie i zabrał ją do jadalni na kolację.
Ja w tym czasie pobiegłem do swojego pokoju, żeby jak codziennie posiedzieć przed komputerem. Hasło do mojego laptopa znałem tylko ja więc nikt nie miał pojęcia co na nim miałem. Pojawiła się moja piękna tapeta, a na niej Melanie i Ja u moich rodziców na kanapie. Chyba Lottie zrobiła nam to zdjęcie i wysłała mi któregoś dnia na maila. Włączyłem pierwszy lepszy potral plotkarski. Melanie była ostatnio na jakiejś gali z Justinem. Wyglądała na szczęśliwą, w porównaniu do mnie. Ją jakoś obeszła cała ta sprawa z nami, bo nas przecież nie ma. Otrząsnąłem się z tej myśli, przecież nas nigdy nic nie łączyło. Co ja sobie w ogóle wyobrażałem? Rzuciłem zwiniętymi skarpetkami do walizki i się uśmiechnąłem, dlaczego? Sam nie wiem. Nie jestem już takim pogodnym Louisem, a wszystko przez nią. Stałem się drugim Daddy Directioner. Chłopaki jutro jechali do LA, ja miałem ambitny plan spędzenia całych wakacji z rodziną. Także ja z chłopakami nigdzie nie jadę.

#LA, następny dzień, wieczorem, po przeprowadzce.
- Wychodzę Justin! – Krzyknęłam i już naciskałam klamkę.
- Nie Mel. Nie możesz. – Brat złapał mnie za nadgarstek.
- Niby dlaczego? – Zapytałam go bezczelnie.
- Zawsze musisz psuć sobie niespodzianki. – Warknął. – Chłopaki dzisiaj przyjadą, będą tu za jakieś pół godziny.
- Że jacy chłopacy?
- Że One Direction. – Prawdopodobnie w tym momencie miałam oczy jak pięciozłotówki. – Ale bez Louisa. – Na szczęście.
- To muszę zostać? – Brat pokiwał twierdząco głową. – No dobra.
- Sel będzie za piętnaście minut. – Doinformował mnie jeszcze.
- Co my zjazd rodzinny organizujemy? – Zaśmiałam się. – A tak w ogóle to na ile przyjeżdżają?
- Na całe wakacje, w międzyczasie mają tutaj kilka koncertów.
- Ale co będą grali bez Louisa? – Jego imię ledwo przeszło mi przez gardło.
- Nie no, on będzie przyjeżdżał na koncerty, mają ich tu chyba ledwo trzy. Chce spędzić wakacje z rodziną. – Ta, już to widzę. Unika mnie, zwyczajnie mnie unika! Nie żebym czuła się zraniona, czy coś, ale.. – Mel tylko błagam, nie drzyj kotów ze Stylesem, wybacz mu, czy coś. Chcę mieć spokój w domu.
- Postaram się braciszku.
Uśmiechnęłam się szeroko, zdjęłam buty i odwołałam spotkanie z Tommym. Wbiegłam po schodach do swojego pokoju i walnęłam się na łóżko. Zaraz miały przyjechać te wariaty, ale bez tego wariata. Z jednej strony cieszyłam się z tego, a z jednej nie. Jakiś czas później usłyszałam, że przyszła Sel, krzyknęłam do niej tylko „cześć” i dalej leżałam rozmarzona. Ehh, zapowiadają się miłe wakacje.

#Justin
Melanie spała skulona na swoim łóżku, nie miałem serca jej budzić, tak samo i Sel. Z moją dziewczyną czekaliśmy na chłopaków, którzy mieli zjawić się lada moment. Wyjrzałem przez okno i podziwiałem ocean, który znajdował się centralnie przed naszym wieżowcem. Usłyszałem pukanie do drzwi, Sel momentalnie do nich doskoczyła i zaczęła się ściskać z czterema, zaraz z pięcioma chłopakami. Coś mi to nie gra, Louisa miało nie być. Miał dość niezadowoloną minę, jak dziecko, któremu zabrano zabawkę. Podszedłem do nich i się przywitałem.
- Miała być was czwórka, co cię Lou skłoniło do zmiany decyzji? – Zapytałem i przytuliłem do siebie Sel.
- Simon załatwił nam tu więcej koncertów, nie trzy, ale trzynaście. To byłby już problem tak latać. – Odpowiedział mi chłopak ze skwaszoną miną.
- Gdzie Melanie? – Zapytał blondyn.
- Śpi, zasnęła jakieś dziesięć minut temu. Spokojnie dołączy do nas później. To co organizujemy dzisiaj popijawę? – Zatarłem dłonie w nadziei.
- Chyba cię Justin pogięło? Nie dam wam się tu upić! – Sprzeciwiła się Selena.
- No to ty misiu będziesz się oszczędzać, a poza tym będziemy grzeczni. – Uśmiechnąłem się uroczo do mojej dziewczyny. Westchnęła tylko głośno, a cała reszta się zaśmiała. – Musicie być głodni, chodźcie do kuchni. I wybaczcie mi małe nieogarnięcie tutaj, ale dopiero co się przeprowadziliśmy i lekko jeszcze nie ogarniamy, nie rozpakowaliśmy się do końca.
Ruszyliśmy do kuchni, dałem chłopakom kanapki, no bo co ja więcej im zrobię w pięć minut. Gdyby Melanie nie spała toby coś ogarnęła. Zauważyłem, że niektórzy z chłopaków zmienili się od zeszłego roku. Zayn siedział wiecznie uśmiechnięty, ciągle wszystkich zabawiał, Harry był taki jak kiedyś, uroczy i zabawny, Niall jak to Niall pożerał wszystko co mu w ręce wpadło i Liam i Louis. Zatrzymam się na chwilę przy tym ostatnim. Posłał nam czasami blady uśmiech, ale tak to siedział i się nie odzywał, a to było dość dziwne jak na niego. Strasznie upodobnił się do Liama, który się wyluzował. Usłyszałem, że któreś z drzwi na górze się uchylają, a później tylko kroki na schodach. Chwilę później w kuchni pojawiła się czerwona czupryna Melanie. Dziewczyna przecierała zmęczone oczy. Gdy zobaczyła chłopaków jej oczy zamieniły się w pięciozłotówki. Wybiegła w pośpiechu z pomieszczenia, nikt poza mną chyba jej nie zauważył. Wróciła po jakichś dziesięciu minutach z szerokim uśmiechem na twarzy i pełnym makijażem, przebrana. Nie ogarniam czasami mojej siostry.
- Hej chłopcy! – Krzyknęła na wejściu ze sztucznym uśmiechem. Louis gapił się na nią jak idiota, a ona posłała mu tylko krótkie spojrzenie, po którym od razu lekko posmutniała.
- Hej Mel! – Odezwał się chór zgranych głosów.
- To co dzisiaj robimy? – Zapytała się przytulając Sel od tyłu. Ej! Ona jest moja.
- Justin urządza nam wielkie chlanie! – Krzyknął Harry i przybił piątkę z Niallem. Ahha, spoko.
- To rewelacyjnie. Wiecie miałam na dzisiaj plany, ale jak Justin mi powiedział, że dzisiaj przyjeżdżacie to tak nie mogłam się doczekać, że zostałam w domu. – Ostatnie słowa praktycznie wysyczała w stronę Harrego. Louis z troską patrzał na przyjaciela jakby chciał mu powiedzieć: „Stary masz przechlapane.” Mel uśmiechnęła się tylko arogancko pod nosem. Standardowa siostra.
- Mel mieliśmy umowę. – Powiedziałem do niej i wskazałem wzrokiem na Hazze.
- Wybacz braciszku, ale nie mogłam się powstrzymać. – Zachichotała jak to nie ona.. Coś dziwnego się z nią dzisiaj dzieje, doprawdy.

#Melanie
Stałam w tej kuchni i mogłam bezczelnie gapić się na jego.. włosy. Nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy, choć nasze spojrzenie parokrotnie się skrzyżowało. O całej historii wiedziała tylko Sel, która jakby dotykiem chciała mnie pocieszyć. Poszłam do salonu i walnęłam się na kanapę. Popijałam ze swojego kubka gorącą herbatę, którą chwilę temu sobie zrobiłam. Założyłam nogi na nasz szklany stół, który jak obstawiam nie przeżyje naszej pierwszej imprezy. Upiłam kolejny łyk herbaty i głośno westchnęłam. Miejsce obok mnie ktoś zajął. Odwróciłam niby od niechcenia głowę w stronę owego osobnika. Ujrzałam jego niesamowite zielone oczy i loczki w nieogarze, uśmiechnęłam się nawet pod nosem. Harry.
- Możemy pogadać? – Zapytał lekko ochrypłym głosem.
- Już rozmawiamy. – Byłam za miła. – A przynajmniej możemy zacząć.
- Przepraszam Mel, widzę, ze jesteś dla mnie miła na siłę, ale..
- Spokojnie Harry, to jest przeszłość i tego się nie odkopuje. Wybaczyłam ci już, a przynajmniej tak mi się wydaje. Owszem Justin prosił mnie żebym była dla ciebie miła, ale nie zmuszam się do tego. Wybuchłam tak dzisiaj, bo byłam umówiona na randkę i nie poszłam przez wasz przyjazd..
- Nie musiałaś czekać. Dalibyśmy radę bez ciebie kochana. – Powiedział i mnie do siebie przytulił. – Tak bardzo tęskniliśmy.
- Kto tęsknił ten tęsknił. – Westchnęłam cicho, wydaje mi się, ze nie usłyszał.
- On też. – A jednak słyszał. – Opowiedział mi o wszystkim. Nie chcę cię obwiniać, ale..
- Harry wiem, że wina leży po mojej stronie, nie musisz mnie tłumaczyć. – Odsunęłam się od chlopaka i spojrzałam mu w oczy. – To ja spieprzyłam, bo ja go odtrąciłam. Bałam się, że będzie jak z tobą, nie chciałam wtedy rozgłosu, nie aż takiego. Jakbym to wytłumaczyła? Byłam ze Stylesem, ale Tomlinson mnie mu odbił? Prawie rozwalilam zespół?
- Nie rozwaliłaś. Każdy ma prawo do popełniania błedów, nawet ty. Jesteś niesamowita dziewczyną, nie przejmuj się Lou, kiedyś mu przejdzie, a wtedy normalnie porozmawiacie. Powinniście chociaż spróbowac przed Justinem skoro zarówno on jak i pewnie ty sądzicie przed ludźmi, że między wami nidgy nic nie zaszło.
- Masz rację, ide z nim pog… - Już wstawałam z sofy gdy do salony weszła cała reszta w tym Justin z flaszkami.
- Zaczynamy impreze! – Krzyknął i podniosł trunki do góry.
Opadłam z powrotem na sofę i głośno westchnęłam. Wyjęliśmy z któregoś z nierozpakowanych kartonów karty i zaczelismy grać. Zaczęło się niewinnie od pokera bez płacenia, bez niczego. Po rozwaleniu pierwszej flaszki Harry wpadł na pomysł rozbieranego. Nie wszystkim ten pomysł się zbytnio spodobał wiec ustalilismy, że nie sciągamy bielizny. Najbardziej komfortowe było to chyba dla mnie i Sel, bo byłyśmy jedynymi dziewczynami w towarzystwie. Po dwóch godzinach odłożylismy jednak karty, bo zaczęły nam się rozmazywać. Poza tym nie mieliśmy się już z czego rozbierać nie licząc Hazzy, któremu zostały skarpetki. Wtedy Zayn zaproponował grę w butelkę. Prawda czy wyzwanie. No i on pierwszy kręcił. Wylosował Harrego.
- Hazzy, kochałeś Melanie? – Zaczął z grubej rury, niema co.
- Jak siostrę, przyjaciołkę. Przepraszam Melanie, ale dalej cię tak kocham. – Zrobiłam tylko głośne „Aww” i przytuliłam Loczka. Kręcił, trafił na Louisa. – Największa słabość Tommo?
- Jej oczy. – Spojrzał głęboko w moje oczy, a ja tylko próbowałam się nie zakrztusić trunkiem, którego właśnie nabrałam do ust. Doskonale wiedziałam, ze chodzi o moje oczy. Zakrecił butelką, ja.. – Największa słabość Melanie? – Głośno przełknęłam ślinę.
- Jego dotyk. – Praktycznie wyszeptałam, chyba każdy jednak to słyszał, ba zaczeli klaskać. Zaczełam się śmiać żeby rozluźnić atmosferę.
- Tommiego kochana? – Zapytał Hazzy, który chyba chciał ratowac zarówno moją jak i dupę Louisa. Zauwazyłam to, bo posłał mu spojrzenie które wyrażało więcej niż tysiąc słów. – To co, bo takie pytania będą nudne. Wyzwania? – Zapytał chłopak na co wszyscy się zgodziliśmy.
Liam własnie wychodził w samych bokserkach żeby przejechać się winda na sam dół i z powrotem. Mieszkaliśmy na jednym z ostatnich pięter. Miał pecha, bo spotkał rodzinę z trójką dzieci, wrócił z podbitym okiem. Makijarzystki wszystko ukryją. Zaczynało mi się robić zimno, założylam na ramiona jakąś niebieską koszulę, która leżała obok mnie. Graliśmy i graliśmy, aż ktoś postanowił się na mmnie zemścić za moje chamskie zadania. „Pocałuj Louisa.” Te dwa słowa padły z ust Zayna. Posłałam mu nieawistne spojrzenie i spojrzałam na Louisa, który wyglądał na mega zdziwionego. Wydaje mi się, że oboje nie wiedzieliśmy co zrobić. W końcu on jakby chciał już to mieć za sobą przysunął się do mnie i obrócił twarz w moją stronę. Bałam się lekko.
- To tylko gra Mel. – Szepnął tak, że tylko ja to słyszałam. Zbliżyłam szybko swoją twarz do jego twarzy i złożyłam na jego ustach czuły pocałunek. Jedną ze swoich dłoni dotknął mojego policzka i wpił się w moje usta, pogłebił pocałunek, odpłynęłam. Wyczuł to chyba, bo przerwał tą piękną chwilę i walnął mnie w ramie.
- No i to było coś! – Krzyknął Zayn i zaczął się śmiać.
Zapięłam koszulę, którą miałam na sobie, chwyciłam paczkę papierosów z szuflady. Wyszłam na balkon, wieczór, a raczej już noc była ciepła. Zaciągnęłam się dymem z papierosa i rozkoszowałam się chwilą. Nikotyna zaczęła rozpływać się powoli po moim ciele dając ukojenie. Robiłam to odkąd wyjechałam z Londynu, musiałam jakoś odreagować to co zrobiłam.
- Od jak dawna to robisz? – Zapytał ten głos zabierając mi z dłoni papierosa i zaciągając się.
- Od końca poprzednich wakacji. – Odpowiedziałam cicho, bałam się tego co zaraz zacznie gadać.
- Ten pocałunek nic nie znaczył Mel, nie martw się. A tak poza tym to pięknie wyglądasz w mojej koszuli. – Lou uśmiechnął się do mnie i ponownie się zaciągnął. Stał koło mnie w samych bokserkach paląc ze mną papierosy, genialnie. Wyjęłam kolejnego i go podpaliłam.
- A ty od jak dawna palisz? – Zapytałam się go i spojrzałam mu w oczy wypuszczając dym z płuc.
- Od końca poprzednich wakacji. – Powtorzył moje słowa i zadziornie się uśmiechnął.
- Ty się nigdy nie zmieniłeś! – Krzyknęłam i weszłam do salonu gdzie siedział już tylko Harry z trzema flaszkami..
- Czekam na was! Wszyscy poszli spać, a my tu jeszcze mamy tyle do rozpracowania!


sobota, 14 grudnia 2013

Liebsten Awards

Więc z reguły nie bawię się w takie łańcuszkowe rzeczy, ale już odpowiem na pytania, podkreślam, że nikogo nie nominuję, bo wiem ile ja sama zwlekalam z odpowiedzeniem na te oto pytania. Dwie nominacje, z które z całego serca dziękuję i tylko z czystego poczucia wdzięczności odpowiadam na Wasze pytania.

I. nominacja od Daisy Angel

1.Co skłoniło cię do założenia bloga ?
Hmm, do założenia drugiego już bloga skłonił mnie pomysł na nowe opowiadanie, a jestem osobą, która bardzo, ale to bardzo lubi pisać więc długo nad tym nie myślałam, chciałam się z kimś podzielić tym co tworzę. 
2. Ulubiony cytat ?

"Nie znasz składu powietrza, którym oddychasz? To powierze Cię zabija (...)"
3. Ulubiona książka ?

Jeju.. "Cmętarz Zwieżąt" S. Kinga
4. Jakiego bloga byś poleciła innym ?

http://foreveryoungonedirection-a.blogspot.com/ jeden z moich ulubionych :)
5. Ostatnio obejrzany film ?

hmm, "This is us" a na ogół sporadycznie oglądam filmy
6. Jakiego bloga odwiedzasz codziennie ?

codziennie sprawdzam "Reasons why Larry is Real" 
7. Ile godzin dziennie spędzasz na swoim blogu ?

Dziennie to jakieś poł godzinki
8. Twoje hobby ?

moim hobby jest pisanie :) 
9. Jakiej muzyki słuchasz ?

trochę punk rocka i popu
10. Jakie jest twoje największe marzenie ?

Zdać z geografii . XD
11. Czego nauczył cię twój idol ?

Że nie warto się poddawać i brnąc do tego co się postanowiło. Nie zawsez los będzie nam pomagał zdobyć to czego pragniemy, często będzie nam rzucał kłody pod nogi. 





+ miałabym w planach zrobienie Twitcama w następny weekend, jbc odzywajcie się w komentarzach, albo na asku :)

czwartek, 12 grudnia 2013

Rozdział 11.

Więc dzisiaj notka na początku rozdziału. Wstawiam go dzisija bo aż kipię ze zniecierpliwienia, mam go gotowego od zeszłego tygodnia. Jest to ostatani rozdział części pierwszej, którą przyznam, ze dość słabo rozplanowałam. Mam nadzieję, że spodoba się Wam on i, że Was nie zawiodłam.No i przepraszam za takie zakończenie, w przyszłym tygodniu wchodzimy z nową częścią.

P.S. Dziękuję Wam za komentarze pod tamtym rozdziałem. MASSIVE THANK YOU!


- Louis.. – Głośno przełknęłam ślinę.
- Wiem, musimy pogadać. – Tępo wpatrywał się w przednią szybę, po czym przeniósł swój smutny wzrok na mnie.
- Lepiej żeby nikt nie dowiedział o tym co zdarzyło się w Doncaster. – Ściszyłam głos. – Najlepiej będzie jak zapomnimy o sobie.
- Ale jak ty to sobie wyobrażasz Melanie? – W jego głosie słyszałam rozpacz.
- Przepraszam.
Wybiegłam z samochodu ze łzami w oczach zaczęłam biec przed siebie. Usiadłam na ławce w parku i ukryłam twarz w dłoniach. Poczułam prawdopodobnie jego ramię na moich plecach, za trzęsłam się lekko, bałam się jego dotyku. Przytulił mnie do siebie, dlaczego to robił? Uspokajał mnie, nucił piosenki po nosem. W końcu gotowa byłam coś powiedzieć.
- Przepraszam Lou, ze tak wyszło.
- Ale w sumie dlaczego Mel? Dlaczego? – Znowu ta rozpacz.
- Bo i tak nadszarpnę wizerunek Justina, wystarczy, że świat dowie się, że ma taką siostrę. Nie chcę zaszkodzić też twojemu wizerunkowi.. Louis przepraszam. – Ciągle płakałam.
- Chodź do domu, bo chłopaki pewnie martwią się co się dzieje. – Powiedział głosem bez emocji i pociągnął mnie za sobą.

*Justin*
Denerwowałem się, bo podjechali już pod dom a ich jeszcze nie było! Zabiję Melanie własnoręcznie, uduszę! Drzwi się uchyliły, ujrzałem moją zapłakaną siostrę, a zaraz za nią Louisa z kamienną twarzą, nie wiedziałem co o tym sądzić. Dziewczyna wtuliła się w moją koszulkę i zaczęła płakać. Wokół nas zebrali się wszyscy, którzy byli w domu, nawet Harry, który boi się do mnie zbliżać. Posłałem mu groźne spojrzenie i od razu wycofał się na górę do swojego pokoju. Melanie kurczowo trzymała się mojej koszulki, nie chciała jej za Chiny Ludowe puścić. Spojrzałem na Louisa i się zapytałem.
- Co jej zrobiłeś? – Chłopak wyglądał na wyraźnie zszokowanego. Mel podniosła głowę i na mnie spojrzała.
- On nic… Po prostu smutno mi, że musimy już jechać braciszku. – Przytuliłem ją mocniej do siebie.
- Siostra, nie płacz.. Może się jeszcze kiedyś spotkacie. Musimy już jechać, konferencja czeka. Poczekaj tu chwilę, a ja pójdę po walizki, okej? – Pokiwała tylko twierdząco głową.
Chwilę później gdy schodziłem zobaczyłem ja i chłopaków robiących grupowego miśka. Sam się wzruszyłem, pożegnałem się z chłopakami i we troję wyszliśmy z domu. Musiałem z Melanie w samochodzie omówić to co może mówić, a co nie. Widziałem, że próbowała się uspokoić, na szczęście miejsce do którego jechaliśmy było dość daleko. Miała jakieś pół godziny. Gdy wyglądała na nieźle uspokojoną zagadałem do niej.
- Melanie, musisz wiedzieć co możesz powiedzieć. Nie możemy zniszczyć wizerunku ani mnie, ani Harremu, ani tobie.
- A dlaczego nie mogę mu zniszczyć wizerunku?! Przecież mnie zranił! Mam prawo powiedzieć cała prawdę! – Krzyknęła dziewczyna tak, że widziałem Alex wbijającą się w siedzenie.
- Zrób to dla dobra reszty zespołu, proszę cię, to nie jest takie łatwe jak ci się wydaje Melanie. Show-biznes pełen jest kłamstw i nie można być aż tak do końca szczerym. Ja rozumiem, że jest ci przez niego ciężko, ale nie niszcz tego na co oni tyle pracowali. Niedługo będą promowali drugą płytę i nie potrzebują rozgłosu polegającego na tym, że ich menadżer ustawia wszystkie ich związki.
- Dobra co mogę mówić? – Mruknęła do mnie.
- Więc ustaliłem z Harrym, że powiesz, że rozstaliście się w porozumieniu i między wami nadal panują przyjazne stosunki. Po prostu do siebie nie pasowaliście i stwierdziliście, że nie warto tego ciągnąć, zostaliście przyjaciółmi. – Uśmiechnąłem się do niej.
- Brednie.. – Mruknęła pod nosem.
- A co do twoich zdjęć z Louisem.. – Zacząłem. – Trochę ciężko wybrnąć z tej sytuacji, bo on niedawno rozstał się z Eleanor. Więc wersja jest taka, że przyjaźnisz się z nim tylko, a przyjaciele przecież chodzą razem na zakupy. Nie wydaje mi się żeby brukowce to chwyciły, ale warto spróbować. Poza tym nie pokażecie się razem w najbliższym czasie więc nie będą miały podstaw żeby wmówić wam coś więcej. No i ostatnia kwestia. Ty. Muszę powiedzieć prawdę i tylko prawdę w tym wypadku. Rozmawiałem już z twoją mamą i nie damy rady wyjść z tej sytuacji inaczej. Za dużo pojawiałaś się ostatnio w mediach siostrzyczko.
- Nie mogę zostać bezimienną dziewczyną Harrego Stylesa, która rozwala zespół mając romans z jego przyjacielem Louisem Tomlinsonem? – Zapytałam sarkastycznie.
- Nie siostro. Uwierz mi, będzie dobrze.

*narracja trzecioosobowa*
Brunetka weszła tylnym wejściem do budynku, a zaraz za nią dwójka innych ludzi. Oczy miała spuchnięte od płaczu, cała się trzęsła, wyraźnie się czegoś bała. Usiadła na fotelu, który był już dla niej przygotowany, jakaś kobieta zaczęła ją malować, inna wybierać ubrania. Nie mogła źle wypaść na oczach mediów, choć i tak część ludzi miała ją za zołzę chcącą zniszczyć One Direction. Założyła na swoje chude nogi obcisłe czarne rurki, zapięła bez chęci do życia rozporek i przez głowę wciągnęła beżowy sweter. Chłopak pociągnął ją w stronę kolejnych drzwi. Oślepił ją błysk fleszy, ogłuszyły krzyki dziennikarzy, była wyraźnie zszokowana, nie wiedziała co ze sobą zrobić. Miała ochotę uciec, ale wiedziała, że już na to zdecydowanie za późno. Z utęsknieniem spojrzała w stronę właśnie zamykających się drzwi. Usiadła na przygotowany dla niej krześle i tępym wzrokiem zaczęła wpatrywać się w kartkę, która przed nią leżała.
- Najpierw pytania o trasę! – Krzyknął chłopak, któremu towarzyszyła.
Na chwilę podniosła głowę i się lekko do niego uśmiechnęła. Przebywanie tutaj zdecydowanie nie przynosiło jej jakiejkolwiek radości, była wyraźnie tym przybita. Pod stolikiem chłopak uścisnął jej dłoń starając się ją w jakiś sposób wesprzeć, posłała mu tylko pełne wdzięczności spojrzenie. Pytania o trasę się skończyły. I co teraz będzie? Spojrzała przerażonymi oczami na reportera, który jako pierwszy zadał o nią pytanie Justinowi, chłopakowi, któremu towarzyszyła.
- Kim jest dziewczyna, którą ze sobą przyprowadziłeś? – Teraz to ona mocniej ścisnęła jego dłoń, jakby bała się tego co za chwilę nastąpi. Lekko przymknęła oczy i wsłuchiwała się w słowa chłopaka.
- To jest moja kuzynka. – Uśmiechnął się do niej pocieszająco.
- Jak to jest możliwe, że dopiero teraz dowiedział się o niej świat, nigdy nie pokazywałeś się z nią. – Reporterzy szukali sensacji we wszystkim co dotyczyło tego chłopaka, który osiągnął sukces dzięki swojemu talentowi. Im większy skandal tym więcej pieniędzy przecież dostaną.
- Chciałem uchronić Melanie przed całym światem mediów, przed skandalami. Chciałem aby była jak każda normalna dziewczyna, żeby miała normalne życie. – W głosie chłopaka słychać było opiekuńczość, którą otaczał dziewczynę. Troszczył się o nią jak tylko najlepiej mógł.
- Możemy jej zadać kilka pytań? – Jej puls przyspieszył, bała się właśnie tego.
- Jeśli wyrazi na to zgodę to proszę bardzo. – Puścił jej dłoń, a ona delikatnie skinęła głową na znak, ze się zgadza.
- Melanie, niedawno pojawiły się twoje zdjęcia z Louisem Tomlinsonem, jednym z członków znanego boysbandu One Direction, a o ile to ty byłaś na tych wszystkich zdjęciach to jesteś w związku z innym członkiem tej grupy, Harrym Stylesem. Więc moje pytanie, czy zdradzasz swojego chłopaka? – Szuka sensacji, uśmiechnął się do niej wrednie, widział, że jest lekko zmieszana.
- Nie można zdradzać kogoś z kim nie jest się w związku. – Zaczęła pewnym głosem dziewczyna. Mówiła pewniej niż wyglądała. – Owszem, byliśmy z Harrym parą, o czym świadczy część zdjęć, które macie, ale rozstaliśmy się w zgodzie, nie nadawaliśmy się na związek. I uprzedzę wasze kolejne pytanie dalej się przyjaźnimy.
- Więc co cię łączy z Louisem Tomlinsonem? – Dziewczyna lekko zadrżała gdy usłyszała to pytanie, jej puls ponownie przyspieszył, bała się odpowiedzi na to pytanie, wyraźnie nie chciała na nie odpowiadać.
- Jesteśmy przyjaciółmi, przyjaciele przecież mogą chodzić razem na zakupy. Mam prawo przyjaźnić się z kim chcę, a Louis jest świetnym chłopakiem, z którym rewelacyjnie się dogaduje więc ma prawo mieć przyjaciół takich jak ja czy Justin. Co gdybyście zobaczyli mojego brata z nim na zakupach powiedzielibyście to samo? Oni na pewno mają romans!? Nie? Też mi się tak wydaje, więc nie próbujcie dopisywać do waszych historii czegoś czego nie ma.
- W świecie show-biznesu istnieje coś takiego jak „bearding”, a może ty po prostu byłaś brodą Harrego Stylesa?
- Zabawne. – Dziewczyna się zaśmiała. – Nie, nie byłam brodą. Z Harrym chcieliśmy spróbować być razem, ale nie każdemu wychodzi tak jakby chciał. – Chłopak siedzący obok był pod wrażeniem dziewczyny, pod wrażeniem tego, że nie dała się pożreć tym hienom siedzącym i zadającym dziwne pytania. – Poza tym Harry nie miałby czego ukrywać, nie czego ale kogo.
- A Larry Stylinson? W internecie istnieje wiele stron publikujących masę dowodów na istnienie związku pomiędzy Louisem, a Harrym. – Pewnie niejedna fanka zastanawiała się nad tym związkiem pomiędzy tą dwójką, a taki wywiad tylko pomaga im w to wierzyć.
- To niemożliwe, bo.. – tu przerwała, bo chciała coś powiedzieć jednak szybko wybrnęła z sytuacji – bo ani Louis, ani Harry nie mają skłonności homoseksualnych. Zauważyłabym to będąc w związku z jednym z nich, poza tym jestem ich przyjaciółką i nie wydaje mi się, że udałoby to im się przede mną to zataić, jestem osobą, która wyczuwa takie rzeczy. – Na znak, ze jest pewna tego co mówi uśmiechnęła się bezczelnie w stronę reporterów. – Jeszcze jakieś pytania? – Zapytała bezczelnie. – Nie? No to ja już może wyjdę.
Justin podziękował za konferencję i wyszedł za dziewczyną. Był pod wrażeniem tego w jaki sposób dała sobie radę z dziennikarzami. Widział jednak, że za kulisami ledwo trzymała nerwy na wodzy. Przytulił ją i zaczął mówić, że była genialna, zaczął ją pocieszać. Ona jednak była przerazona tym, ze musiała kłamać. Poprosiła o chwilę samotności i poszła do łazienki.

*Mel*
- Sel błagam, błagam, odbierz. – Płakałam do słuchawki, tylko jej mogłam to powiedzieć, tylko jej.
- Co się stało Mel? – Usłyszałam znajomy mi głos dziewczyny. – Boże nie płacz.. Ja rozumiem, ze to przez tą konferencję, ale nie płacz, wszystko będzie dobrze.
- To nie przez to. – Powiedziałam cicho i znowu zaczęłam płakać.
- Co się stało kochanie? – Zapytała troskliwym głosem.
- Muszę ci coś powiedzieć, ale obiecaj, że to nie wyjdzie pomiędzy nas dwie.
- Obiecuję. – Słyszałam, ze przechodzi z jakiegoś pomieszczenia do innego.
- Gdyby Justin powiedział ci, że dzień, najcudowniejszy dzień twojego życia nic dla niego nie znaczył, wybaczyłabyś mu? – Mój głos się lekko łamał gdy to mówiłam.
- Pewnie tak. Melanie o co chodzi?
- Bo Louis… - Nie dokończyłam zdania.
- Melanie, nie chcę cię załamywać, ale do sieci wypłynęło dość niewyraźne zdjęcie.. On się na nim całuje z jakąś dziewczyną. – W głosie mojej przyjaciółki słyszałam, ze boi się mi to powiedzieć.
- Boże.. Justin mnie zabije! – Zaczęłam płakać.
- Mel, ale dlaczego? Co się stało? Przecież nic ci nie zrobi.
- Bo na tym zdjęciu to jestem ja. – Powiedziałam nieśmiało i znowu zaczęłam płakać.
- Melanie, mówiłam ci, ze jest niewyraźne.. Nie wiadomo kto jest na tym zdjęciu. Fanki rozpoznały tylko Louisa, dziewczyna pozostaje niezidentyfikowana. Ma cała twarz oblepioną włosami, nie wiadomo, czy to ty. Nie martw się. Ale jak do tego doszło? – Zapytała się mnie.
- Byliśmy na spacerze, graliśmy w nogę i jak wracaliśmy złapał nas deszcz. To był impuls..
- Kochanie, przyjadę za kilka dni, opowiesz mi wszystko, a teraz musze lecieć na koncert. Pa.
Nie zdążyłam jej nic powiedzieć. Ruszyłam do mojego brata, który już zaczynał się denerwować. Wtuliłam się w niego jak w najcenniejszy dar całego świata i momentalnie zaczęłam się uspokajać. Poczułam wibracje w kieszeni. Odebrałam wiadomość i mimo woli delikatnie się uśmiechnęłam, mimo to byłam nieźle zszokowana.

*Louis*
Zakrztusiłem się wodą, którą właśnie piłem gdy Harry postawił przede mną swojego laptopa. Zacząłem czytać artykuł wraz z moim nowym zdjęciem.

Louis Tomlinson znalazł szybko pocieszenie?
Jak wiadomo od niedawna Louis Tomlinson i Eleanor Calder nie są parą. Nie wiemy dokładnie co jest powodem rozstania pary, ale mamy pewne podejrzenia o których napisaliśmy w innym artykule (Eleanor Calder zdradziła Louisa Tomlinsona?!). Nigdy nie myśleliśmy, że Louis jest typem chłopaka, który szybko pociesza się po rozstaniach. A jednak! Myliliśmy się. W swojej rodzinnej miejscowości jedna z jego fanek zrobiła mu i jego towarzyszce zdjęcie telefonem komórkowym i wysłała do naszej redakcji. Jak widać Tomlinson szybko znalazł pocieszenie w ramionach innej, a nie jest nią jak podejrzewaliśmy była już dziewczyna Harrego Stylesa (Louis Tomlinson odbił dziewczynę swojemu przyjacielowi?!) , a równocześnie kuzynka Justina Biebera (Już wiemy kim jest dziewczyna Harrego Stylesa!). Dziewczyna na konferencji prasowej zaznaczyła, że są tylko przyjaciółmi. Kim więc pocieszył się Louis?

Pod spodem było moje zdjęcie z Melanie. Całowaliśmy się, poczułem wielką gulę w żołądku, nikt jej nie poznał. Na szczęście. Harry patrzył się na mnie z pytającą miną, no co miałem mu powiedzieć ?Tak przelizałem się z twoją była dziewczyną, chciałem ją pocieszyć, ale dostałem dzisiaj kosza? Z zakłopotaniem spojrzałem na swojego przyjaciela. Stał z czekającą miną śmiesznie tupiąc przy tym jedną ze swoich stóp.
- No to po to zabrałeś ze sobą Mel?! – Krzyknął do mnie. – Żeby spotkać się ze swoją nową laseczką, a naszą Melanie zabrałeś jako przykrywkę?!
- Jaką przykrywkę Styles? I nie mam żadnej kochanki, po co mi kochanka.. – Ukryłem twarz w dłoniach.
- Więc to jest twoje stare zdjęcie z Eleanor? A jednak kochaliście się! – Mój przyjaciel był wyraźnie podekscytowany. Przybiłem sobie facepalma.
- Nie, to zdjęcie jest z ostatnich dni, ze wczoraj Styles.
- Tłumacz się tu i teraz Tommo! – krzyknął do mnie Harry.
- Ale obiecaj, że nikomu nie powiesz. – Chłopak położył rękę na sercu i zaczął recytować słowa naszej przysięgi. Zaśmiałem się. – No dobra. Zacznę od takiego pytania do ciebie. Kochałeś kiedykolwiek Melanie?
- Louis… - Posłałem mu groźne spojrzenie. – Dobra! Nie chciałem poruszać tego tematu, ale jak zaczynasz to niech ci będzie. Doskonale wiesz, że jej nie kochałem. Paul kazał mi znaleźć sobie dziewczynę, a ona była pod ręką.
- Oj Harry, Harry.. Nie podejrzewałem cię o takie rzeczy. Złamałeś jej serce. – Powiedziałem z wyrzutem. – Wiesz jak ona cierpiała? A wracając do zdjęcia. Wracałem z nią z parku w Doncaster, padał deszcz i jej wpadł do głowy pomysł żeby mnie pocałować.
- A ona dzisiaj stwierdziła, że jesteście tylko przyjaciółmi… - Powiedział zszokowany mój przyjaciel.
- Bo jesteśmy, dzisiaj zanim weszliśmy do domu stwierdziła, że lepiej będzie jak nikt się o tym nie dowie, nie chce nadszarpnąć niczyjego wizerunku. – Podrapałem się nerwowo po karku.
- Louis! Ty się w niej zakochałeś! – Zszokowały mnie słowa Loczka. – To dlatego zabrałeś ją do Doncaster, chciałeś żeby odpoczęła ode mnie i się w niej zakochałeś.
- Brawo Harry. Czemu się z nią w ogóle dzisiaj się nie pożegnałeś?
- Boję się Justina. Zabronił mi się do niej zbliżać. Odbiegasz od tematu Louis! – Zaśmiałem się nerwowo, mój przyjaciel czasami zachowywał się jak dziecko, ale tylko w moim towarzystwie. – Musisz być zraniony misiaczku. – Zaczął gładzić mnie po plecach, byłem lekko zszokowany. – Ale wujek Harry coś na to poradzi. – Już chciałem coś mówić. – Spokojnie, nie powiem nic chłopakom. Pojedziesz ze mną do mojej rodziny na kilka dni? Musze się z tego wszystkiego wytłumaczyć mamie.
- Sorki bracie, ale nie mam ochoty. – Walnąłem się na łóżko i zacząłem wpatrywać się w sufit. Chwilę później czułem jak Loczek się do mnie przytula. – Dzięki Hazz, że jesteś, że mnie wspierasz, nie pozwalasz o niej myśleć.. Hazz?
- Pierwszy raz cię widzę w takim stanie Lou. Pamiętaj, ze ja zawsze z tobą będę. Best friends forever.
 

czwartek, 5 grudnia 2013

Rozdział 10.


Obudziły mnie promienie słoneczne wpadające przez okno i delikatnie muskające moją skórę. Lubiłam to uczucie, wstawałam z nadzieją na lepszy niż wczoraj dzień. Dzisiejszej nocy nie spałam z Louisem, uparł się żeby spać na kanapie. Było mi go szkoda, doskonale pamiętam kilka nocy na kanapie podczas przeprowadzki. Justin przez kilka dni musiał rozmasowywać mi plecy żebym wróciła do normalności. Po cichu zeszłam z łóżka, tak aby nie zaskrzypieć panelami. Podeszłam do swojej walizki i wygrzebałam jeansy i sweter. Ubrałam się, pomalowałam i byłam gotowa do zejścia, ale… była godzina 7.30 i sadzę, że wszyscy jeszcze spali, a w szczególności Lou. Jakież było moje zdziwienie gdy drzwi pokoju uchyliły się i pokazała się w nich rozczochrana czupryna mojego przyjaciela.
- Już nie śpisz Mel? – Zapytał się mnie głupkowato.
- Nie, pilnuję walizki żeby nie uciekła. – Zażartowałam. – A ty już o tej godzinie na nogach? Nie za wcześnie dla Louisa Tomlinsona?
- E tam. Mam do wykarmienia pasożyta. – Pokazał mi język. – A owy pasożyt okazał się już nie spać więc muszę go obsłużyć.
- Umiem się sama sobą zająć. – Udawałam obrażoną.
- Umiałabyś jakby bliźniaczki grzecznie spały o tej godzinie, a nie buszowały po domu. Zaczęłyby się wypytywać o wszystko. Jakie płatki lubisz? Czy ukradłaś coś kiedyś? Jak to jest być starym?
- Ej! Nie jestem stara!
- Dla nich tak. Mają po siedem lat moja droga. – Złapał mnie za rękę i pociągnął w kierunku drzwi. – Idziemy na śniadanie moja kochana.
Zeszliśmy na dół. Usiadłam na swoim krześle i czekałam aż dołączy do mnie mój przyjaciel. Chwilę później do pomieszczenia weszła mama Lou. Chłopak przytulił ją i zaczęli się razem śmiać. Mieli szczęście, taka duża i kochająca się rodzina. Tommo poprosił Jay aby mnie nakarmiła, bo dostał jakiś mega ważny telefon i jak oparzony wybiegł z domu. Kobieta zaczęła się kręcić po kuchni, spuściłam wzrok i zaczęłam tępo wpatrywać się w swoje palce. Nie wiedziałam czy, a poza tym jak zacząć z nią rozmowę. Nuciła pod nosem jedną z piosenek chłopców, a poza tym wyglądała jak każda normalna matka. Ubrana w fioletowy szlafrok tańczyła smażąc jajka. Kątem oka widziałam, że co chwila na mnie zerka jakby chciała się upewnić, czy jeszcze nie uciekłam. Bałam się trochę pani Tomlinson, tego za kogo mnie weźmie. Postawiła przede mną talerz z jedzeniem, ze swoim usiadła naprzeciwko.
- Dziękuję. – Powiedziałam tak cicho, że nie wiem czy mnie usłyszała.
- Proszę bardzo. Nie musisz się mnie bac. Przyzwyczaiłam się do wizyt Eleanor, Lou musiał ją przywozić dla sprawiania pozorów. – Powiedziała i uniosła widelec do góry.
- Ale mnie z Louisem nie łączy żaden kontrakt, my po prostu…
- Wiem Melanie. Louis mi opowiedział o Harrym. Nie zachował się w porządku wobec ciebie. Szkoda, że już dzisiaj jedziecie, nie zdążyłam cię nawet poznać.
- Jak to dzisiaj? – Zapytałam zdziwiona. – Mieliśmy jechać jutro.
- Plany się zmieniły, twój brat już jest w Londynie, wyjeżdżacie wieczorem.
- Szkoda.. Miałam dzisiaj spędzić z Lou cały dzień, ale jak ma jechać to nie będę go męczyła. – Westchnęłam i zaczęłam grzebać widelcem w talerzu.
- O niego się nie martw, zaplanował już dla was cały dzień. Nie będziesz się nudziła. Poza tym Doncaster nie jest aż tak daleko od Londynu, raptem trzy godziny drogi. Mój syn jest dobrym kierowcą i da rade Melanie.
- Skoro pani tak mówi.
- Tylko nie pani! Jay jestem. – Uśmiechnęłam się przyjaźnie do kobiety i zaczęłam jeść śniadanie. – Jesteś dla niego ważna i błagam nie schrzań tego.
- Louis jest dla mnie jak brat Jay. Nie mogłabym go skrzywdzić, jest dla mnie zbyt ważny. – Kobieta blado się do mnie uśmiechnęła.
- Skoro tak mówisz to tak musi być.
- Musze iść się spakować skoro dzisiaj jedziemy. Dziękuję za śniadanie.
Ruszyłam schodami na górę, głęboko westchnęłam. Miałam wrażenie, że mama Louisa za mną nie przepada, z pewnego względu, sama nie wiem jakiego czułam, że mnie nie lubi. Przecież nic ani jej ani Tommo nie zrobiłam, nie byłabym do tego zdolna. Wrzucałam wszystkie swoje rzeczy do walizki. Dzisiaj miałam się zobaczyć z Justinem, pierwszy raz od początku wakacji. Ciekawe czy się pogodził z Sel, ani ona ani on nie odzywali się do mnie w tej sprawie. Dostałam od Louisa wiadomość: ‘Ubierz się w dresy i bądź gotowa za godzinę.’ Więc jak mi mój przyjaciel nakazał tak tez zrobiłam, a całą resztę ubrań wrzuciłam do walizki. Siedziałam wygodnie na łóżku machając nogami, nucąc piosenki. Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Justin. Zamarłam, ale zdecydowałam się odebrać.
- Halo braciszku? – Powiedziałam słodko do słuchawki.
- No witam. I nie wiem czy dzisiejszy dzień będzie najlepszym z twoich dni. – Jego głos brzmiał dość surowo.
- Co się stało?
- Może raczej ja powinienem się ciebie o to pytać. Jakiś czas temu na internecie zobaczyłem twoje zdjęcie z Harrym. Teraz dowiaduję się, ze facet dla którego oddałaś prywatność brukowcom złamał ci serce!
- Justin błagam nie krzycz.
- Czekaj to nie koniec tego wszystkiego. Louis porwał cię do Doncaster i co?! I twoje zdjęcia z nim w centrum handlowym! Czekaj, czekaj zacytuję ci kawałek artykułu: ‘Dziewczyna Harrego Stylesa była widziana w centrum handlowym z jego najlepszym przyjacielem – Louisem Tomlinsonem. Czy to koniec One Direction? Czy dziewczyna jest ziarnem niezgody pomiędzy Louisem, a Harrym? I podstawowe pytanie. Kim jest owa dziewczyna?’ Zadowolona Melanie?
- Zakochałeś się kiedykolwiek Justin?! No tak, ty nie miałeś tego problemu, Sel jest z twojej branży. Nie mogłam się ukrywać wiecznie! Zrozum, mam 19 lat i może w końcu powinnam zaczać nosić ten ciężar sama.
- Tylko, że.. Nie mogę się ot tak po prostu z tobą pokazać. Zaraz będzie, że mam romans z laską kumpla. Jutro mam konferencję prasową, pójdziesz ze mną i przedstawię cię jako moją kuzynkę. Przykro mi Mel, ale już nie jesteś anonimowa i już nie będziesz.
- Dam radę braciszku. Muszę się zbierać, bo zaraz Louis po mnie przyjedzie.
- Jedziecie już?
- Nie, ma dla mnie jeszcze jakąś niespodziankę. To widzimy się później.
- Wiesz, że..
- Musimy już wyjeżdżać?
- Za dużo namieszałaś Melanie. Przykro mi, ale musisz ponieść jakieś konsekwencje. Poza tym nie wydaje mi się, że chciałabyś spędzić resztę wakacji ze Stylesem. – Zza okna usłyszałam trąbienie.
- Musze lecieć Justin. Paa!
Rozłączyłam się i wyjrzałam przez okno, na podjeździe stało czarne porsche Louisa. Włożyłam czarne adidasy i zbiegłam po schodach jednocześnie naciągając na siebie bluzę. Rzuciłam Lottie przelotne pa i wybiegłam przed dom. Louis stał oparty o samochód i głupkowato się do mnie uśmiechał. Podeszłam do niego i mocno wtuliłam się w jego czarną bluzę. Spojrzałam w jego nieziemsko niebieskie oczy i w nich zatonęłam. W jego tęczówkach widziałam niesamowite iskierki, cieszył się z czegoś. Czy ta niespodzianka miała być aż tak bardzo niesamowita? Świadoma tego, że jeśli jeszcze chwile tak postoję to go pocałuję wyrwałam się z uścisku i wsiadłam do samochodu. Zaśmiał się tylko i również wsiadł do pojazdu. Odpalił porsche i zaczęliśmy jechać w nieznanym mi jeszcze kierunku. Zatrzymaliśmy się przy centrum handlowym. Przerażona spojrzałam na Lou.
- Nie wysiadam w tym stroju, kategoryczne nie!
- To chociaż powiedz mi jaki masz rozmiar buta. – Jęknął.
- 37. Po co ci mój rozmiar buta?
- Dowiesz się na miejscu misiek.
Po piętnastu minutach chłopak wrócił z dość sporą reklamówką i ruszyliśmy dalej. Z radia leciała muzyka, a Lou wystukiwał rytm na kierownicy. Zaczęłam tupać noga w podłogę, irytowało mnie gdy nie wiedziałam o co chodzi. Starałam się cieszyć z niespodzianki, ale coś mi nie wychodziło. Samochód się zatrzymał. Lou wysiadł, zabrał reklamówkę i otworzył moje drzwi. Podał mi rękę i pomógł wysiąść. Znajdowaliśmy się na stadionie w Doncaster. Nie, błagam tylko nie to. Chłopak jakby czytał mi w myślach zamknął samochód kliknięciem przycisku na kluczyku. Pokręciłam przecząco głową, on tylko pociągnął mnie za sobą. Na boisku piłką żonglowało kilku chłopaku w wieku Louisa. Automatycznie chciałam puścić jego rękę, jednak na to mi nie pozwolił. Musieli być to jego koledzy, bo jeden z nich do nas podbiegł i się przywitał, byłam lekko zdezorientowana. Mieliśmy spędzić ten dzień razem, a on przywozi mnie na boisko do nogi?! Usiedliśmy na trybunach i mój przyjaciel zaczął zakładać korki. Rzucił we mnie pudelkiem z adidasa, było dość ciężkie. Otworzyłam je i moim oczom ukazały się czerwone korki. O nie! Nie mam zamiaru grać! Jakoś siłą zmusił mnie do założenia tych przeklętych butów. Pociągnął mnie za rękę i poprowadził do chłopaków stojących w grupce. Spojrzeli na mnie kątem oka i uśmiechnęli się delikatnie do Tommo. Postawił mnie on przed sobą i złapał za ramiona, zaczął mówić.
- Chłopaki, to jest Melanie. Jest ona..
- Dziewczyną Stylesa. – Odezwał się blondyn.
- Nie, byłą dziewczyną Stylesa. Melanie jest.. – Próbował kontynuować jednak znowu przerwał mu pewien chłopak.
- Twoją dziewczyną Tomlinson? – Tym razem głos zabrał rudzielec.
- Moją przyjaciółką. Obiecałem jej kiedyś, że nauczę ją grać w nogę. Mam nadzieję, że mi pomożecie. Zagramy jeden meczyk. Co wy na to? – Wśród chłopaków przeszedł pomruk.
- Stan. – Wyszeptał mi do ucha chłopak, który nie wdawał się w dyskusje z Louisem, podczas gdy ja wycofałam się do tyłu.
- Melanie. – Podałam chłopakowi rękę.
- Więc Tommo obiecał ci, że nauczy cię grać w nogę. – Skinęłam tylko głową. – Staniesz na bramce, jesteś za mała na tych debili, staranują cię.
- Dzięki za pocieszenie. – Powiedziałam i się cicho zaśmiałam, zawsze tak miałam jak się denerwowałam.
- Nie denerwuj się, oni nawet do ciebie nie dojdą, Lou za dobrze gra, a to są cieniasy.
- Mel idź na bramkę! – Wydarł się do mnie Lou.
Posłusznie podbiegłam do miejsca, które miałam zajmować. Przerażonym wzrokiem śledziłam piłkę, która latała po całym boisku, ale jak obiecał mi Stan omijała naszą bramkę. Po jakichś 20 minutach gry pierwszy raz jej dotknęłam. Rudzielec chciał mi strzelić gola, na oślep wywaliłam piłkę gdzieś na środek boiska. Louis co chwila sprawdzał jak się trzymam i posyłał mi pocieszające spojrzenia. Pomagała mi myśl, że on jest gdzieś tam na boisku, nie czułam się taka samotna. Skończyło się tym, ze wygraliśmy, sama nie wiem jakim cudem, bo wpuściłam dwa gole. Przerażoną mnie Louis mocno przytulił do siebie i zaczął głaskać po głowie jakby wiedział jaka jestem przerażona.
- Idziemy na spacer. – Wyszeptał mi do ucha i pociągnął za rękę. – Nie przejmuj się wyglądem.
Szliśmy alejką w parku niedaleko boiska. Chłopak ciągle trzymał mnie za rękę i rozśmieszał mnie. O ile meczu nie mogę uznać za idealny, to spacer podobał mi się bardzo. Kupiliśmy sobie dwie wielkie waty cukrowe i cieszyliśmy się dniem. Mogłabym stąd nie wyjeżdżać, tutaj czułam się taka odosobniona od całego świata, wolna. Zaczynało się chmurzyć, a my nadal siedzieliśmy na ławce. Wydaje mi się, że obydwoje chcieliśmy nacieszyć się ostatnimi chwilami ze sobą. Nagle zerwał się silny wiatr. Oboje poderwaliśmy się z miejsca i zaczęliśmy biec w stronę samochodu. Mieliśmy do niego jakieś dwa kilometry także szybko tam się nie znajdziemy, zwłaszcza z moją kondycją. Po mojej twarzy zaczęły spływać krople deszczu, który właśnie zaczął padać. Opadałam już z sił, krzyknęłam do Louisa żeby się zatrzymał, bo był już kawałek przede mną.  Podbiegł do mnie i patrzał się na mnie z pytająca miną.
- Nie mam siły. – Wysapałam.
- Mel złapie nas deszcz, a w sumie już złapał. – Powiedział, a po jego twarzy spływały krople deszczu.
- Nie przejmuj się tym! Ważne, że świetnie się bawimy! – Złapałam go za rękę. – No chodź. – Pociągnęłam go za sobą i dalej zaczęliśmy biec.
Deszcz padał coraz mocniej i mocniej. Wydaje mi się, że byliśmy już niedaleko auta. Zamazywał mi cały obraz i przestawałam się orientować gdzie jestem, tak samo i Lou. Poślizgnęłam się na błocie i upadłam na tyłek. Chłopak podał mi rękę i pomógł wstać. Objął mnie w talii i zaczął gapić się w moje uczy. Mimo deszczu nadal biła od nich taka niesamowita siła, radość. Zaczęliśmy się do siebie niebezpiecznie zbliżać i pieprzę to co za chwilę się stanie, wcale nie obchodzą mnie konsekwencje czynu jaki popełnię. Justin mnie zabije, ale.. ale czy nie warto spróbować? Nie warto poczuć się szczęśliwą chociaż przez chwilę? Dotknęłam dłonią jego policzka, czułam pod palcami jego kilkudniowy zarost. Uśmiechnął się do mnie niepewnie a ja przybliżyłam się do niego i złożyłam na jego ustach bardzo, ale to bardzo delikatny pocałunek. Czułam, że oboje się uśmiechamy. Wplatałam swoje palce w jego włosy, a on mocniej mnie do siebie przytulił, wydawać by się mogło, że może to trwać wieczność, ale czar zaczynał pryskać. Wpiłam się w jego usta, nasze języki zaczęły ze sobą współgrać. Śmialiśmy się sobie do ust, nie było to zbyt romantyczne, ale najpiękniejsza chwila w moim życiu. Nie wiem, czy coś do niego czuję, ale ale.. Złapaliśmy się za ręce i zaczęliśmy dalej biec w stronę samochodu.
W domu byliśmy jakieś poł godziny później. Wbiegłam na górę i przebrałam się w suche ciuchy oraz wysuszyłam włosy. Nie pojedziemy chyba tak od razu, musimy chwilę odpocząć. Zeszłam na dół, wyglądało na to, że byliśmy sami w domu. Usiadłam na blacie w kuchni i zaczęłam jeść marchewkę, którą wyjęłam chwilę wcześniej z lodówki. Lou przyszedł do kuchni i wyglądał jakby nie wiedział co ma zrobić. Poklepałam miejsce na blacie obok siebie i zaczęliśmy siedzieć w ciszy. Była to dość niezręczna cisza, bo oboje nie wiedzieliśmy jak zacząć tą rozmowę.
- Za ile jedziemy? – Palnęłam głupio, bo co innego miałam powiedzieć no?
- Za jakąś godzinę. Idziemy do salonu Mel? – Zapytał a ja tylko pokiwałam głową i zeskoczyłam za chłopakiem z blatu.
Usiadłam bardzo blisko niego na kanapie i wtuliłam się w jego tors. Objął mnie swoim silnym ramieniem i zaczęliśmy tak trwać w ciszy, znowu no! Zastanawiałam się w sumie co nas łączy, przecież jesteśmy przyjaciółmi, on mnie wspiera w każdej najgorszej chwili, jak ta z Harrym. Jednym słowem, nie chciałabym go stracić. Po moim policzku spłynęła łza, on to zauważył i starł ją swoim kciukiem. Złożył delikatny pocałunek na moim czole, jakby chciał mnie pocieszyć, jakby wiedział o co mi chodzi. Przytulił mnie do siebie mocniej ciągle przyciskając usta do mojego czoła.
- Wiesz, że jak wyjadę to być może i już nie wrócę? – po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.
- Mel nie płacz.. Nie wierzę w to, że Justin zrobiłby ci cos tak strasznego. Rozumiem, że narozrabiałaś, ale to nie jest powód do odcinania cię od reszty świata. Skoro ma zamiar cię ujawnić to będziesz musiała się przyzwyczaić do tego wszystkiego. Misiek, kiedyś wszystko wróci do normy, przyzwyczaisz się do fleszy. – Pocieszał mnie Louis.
- Mam taką nadzieję. Boję się tego wywiadu Louis, boję się, że ludzie stwierdzą, że Justin kłamie żeby chronić jakąś tam dziewczynę.
- Ej mała… Będzie dobrze, obiecuję. Weź z komody kluczyki i idź do samochodu, ja wezmę tylko nasze walizki i jedziemy.
Delikatnie wypuścił mnie ze swoich objęć i poszedł na górę po nasze bagaże. Ja zaczęłam ubierać buty i kurtkę. Po raz ostatni spojrzałam na wnętrze domu, za którym zdecydowanie będę tęskniła. Ruszyłam w stronę samochodu Tomlinsona. Jako, że wzięłam sobie kluczyli z komody otworzyłam zamki i usiadłam na miejscu pasażera.

***
Jechaliśmy już jakiś czas, nawet nie wiem dokładnie ile, bo przysnęłam w pewnym momencie drogi. Samochód się zatrzymał, byłam spanikowana, staliśmy już pod domem chłopców. Widziałam, że Louis zwlekał z tym czy wysiadać, czy nie. Może to i dobrze, bo chciałam mu coś bardzo ważnego powiedzieć …




***
więc, znowu wracam i przepraszam za tak długą niobecność. Byłabym niezmiernie wdzięczna za komentarze :)

+ o dalsze losy bohaterów możecie pytać : http://ask.fm/nigdysama

wtorek, 3 grudnia 2013

Wybaczcie!

Misiaki wybaczcie, ze rozdziału jeszcze nie ma ;c staram się go napisać jak najszybciej, ale mam pomysły tylko na 2 część! Uprzejmie wszem i obec informuję, że do końca części pierwszej pozostały 2 rozdziały! A niżej macie fragment niedoczekanej 10


Deszcz padał coraz mocniej i mocniej. Wydaje mi się, że byliśmy już niedaleko auta. Zamazywał mi cały obraz i przestawałam się orientować gdzie jestem, tak samo i Lou. Poślizgnęłam się na błocie i upadłam na tyłek. Chłopak podał mi rękę i pomógł wstać. Objął mnie w talii i zaczął gapić się w moje oczy. Mimo deszczu nadal biła od nich taka niesamowita siła, radość. Zaczęliśmy się do siebie niebezpiecznie zbliżać i pieprzę to co za chwilę się stanie, wcale nie obchodzą mnie konsekwencje czynu jaki popełnię. Justin mnie zabije, ale.. ale czy nie warto spróbować? Nie warto poczuć się szczęśliwą chociaż przez chwilę?