czwartek, 10 kwietnia 2014

Więc.....

Nie przychodzę do Was dzisiaj jeszcze z nowym rozdziałem (aczkolwiek planuję go skończyc do końca tego tygodnia, zaczełam go już), ale z informacją o tym, ze zaczynam pisać nowe opowiadanie. Nie będzie ono takie jak te dwa, bo postanowiłam zmienić głównego bohatera, po prostu nie wyobrażam sobie Louisa w roli akurat tego osobnika. Więc, być może się do niego zniechęcicie właśnie teraz, ale zdradzę Wam, że opowiadanie będzie o Harrym, jak tylko zacznę coś publikować poinformuję Was o tym tutaj ! Czekajcie na rozdział !

niedziela, 2 marca 2014

Rozdział 7 cz. 2

Dobra to tak na wstępie wybaczcie mi, ze tak długo mnie nie było, ale starałam się zwalczyć brak weny. Przepraszam. Mam nadzieję, że nie zawiodłam Was rozdziałem poniżej i życzę miłego czytania. xx 

Obudziłam się z lekkimi zawrotami głowy, podparłam się na łokciach i zaczęłam głęboko oddychać. Po cichu wyszłam z łóżka, tak aby nie obudzić Louisa i udałam się do łazienki. Zaczęłam ochlapywać swoją twarz wodą, powoli mój organizm się uspokajał. Usiadłam na krawędzi wanny zastanawiając się co ze mną się dzieje. Zdjęłam z siebie piżamę i weszłam pod prysznic. Woda opływała powoli moje ciało, w którym tak bardzo źle się czułam, zaczęłam płakać. Sama nawet nie wiem dlaczego. Usiadłam w wannie, siedziałam, siedziałam, a woda tylko mnie obmywała. Po dziś dzień pamiętam jak próbowałam sobie odebrać życie właśnie w tej wannie. To było wtedy gdy zostawił mnie Tommy.

Połknęłam kilkanaście tabletek nasennych, chwyciłam wódkę stojącą w barku mamy i się napiłam. Całe szczęście, że wyszła godzinę temu do mamy Jusa. Skierowałam swoje kroki w stronę pierwszej lepszej łazienki. Ściągnęłam ze stóp buty, zdjęłam ubrania, zostałam w samej bieliźnie. Zaczęłam do wanny wlewać zimną wodę, nie wierzę, że on mógł mi to zrobić. Flaszkę postawiłam obok mojego ulubionego morelowego żelu pod prysznic. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, czy było ze mną aż tak źle? Pamiętam jego słowa: „Nie możemy się już dłużej spotykać Mel, to coś między nami wygasł, nie kocham cię już. Jutro wyjeżdżam do Los Angeles, nie będziesz musiała się ze mną widywać, spokojnie.” Ja nawet na niego nie nawrzeszczałam, tylko rozpłakałam się i pobiegłam do domu. A właśnie teraz stoję przed wanną pełną lodowatej wody, z rozmazanym makijażem na twarzy, pod wpływem środków nasennych pomieszanych z alkoholem i zastanawiam się co takiego zrobiłam źle. Włożyłam jedną nogę do zimnej cieczy, zadrżałam, ale zanurzyłam się cała, nie biorąc pod uwagę temperatury wody. Zanurkowałam, otworzyłam oczy i zaczęłam powoli wypuszczać wodę z płuc, powoli słabłam. Wynurzyłam się tylko na chwilę aby wziąć łyk alkoholu. Ponowiłam poprzednią czynność i znów powoli wypuszczałam powietrze. Moje powieki robiły się coraz cięższa, zaczynałam zasypiać, rozchyliłam delikatnie usta i właśnie wtedy ktoś mocno szarpnął do góry i wyciągnął z wanny pełnej lodowatej wody. Dopiero spostrzegłam, że cała się trzęsę, ten ktoś otulił mnie moim kochanym białym ręcznikiem i zaczął pocierać moje ramiona aby mnie rozgrzać.
- Melanie, nie zasypiaj, spójrz na mnie! – Krzyknął Justin.
Tak to był Justin, każda komórka mojego ciała odmawiała jednak jakiejkolwiek reakcji. Chciałam rzucić mu się na szyję i zacząć płakać, on jeden by mnie zrozumiał, pocieszył. Uniosłam delikatnie powieki, jednak jedyne co zauważyłam to biały sufit, który mimo swojej białości dzisiaj wydawał się jeszcze bielszy. Starałam się odwrócić swoją głowę w kierunku Jusa, ale nic to nie dało. Zamknęłam oczy, byłam bardzo zmęczona, nie mogłam przecież chodzić z worami pod oczami, musiałam się wyspać. Poczułam, że oberwałam w policzek od chłopaka, i to dość mocno, nie powiem, ze nie.
- Melanie! Otwórz oczy! Wiem o wszystkim co się stało, wiem, że Tommy cię zostawił, zaniepokoił się tym wszystkim i kazał mi sprawdzić co u ciebie! Nie możesz tak po prostu odejść! Jesteś moja rodziną, za dużo dla mnie znaczysz! Rozumiesz?! Zadzwoniłem już po karetkę, nie możesz mnie opuścić! Zostań ze mną, otwórz oczy! – On chyba płakał. – Nie pomyślałaś o tym jak poczuje się twoja mama?! Straciła już twojego ojca i myślę, że nie chciałaby stracić jedynej córki! Jesteś nienormalna, nie wiem jak mogłaś to zrobić! Mel proszę, zostań. – Zaczął szlochać nade mną, nie mogłam go tak zostawić.
- Jestem… - Wyszeptałam ostatkiem sił. – Ale.. ale..
- Ale co siostrzyczko? Co się stało? – chłopak był wyraźnie przejęty tym co działo się właśnie tu i teraz w tym pomieszczeniu.
- Ale.. nałykałam.. się.. leków.. nasennych.. mamy.. Tak.. bardzo.. cię.. przepraszam.. – Słowa ledwo wychodziły z moich ust, nie chciałam jednak zawieść Justina.
- Melanie, otwórz oczy, wszystko będzie w porządku, obiecuję ci to, a ja danego słowa nie łamię.

Gwałtownie wstałam i wytarłam się ręcznikiem, którym później się owinęłam. Wyszłam z łazienki szybko zatrzaskując za sobą jej drzwi. Louis siedział na łóżku i widocznie czekał aż wyjdę. Wskoczyłam na łóżko i mocno się do niego przytuliłam, bałam się, zwyczajnie bałam się tamtego wspomnienia. Nie chciałam przy nim płakać więc moje ciało tylko się trzęsło. Delikatnie gładził mnie po plecach, nie wiedział o co chodzi. Gdy zaczęłam się uspokajać zadał mi pytanie.
- Coś się stało Mel? Źle się czujesz? – Jego głos emanował troską, delikatnością.
- Miałam złe wspomnienie, przepraszam, ale nie chcę o nim mówić, po prostu mnie przytul. Nic więcej mi nie potrzeba, ważne, że jesteś. – Mój głos delikatnie drżał, ale nie płakałam, jeszcze nie płakałam.
- Pamiętaj, ze zawsze tu jestem, obok ciebie i nie mam zamiaru cię zostawiać. Możesz na mnie liczyć Melanie. A to są tylko wspomnienia, one były i już nigdy nie wrócą. To przeszłość, nie możemy się jej bać, bo nie ma czego. Jesteśmy w teraźniejszości, jesteś koło mnie, jesteśmy szczęśliwi. – Uśmiechnął się do mnie delikatnie, a ja zaczęłam płakać.
- Louis, ja chciałam dwa lata temu popełnić samobójstwo. Pamiętasz jak mówiłam ci, że zostawił mnie Tommy, to przez niego. Boję się tego, ze będę chciała zrobić to drugi raz, a nie chce ranić bliskich mi osób. – Po moich policzkach popłynęło więcej łez.
- Kochanie nie zrobisz tego drugi raz, jesteś twarda, jak rozstałaś się ze mną nic sobie nie zrobiłaś, wszystko jest okej. Na pewno się zmieniłaś. Ja nie odejdę. – Przytulił mnie mocniej do siebie. – Kochanie chyba musimy się ogarnąć, umówiłaś się dzisiaj z Alex.
- Pamiętam. – Powiedziałam cicho po czym wstałam i zaczęłam się ubierać. – No wstawaj, ja już się ubieram, a musimy jeszcze zjeść śniadanie. Będę czekać na dole. – Po założeniu spodni zaczęłam zmierzać w stronę drzwi jednak Lou złapał mnie za nadgarstek.
- Już jest okej? – Spuściłam głowę w dół, nie chciałam go okłamywać. – Mel.. – Przyciągnął mnie do siebie, uniósł delikatnie moją twarz i zaczął wpatrywać mi się w oczy. – Tak na poprawę humoru, obiecuję, że dzisiejszy dzień spędzimy jak każda normalna para, olejemy totalnie wszystko wokół nas, obiecuję ci to.
- Nie musisz Lou, nie wymagam tego od ciebie. – Powiedziałam do niego i delikatnie się uśmiechnęłam, nie powiem podobał mi się ten pomysł, ale.. zawsze było jakieś ale. Nie chciałam robić chłopakowi problemów.
- Ale chcę. – Ujął moją twarz w swoje dłonie i zbliżył się delikatnie do mnie. – Tak bardzo mi na tobie zależy i nie mogę ci nawet tego okazać. Chciałbym to zmienić. – Pocałował mnie delikatnie, ale z pasją po czym objął mnie swoimi silnymi ramionami. – Kocham cię i nic na to nie poradzę.
- Też cię kocham. Zależy mi na tym wszystkim, ale nie chcę żebyś miał problemy przeze mnie.
- Melanie, nie martw się, wszystko będzie okej. Nie martw się o to co będzie, po prostu spędźmy normalny dzień.
- Okej, idę zrobić śniadanie.
Pocałowałam go w policzek i wybiegłam jak najszybciej z pokoju aby jak najszybciej znaleźć się w kuchni. Zaczęłam robić kanapki, nawet nie patrząc co na nie kładę. Jedyne co mogło mi teraz pomóc to tabletki uspokajające, wiem że to głupie, ale to było jedyne wyjście. Podeszłam do szafki z lekami, tak dobrze mi znanej i wyjęłam lek, który doskonale pamiętałam. Lekarka przepisuje go mamie odkąd popełniłam próbę samobójczą. Moja rodzicielka czasami budzi się z krzykiem w nocy, a wtedy tylko to jej pomaga. Łyknęłam jedną z nich i zapiłam wodą. Oparłam swoje dłonie na blacie kuchennym i zaczęłam głęboko oddychać. To gówno zacznie działać dopiero za pół godziny, więc tą chwilę musiałam jeszcze pocierpieć.
Piętnaście minut później przyszedł Lou i zjedliśmy śniadanie uśmiechając się do siebie i czasami nawet odzywając się. Za poł godziny mieliśmy być już u Alex więc przydałoby się zebrać. Wstawiłam naczynia do zmywarki, naciągnęłam na stopy czarne vansy, nałożyłam na siebie bordową bluzę i byłam gotowa do wyjścia. Nie mieliśmy daleko więc postanowiliśmy się kawałek przejść. Gdy tylko wyszłam z domu Louis złapał mnie za rękę i zaczął nią śmiesznie machać. Uśmiechnęłam się mimo mojego niezbyt dobrego nastroju dnia dzisiejszego. Żywo rozmawialiśmy ze sobą na temat tego gdzie się bawiłam, gdzie pierwszy raz się pocałowałam i w ogóle. Po około dwudziestu minutach byliśmy pod domem Alex. Powoli podeszliśmy do drzwi i zadzwoniliśmy dzwonkiem. Otworzyła nam roześmiana dziewczyna. Delikatnie się uśmiechnęłam, no tak zaczęłam się wypłukiwać z emocji.
- Melanie! Tak bardzo tęskniłam! – Pisnęła przyciągając mnie do siebie.
- Spokojnie Alex, nie było mnie tylko.. jakiś czas. – Mój glos brzmiał nad wyraz spokojnie, dziewczyna przyjrzała mi się badawczo zatrzymując się chwilę dłużej na moich oczach. Odwróciłam wzrok chcąc wszystko ukryć. – Też się stęskniłam. – Chciałam wyrazić choć odrobinę emocji. Alex się ode mnie odkleiła.
- Hej Lou. – Walnęła go w ramię. – Jak tam u was?
- Cześć Alex, u nas w porządku. Niedawno przyjechaliśmy do Justina i postanowiłem z Melanie po ciebie przyjechać. – Uśmiechnął się szeroko.
- Wejdźcie, napijemy się herbaty i pogadamy.
Powoli weszłam do pomieszczenia uważnie się wszystkiemu przyglądając. Zdjęłam buty po czym poczułam na dłoni uścisk innej dłoni. Spojrzałam na nie i próbowałam się uśmiechnąć, ale mi to nie wychodziło, to był Louis. Pociągnęłam go za sobą do salonu Alex. Był to największy pokój w domu jej rodziców, często siedziałyśmy tu i gadałyśmy na przeróżne tematy. Usiadłam na legendarnej fioletowej sofie co uczynił też Louis, chciałam się do niego przytulić, ale nie wypadało nam to tu i teraz. Błądziłam swoim wzrokiem po ścianach oglądając każdy ich detal i to bardzo dokładnie. Uśmiechnęłam się w głębi duszy widząc nasze wspólne zdjęcie, miałyśmy wtedy po siedemnaście lat. Alex postawiła przed nami kubki z herbatą. Posłodziłam ją bardzo powoli aby nie rozsypać nigdzie cukru, moje dziwne zachowanie zauważyła Alex. Zaczęła mi się uważnie przyglądać, a ja po prostu czułam się jak na haju tylko się nie śmiałam. Postanowiłam coś powiedzieć, żeby i Lou nie zauważył mojego zachowania.
- Już spakowana Alex? – Mój głos brzmiał bardzo, ale to bardzo spokojnie.
- Tak, o której tak w ogóle lecimy? Nie wiem, o której położyć się spać. – Dziewczyna się już nie uśmiechała tak jak wcześniej, miała poważny wyraz twarzy.
- Musimy lecieć rano Alex, bo mam wieczorem próbę z chłopakami. I tak już jedną dzisiaj robią beze mnie. – Na moje szczęście to Louis jej odpowiedział, nie musiałam składać dziwnych zdań w głowie. – Czyli pewnie tak koło dziesiątej. A tak w ogóle na ile przylatujesz?
- Na dwa tygodnie, bo zapisałam się na obóz malarski. Muszę się trochę porozwijać, nikomu nie zaszkodzi.
- Wybaczcie mi, muszę iść do łazienki. – Powiedziałam delikatnym głosem, chwyciłam torebkę i ruszyłam w kierunku interesującego mnie miejsca.
Usiadłam na podłodze, oparłam głowę o płytki i zaczęłam głęboko oddychać. Spojrzałam na sufit i zaczęłam się śmiać, pierwszy raz dzisiaj się śmiałam, niespotykane. Wyjęłam z torebki paczkę papierosów, której jeszcze nawet nie otworzyłam. Zerwałam ochronną folię, otworzyłam paczkę i wyjęłam jedną fajkę. Włożyłam ją sobie do ust i odpaliłam różową zapalniczką, którą zawsze nosiłam w torebce. Zaciągnęłam się dymem papierosowym i poczułam jeszcze większą ulgę niż wcześniej. Mój organizm uspokajał się coraz bardziej z każdym kolejnym zaciągnięciem się dymem. Strzepnęłam ostatek popiołu do zlewu i delikatnie się uśmiechnęłam. Wyciągnęłam kolejnego papierosa i go odpaliłam, kolejna dawka ukojenia. Nie było to zbyt dobre połączenie z lekami, które wzięłam, ale kochałam to uczucie ukojenia. Po skończeniu kolejnej fajki otworzyłam małe okienko i zaczęłam oddychać świeżym powietrzem. Wyrzuciłam dwa niedopałki na trawnik sąsiada i delikatnie się uśmiechnęłam. po kilkunastu minutach spędzonych w pomieszczeniu stwierdziłam, że pora już wrócić. Zamknęłam cichutko drzwi, tak aby nikt mnie nie usłyszał i jak mysz zaczęłam się skradać do salonu. Usłyszałam, że Lou i Alex o czymś rozmawiają więc najpierw postanowiłam podsłuchać o czym.
- Ale o co chodzi Alex, bo jeszcze nie zrozumiałem. – Powiedział cicho mój chłopak.
- Lou ona jest w pewien sposób naćpana. Nie zauważyłeś, że dziwnie się zachowuje? Przerabiałam z nią to nie raz i nie dwa. Ona nie zachowuje się normalnie. – Moja przyjaciółka jak sądzę też mówiła dość cicho.
- Ale jak wychodziliśmy z domu zachowywała się normalnie, nie brała nic po drodze.
- Ona mówi na to uspokajacze. Jej mama czasami bierze leki uspokajające, ma napady lęków w nocy po próbie samobójczej Melanie. Ona też coś w tym stylu, z tym, że Mel boi się swojego lęku. Czasami ma tak, że przypomni jej się wszystko wpada w lęk i ona sądzi, że tylko to jej pomaga. Zawsze staraliśmy się z Justinem pilnować żeby nie brała tego gówna no i udało nam się przez jakiś czas.
- Matko, mogłem jej samej nie puszczać na dół do kuchni. Ona za długo nie wraca Alex.
- Zabierz ją do domu i karz jej się wyspać, nic więcej nie możesz na to poradzić, nie pozwól jej więcej tego brać.
- Idę po nią.
- Nie musisz. Tutaj jestem. – Powiedziałam i wyszłam ze swojego ukrycia. – Lou, ja nie chcę spać, proszę cię, zostańmy jeszcze tak długo nie widziałam Alex.
- Melanie, zobaczymy się jutro, lecimy razem samolotem, pamiętasz? A teraz musisz iść się wyspać, bo jutro przed tobą długa droga. – Moja przyjaciółka ciągle do mnie mówiła.
- Okej. Louis, zabierz mnie do domu.
Chłopak bez słowa do mnie podszedł i zaczął mnie prowadzić w stronę wyjścia. Zarzucił sobie na ramię moją torebkę i bardzo powoli ze mną szedł. Wszystko wokół mnie zwalniało, czułam się przytłoczona tym wszystkim. Chciałam żeby wszystko działo się w szybszym tempie, chciałam żyć, a teraz zachowywałam się jak zombie. Kolejną chwilę, którą pamiętam to moment wsiadania do taksówki. Fotele miały beżową tapicerkę i wyglądały dość tandetnie, znałam tego taksówkarza i go chyba nie lubiłam. A potem przestałam kojarzyć fakty i wydaje mi się, że zasnęłam.

#pięć godzin później
Obudziłam się w domu mojej mamy. Nie wiem skąd się tutaj wzięłam, bo przecież nie tak dawno byłam jeszcze u Alex. Wyszłam z łóżka i stanęłam przed lustrem, byłam ubrana tak jak się ubrałam rano, więc to nie był sen. Louisa nie było nigdzie obok, byłam tutaj sama. Po cichu wyszłam z pokoju i zaczęłam schodzić po schodach, słyszałam głosy dochodzące z kuchni. To był głos mojej mamy i Louisa. Nie wiem dlaczego, ale bałam się tam wejść, coś mi mówiło, że nie jest to dobry pomysł. Jednak nigdy nie słuchałam swojego wewnętrznego głosu i tam weszłam. Mama spojrzała na mnie smutnym wzrokiem, a zaraz potem takim samym obdarzył mnie Louis.
- Pójdę już, musicie porozmawiać. – Powiedziała moja rodzicielka i wyszła z pomieszczenia.
Podeszłam do stołka, z którego ona wstała i usiadłam na nim. Teraz byłam naprzeciwko Louisa i widziałam, że na jego twarzy malowało się zarówno zdziwienie, rozczarowanie jak i smutek. Chciałam coś powiedzieć, ale z moich oczu popłynęły tylko łzy. Już wiedziałam o co chodziło, wiem dlaczego nie pamiętałam części wizyty u Alex. Tak działały na mnie te tabletki. Otarłam policzki wierzchem jednego z rękawów, ale zaraz potem pojawiły się kolejne na ich miejscu. Podparłam się na stole, przy którym siedziałam, nie mogłam nic powiedzieć, musiałam najpierw swoje wypłakać, położyłam głowę na stole i dalej szlochałam.
- Przepraszam. – Wyszeptałam. – Nie wiem co mi się stało, że ja…
- Mel, dlaczego? Przecież doskonale wiesz, że masz mnie a korzystasz z takiego czegoś? Mówiłem ci rano, ze to jest tylko wspomnienie, nie ma się co nim przejmować! – Wzdrygnęłam się delikatnie gdy krzyknął. – Może byś chociaż podniosła głowę gdy do ciebie mówię?! – Spojrzałam na niego, ale dalej płakałam. – Nie rozumiesz, że mogłaś sobie coś zrobić?! To nie są tabletki dla ciebie! Może powinnaś się zapisać do lekarza skoro tak bardzo ich potrzebujesz?! – Spuściłam znów wzrok w dół, nie chciałam patrzeć jak wyładowuje swoją złość. – Spójrz na mnie. – Powiedział spokojnie, a ja podniosłam tylko delikatnie głowę. – Za bardzo mi na tobie zależy żeby ciebie stracić. Mels…
- Przepraszam Louis.. Ja wiedziałam, że one mnie uspokoją, ze w taki sposób. Chciałam po prostu zwalczyć to co siedziało we mnie.. – Szlochałam zakrywając usta dłonią.
- Chodź tutaj. – Podeszłam do niego powoli, a on posadził mnie sobie na kolanach. – Nie rób tego więcej, błagam. Nawet nie wiesz jak się przeraziłem gdy zasnęłaś w tej taksówce. Musisz zwalczyć ten lęk bez tabletek. Masz mnie możesz ze mną rozmawiać o wszystkim, ale nie uciekaj do takich sposobów, proszę Cię.

- Kocham Cię.. – Spojrzałam w jego oczy i zwyczajnie jak gdyby nigdy nic go pocałowałam. 

piątek, 24 stycznia 2014

Rozdział 6 cz. 2

Więc na wstępie mam dla Was kilka słów do powiedzenia. Po pierwsze wybaczcie, ze rozdział taki krótki, ale chciałam Wam coś wstawić zanim wyjadę. Wybaczcie mi również, że jest taki słaby, ale musi taki być :D Po drugie nie będzie mnie w domu dwa tygodnie, więc nie będę w stanie nic wstawić, nie napisałam nic w zapasie, bo zwyczajnie nie miałam czasu. Więc najwcześniej rozdziału możecie spodziewać się 8 lutego, ale nic nie obiecuję, bo będę wówczas po długiej podróży. A więc tak, przepraszam za to bardzo i życzę miłego czytania :) 

#Melanie
Koncert był nieziemski! Skakałam i krzyczałam w strefie vip jak jakaś debilka, napalona fanka. Była tylko jedna niepokojąca mnie rzecz. Pomiędzy chłopakami, a Harrym był jakiś dystans, szczególnie pomiędzy nim a Louisem. Musze później wypytać się go o co chodzi. Po koncercie poszłam za kulisy i czekałam aż chłopaki skończą sobie robić zdjęcia z fanami. Justin dawno pojechał do domu, bo źle się poczuł, a tak serio wolał siedzieć z Seleną, która zachorowała po tej ich całej imprezie w Las Vegas. Lou co jakiś czas na mnie spoglądał i puszczał mi oczka, buziaki i takie tam. Ja z nudów poszłam pogadać z Louise, która sprzątała w swoim królestwie.
- Harry trochę dziwnie się dzisiaj zachowywał. – Stwierdziła już na wejściu.
- Czyli mi się nie wydawało. – Powiedziałam lekko przestraszona.
- Na początku zgarnął Louisa i Harrego szef Modestu. Lou wrócił wcześniej i opowiedział nam o wszystkim, że ma zakaz interakcji z Harrym na scenie. Jest tym trochę przybity także nie denerwuj się na niego, że ma gorszy humor. – Wysłała w moją stronę pocieszający uśmiech. – A później przyszedł Hazza, ale taki odmieniony. Zażyczył sobie zmiany fryzury, nie miałam nic do gadania, zrobiłam to o co mnie prosił. Nagle stał się taki oziębły dla wszystkich, Mel kocham ich jak rodzinę i nie lubię gdy jest między nimi taka atmosfera.
- Pogadam dzisiaj z Louisem Lou, obiecuję. – Przytuliłam lekko rozbitą kobietę, a ona jak dziecko zaczęła mi płakać w ramię.
Chwilę później przyszedł po mnie Louis, objął mnie w talii i próbował pocieszyć ze mną swoją stylistkę. Niestety nic z tego nie wyszło, bo i on nie wiedział dlaczego Harry tak nagle się zmienił. Lou wyszła z pomieszczenia, przeprosiła nas i już jej dzisiaj nie zobaczyliśmy. Razem z moim chłopakiem, jak to dziwnie brzmi, poszliśmy do busa, który na nas czekał. Liam zaczał się drzeć, że za wolno się ruszamy i takie tam duperele na co ja oczywiście jak zwykle nie reagowałam, no bo po co. Pokrzyczy i skończy. Hazza usiadł z przodu obok kierowcy, a ja z resztą chłopaków z tyłu. Niall, Zayn i Liam usiedli z jednej strony pozwalając mi i Lou zająć samym miejsce. Wtuliłam się w tors chłopaka i zaczęłam jeździć po nim paznokciami. On nakręcał na swoje palce moje włosy, odpoczywaliśmy po długim męczącym dniu. Lekko już przysypiałam, zaczynałam odpływać w krainę Morfeusza.
- Louis, nie chcę się ujawniać. – Wyszeptałam ostatkami sił.
- Dobrze kochanie. – Powiedział i pocałował mnie w czubek głowy.
- Uda nam się skarbie, uda.. – Ziewnęłam i zasnęłam.

#następnego dnia
- Kochanie wstawaj, za dwie godziny mamy samolot. – Usłyszałam przy uchu melodyjny głos Louisa.
- Jeszcze chwila… Dzisiaj nie zostawiłeś mnie w nocy? – Wymruczałam do niego.
- Nie, spałem z tobą. Justina nie było w domu, Selena złapała jakieś gówno, a on się zaraził i chorują razem u niej. – Chłopak objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie.
- Musimy się zbierać no nie? – Zapytałam lekko zdegustowana tym faktem. – Głodna jestem Boo.
- Zrobiłem ci tosty na śniadanie. – Pocałował mnie w czubek głowy.
- Kochany jesteś. – Uśmiechnęłam się. – Tylko się ubiorę i idę jeść. Poprowadzisz dzisiaj samochód, bo ja się nie wyspałam?
- Jasne. Raptem droga tylko do lotniska. Idę na dół zrobić ci kawę.
Wyślizgnął się spode mnie i później słyszałam tylko jego kroki. Otworzyłam szeroko oczy i wstałam. Od wczoraj miałam na sobie ubrania, w których byłam na koncercie. Od razu poszłam do łazienki wziąć prysznic i umyć włosy. Zimna woda zaczęła obmywać moje nagie ciało, czułam odprężenie. Lubiłam zimne prysznice, zawsze budziły mnie do życia. Wyszłam na ręcznik i w lustrze zaczęłam podziwiać swoje ciało, nie mogłam nazwać tego podziwianiem. W pewnych miejscach miałam za dużo ciała, ale było tak zawsze. Założyłam na siebie czarną bieliznę, którą przyniosłam sobie wraz z ubraniami. Założyłam ubrania i na boso zbiegłam na dół do kuchni aby zjeść śniadanie. Musiało być dość wcześnie, bo na dworze było trochę ciemnawo, chłopaki jeszcze widocznie spali. Zaczęliśmy jeść śniadanie przy okazji się wygłupiając. Dochodziła godzina ósma. Co oni tak długo śpią?! Lou uspokoił mnie, że po koncertach zawsze sypiają do czternastej, piętnastej. Zostawiliśmy im liścik, w którym się pożegnaliśmy i około dziewiątej wyszliśmy z domu.
Na lotnisku niestety zostaliśmy otoczeni paparazzi, nie okazywaliśmy sobie uczuć idąc spokojnie do samolotu. Delikatnie oślepiały mnie błyski fleszy, zaczynało mi się kręcić w głowie. Delikatnie się zachwiałam. Lou spojrzał na mnie przerażonym wzrokiem, wysłałam mu tylko szeroki uśmiech, który potwierdzał, że wszystko jest okej. Kolejny błysk, po raz kolejny się zachwiałam. Teraz nawet ochroniarze się delikatnie zaniepokoili. Stanęłam kilka metrów od samolotu aby chwile odetchnąć. Po chwili poczułam tylko zimny beton, byłam pewna, że ktoś złapał ten moment na zdjęciu. Byłam na wpół przytomna, słyszałam, że ktoś do mnie podbiega i zaczyna mnie cucić. Czułam czyjąś dłoń na swoim policzku.
Obudziłam się na pokładzie samolotu Justina, już lecieliśmy? Chciałam wstać, ale obejmowały mnie mocno czyjeś ramiona, no tak Louis. Musiał być przerażony tą sytuacją, bo właśnie chyba niedawno zemdlałam. Zaczęłam lekko się kręcić, chłopak delikatnie się podniósł i zaczął wpatrywać się w moje oczy, w jego widziałam, że był przestraszony, zaniepokojony, zatroskany. Dłonią dotknęłam jego policzka i złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. Lekko się uśmiechnął po czym uniósł mnie i posadził na swoich kolanach.
- Co się stało Lou? – Zapytałam. – Lecimy już?
- Zemdlałaś Mel, był na lotnisku lekarz i powiedział, że to tylko osłabienie. Nie chciałem cię przewozić do domu więc położyłem cię w samolocie. I nie, nie lecimy jeszcze głuptasie, czekamy aż wydobrzejesz. – Przyciągnął mnie delikatnie do siebie. – Mówiłem ci w domu, ze za mało zjadłaś.
- Przepraszam, ze cię wystraszyłam. Nie stało mi się nic? Żadnej rany?
- Nie, zamortyzowałaś swój upadek, w ostatniej chwili podparłaś się rękoma i delikatnie położyłaś się na ziemi. – Pocałował mnie w czubek głowy. – Odpoczywaj. Może polecimy po Alex kiedy indziej?
- Nie, musimy to zrobić dzisiaj, obiecałam jej. – Powiedziałam twardo. – Daj mi chwilę, ogarnę się.
W końcu wyszło na to, ze Louis spanikował, ze mi się coś stanie i znowu wezwał lekarza. Ten mnie zbadał, uznał, że wszystko okej i pozwolił mi lecieć. W trasę wyruszyliśmy o godzinie dwunastej. Przez cały czas zajmował się mną jakbym była porcelanowym słoniem. Delikatnie mnie to irytowało przez co pokłóciliśmy się raz. Poszłam wtedy do pomieszczenia obok i zaczęłam gapić się przez okno. Byłam samodzielną osobą, nie lubiłam gdy ktoś był zbyt nadopiekuńczy względem mnie. Skończyło się na tym, że przyszedł godzinę później żeby mnie przeprosić za wszystko.
Na miejsce dolecieliśmy dość późno. Mama nie była w stanie po nas wyjechać więc wzięliśmy taksówkę. Miło było znów patrzeć na otaczające mnie tu rzeczy, miejsca, znajome mury. Louis zasypiał na moim ramieniu, nie dziwię mu się był po tak intensywnym koncercie, a na dodatek stresującym dniu. Obudziłam go przed moim żółtym domem. Lekko zaspany wysiadł z samochodu uprzednio płacąc kierowcy za przejazd. Wyciągnął z bagażnika nasze walizki i zaczął razem ze mną wchodzić do domu. Podbiegła do nas kobieta wzrostu mama i od razu padłyśmy sobie w ramiona. Zaczęłyśmy śmiać się głośno, podskakiwać. Wtedy mama zauważyła Lou. Stanęłam obok, objęłam go w pasie i zaczęłam mówić.
- Mamo to jest mój Louis. – Szeroko się uśmiechnęłam.
- Miło mi Lou. – Mama podała mu dłoń i szeroko się uśmiechnęła. – Dina, mama Melanie.
- Mnie również miło pani Johnson. – Powiedział do mamy.
- Oj przestań! – Zaśmiała się perliście. – Dina mi mów! Nie postarzaj mnie! Na jak długo zostajecie? – Zapytała się mnie.
- Mamo pojutrze musimy jechać, bo Louis ma koncerty. – Odpowiedziałam jej.
- Pościeliłam wam na górze łóżko. Dobranoc dzieci. – Pocałowała i mnie i Louisa w policzek i zaczęła iść na górę.
- Mamo! – Krzyknęłam. Odwróciła się do mnie. – Mogę twojego laptopa? – Zapytałam cicho.
- Jasne, postawię ci go na biurku w waszym pokoju. Jeszcze raz dobranoc.
Złapałam Lou za rękę i pociągnęłam go do pokoju, w którym pościeliła nam mama. Chłopak wrócił się na dół po walizki, bo nie dał by ich rady tutaj przynieść. Ze swojej wyciągnęłam piżamę, kosmetyki i poszłam do łazienki. Oparłam się o zimne kafelki i zaczęłam głośno oddychać, powoli robiło mi się słabo. Przepłukałam swoją twarz zimną woda przez co rozmazałam makijaż, ale to nic nie dawało. Powoli usiadłam na podłodze i zaczęłam wpatrywać się w sufit. Złe samopoczucie nie ustępowało, poczułam nagłą falę mdłości. Momentalnie dopadłam muszli klozetowej i objęłam ją jakbym była po niezłym melanżu, a przecież nic wczoraj nie piłam. Na pewno jest na to jakieś sensowne wyjaśnienie, jestem tego pewna. Od mojego „przyjaciela” odeszłam dopiero po około dziesięciu minutach. Od razu rozebrałam się i weszłam pod prysznic, potrzebowałam zimnego prysznicu. Woda zaczęła obmywać moje ciało, było to kojące uczucie. Zmyłam z twarzy makijaż i umyłam zęby. Tej ostatniej czynności potrzebowałam najbardziej, zdecydowanie. Rozczesałam swoje włosy i wyszłam z łazienki. Louis uważnie mi się przyglądał, był czymś zaniepokojony. Podszedł do mnie, objął w pasie i złożył na moich ustach namiętny pocałunek, który oddałam z wzajemnością. Odchyliłam się delikatnie żeby móc coś do niego powiedzieć i odgarnęłam z czoła opadająca na jego oczy grzywkę.
- Idź się ogarnij, będę czekać.
Uśmiechnął się do mnie delikatnie i wszedł do pomieszczenia, z którego ja przed chwilą wyszłam. Gdy upewniłam się, że zamknął drzwi na kluczyk dopadłam laptopa mamy. Zalogowałam się na twittera i tweetnęłam, że jestem w domu i wszystko ze mną ok. Skłamałam. Wcale nie czułam się dobrze, byłam głodna, ale bałam się cokolwiek zjeść. Odkąd włączyłam laptopa moim celem był jakikolwiek portal plotkarski, nareszcie go włączyłam. Zaczęłam zjeżdżać w dół szukając tej jednej istotnej, nie musiałam długo szukać. Moje oczy zaszły łzami, przecież to było wiadome, ze tak wszystko się potoczy, że ludzie będą się domyślać co jest pomiędzy nami. Zaczęłam czytać artykuł.

Melanie Johnson w ciąży?! (MELANIE I LOUIS TO PARA?)
Tak, wiemy zaskakujący nagłówek, ale jak na razie wszystko na to wskazuje. Dzisiaj dziewczyna wraz z Louisem Tomlinsonem udała się na lotnisku w celu wylotu dokądś (w najbliższym czasie ich zlokalizujemy). Ale nie to jest aktualnie głównym powodem plotek, Melanie zemdlała na płycie lotniska! Brak nam zdjęć zrobionych przez paparazzi, ale fani nadesłali nam kilka fotek, które znajdziecie niżej. Louis szybko otoczył ją należytą opieką, zaniósł na pokład prywatnego samolotu i czekał wraz z nią na lekarza. Ten zjawił się po około pół godziny. Czyżby dziewczyna była w ciąży? Jeśli tak to jest już pewne, ze ona i Tomlinson są razem! Czyż nie byliby z nich słodcy rodzice?

Moje dłonie zaczęły się trząść, a w oczach zbierało się coraz więcej łez. Objęłam się ramionami i zaczęłam cicho łkać. Nawet nie zauważyłam jak w pokoju zjawił się Louis i zamknął laptopa i objął mnie swoimi ramionami. Zaczęłam płakać mu w koszulkę, chwytając się mocna jej materiału. Zaczął powoli się ze mną kołysać, próbując mnie uspokoić. Nie dochodziła do mnie myśl, że mogłabym być w ciąży, absolutnie. Nawet nie zauważyłam jak posadził mnie sobie na kolanach i zaczął gładzić mnie po włosach. Zaczynałam powoli się wyciszać, słabiej już trzymałam koszulkę Lou i wpatrywałam się w jego niebieskie tęczówki.
- Melanie, czy ty.. jesteś w ciąży? – Zapytał się mnie lekko przerażony.
- Nie Lou, na pewno nie jestem. – Wcale nie miałam tej pewności, mój głos lekko łamał się gdy to mówiłam. – Co byśmy zrobili gdybym… była w ciąży? – Zapytałam się go bojąc się odpowiedzi.
- Jakoś dalibyśmy radę. – Odpowiedział spokojnie. – Nie mielibyśmy innego wyjścia. Przeprowadziłabyś się do Londynu, albo ja do LA, wzięlibyśmy ślub i żyli jakoś tam. Prawdopodobnie odszedłbym z zespołu żeby móc poświęcić wam więcej czasu i wiedlibyśmy normalne rodzinne życie.
- I mówisz mi tak po kilku dniach jak jesteśmy razem? – Zapytałam się go i zaczęłam się śmiać, postęp.
- Ale kocham cię znacznie dłużej Mel. A tu nie chodzi o długość związku tylko uczucie. – Mówił gładząc mnie po plecach.
- Zapytam cię o to za pół roku, a teraz idziemy spać.
Położyłam się w łóżku a Louis zaraz obok mnie, objął mnie swoim silnym ramieniem jakby bał się, ze w nocy może stać mi się cos złego. Wtuliłam się w jego tors i zaczęłam zasypiać myśląc o tym co niedawno przeczytałam. Mdłości, omdlenie… Wszystko się zgadza, ale przecież to wcale nie jest pewne, że to ciąża.

Śniłam nie o czym innym jak o dzieciach. Biegały ich całe gromadki, byłam chyba na placu zabaw. Nagle podbiegła do mnie dziewczynka o niebieskich oczach Louisa i moich brązowych włosach. Nazywała mnie mamusią, przerażał mnie ten fakt ale rozmawiałam z nią o czymś. Nagle podszedł do niej Louis w niebieskiej koszuli i jeansach, uniósł do góry i zaczął kręcić wokół siebie. Wyglądało na to, że jesteśmy rodziną. Szliśmy i się śmialiśmy, było nawet, że przyjemnie. Resztę nocy śniłam o naszym życiu. 

sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział 5 cz 2

Jedyne co wam powiem przed tym rozdziałem to... Troszkę namieszajmy .. W komentarzach piszcie, co Was najbardziej zaskoczyło. Pozdrawiam. xx

Wczoraj poszłam spać zdecydowanie wcześniej niż chłopacy. Przeciągnęłam się leniwie na łóżku, byłam sama. Otworzyłam zdziwione oczy, nigdzie nie było Louisa, nawet na podłodze. Ej no gdzie on się podziewa? A może to wszystko to był tylko głupi sen, który właśnie się skończył? Nie! Założyłam kapcie i sparaliżowana tym wszystkim zbiegłam na dół. W kuchni siedział Harry z Justinem. Spojrzeli się na mnie dziwnie, pewnie wyglądałam jakbym się czymś przejęła i to bardzo.
- Gdzie Louis? – Zapytałam cichym, wstydliwym głosem.
- Jeszcze śpi. – Powiedział Harry z szerokim uśmiechem, co on tak cieszy tą mordę?
- Styles zaraz cię walnę. – Chciałam go uderzyć w ten głupi łeb, ale mój brat złapał mnie za rękę, zatrzymując mnie jednocześnie przed czynem, którego chciałam dokonać. – Justin!
- Nie będzie przemocy w tym domu. – Posłał mi karcące spojrzenie.
- Jadę jutro po Alex. – Powiedziałam jednocześnie podchodząc do lodówki i wyciągając karton mleka.
- Pojadę z tobą, nie będziesz sama przemierzała takiej odległości. – Zaoferował się braciszek, ale on kochany, niestety będę musiała mu odmówić.
- Sorki Justin, ale nie skorzystam z twojej propozycji. – Napiłam się mleka i szeroko uśmiechnęłam do kuzyna.
- Melanie to jest prawie cztery tysiące kilometrów! Nie możesz ot tak po prosu sobie pojechać! Samolotem poleć debilko. – Walnął mnie w ramie i się głośno zaśmiał.
- Cztery tysiące?! Idę zabukować bilety. – Załamała mnie ta odległość szczerze powiedziawszy.
- Bilety? – Justin uśmiechnął się złośliwie. – To z kim siostrzyczko lecisz?
- Wal się na ryj Justin! Z Louisem! – Wcisnęłam mu środkowy palec i już chciałam wychodzić z kuchni jednak on złapał mnie za nadgarstek.
- Zorganizuję wam lot moim prywatnym jutro, nie martw się. Wolałabyś żeby paparazzi was nie dopadli. – Przytulił mnie do siebie, wiedział że nie lubię jak mnie denerwuje.
- Dzięki, jesteś najlepszym bratem na świecie.
Pobiegłam na górę i zaczęłam się przebierać. Założyłam na siebie czarną bieliznę i zaczęłam tańczyć na środku pokoju śpiewając do szczotki. Justin był przyzwyczajony do wariactw Melanie o poranku, ale chłopcy niekoniecznie. Obstawiam, że już, któregoś obudziłam. Poczułam czyjeś ręce oplatające się wokół mojej tali. Zesztywniałam z przerażenia, nie byłam przyzwyczajona do takich zachowań z samego rana. Obróciłam się przodem do tej osoby i uśmiechnęłam się szeroko. Przede mną stał nie kto inny jak Louis Tomlinson. Ujęłam jego twarz w moje chude dłonie i złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. Chłopak mocniej mnie do siebie przycisnął, czułam ciepło jego ciała, nic dziwnego stał w samych dresach, bez koszulki. Zamruczałam kusicielsko i uśmiechnęłam się do niego przebiegle. Wpił się w moje usta z wielką namiętnością, wplotłam swoje palce w jego włosy i przyciągnęłam jeszcze bliżej siebie, o ile było to jeszcze możliwe. Nagle ktoś szarpnął za klamkę drzwi mojego pokoju, a my nie wiedzieliśmy co zrobić, nadal staliśmy w tej bardzo interesującej pozycji.
- Melanie nie widziałaś…? – Zaczął Niall, ale wtedy nas zauważył. – O matko! Nie! Ja nic nie widziałem! – Zaczął krzyczeć i zakrywać sobie oczy dłońmi.
- Nialler, spokojnie pomiędzy nami nie doszło do niczego.. szczególnego. – Powiedziałam lekko zawstydzona i odsunęłam delikatnie od siebie Louisa, który miał całą czerwoną twarz. Naciągnęłam na siebie jakąś koszulkę i kontynuowałam. – Więc po co przyszedłeś do mnie Niall? – Chłopak nieśmiało odsłonił oczy i odetchnął z ulgą.
- Szukam w sumie Louisa. Za pół godziny jedziemy na arenę, bo dzisiaj wieczorem mamy koncert. Musimy zrobić próbę, ustalić choreografię i takie tam.
- Okej zaraz będę gotowy. – Odpowiedział mu mój chłopak i posłał spojrzenie, które mówiło więcej niż tysiąc słów. Gdy blondynek wycofał się z mojego pokoju znowu mnie objął i powiedział seksownym głosem. – Więc na czym skończyliśmy?
- Na tym, że masz próbę, musisz zjeść śniadanie i się ogarnąć. – Odpowiedziałam mu kładąc swój wskazujący palec na jego ustach.
- Zobaczymy się wieczorem na koncercie. – Pocałował mnie w usta i wyszedł z pokoju.
Opadłam na poduszki i ukryłam twarz w dłoniach. Pierwszy raz ktoś przyłapał mnie w tak niezręcznej sytuacji jak ta. Ale czy to coś dziwnego, przecież jesteśmy razem, to całkiem normalne. Jesteśmy parą, zachowujemy się jak para i inni biorą nas za parę. Szkoda tylko, że nie możemy normalnie wyjść na spacer, do kina, bo od razu pojawiają się nasze zdjęcia w prasie. Zaczęłam ubierać jedne z moich czarnych rurek, koszulki nie zmieniałam był to szary lekko luźnawy t-shirt z napisem „Fuck World”. Czy wszystko chciało mi dzisiaj przesłać jakieś znaki? Nie mogłam olać świata, bo mógł na tym ucierpieć wizerunek całego One Direction, przecież jeszcze rok temu umawiałam się z innym członkiem popularnego boysbandu. Co miałam zrobić?

#Niall
Siedziałem w aucie czekając na chłopaków. Nadal byłem zszokowany tym co stało się rano, nie mogłem wyrzucić z głowy obrazu Mel obściskującej się w samej bieliźnie z Louisem. Oni na pewno czuli się gorzej niż mówili. Do samochodu wsiadła reszta chłopaków, a ja nadal nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Milczałem co zaczęło niepokoić Liama. W końcu pochyliłem się w stronę Louisa i szepnąłem mu na ucho krótkie „Przepraszam”. Chłopaki spojrzeli na nas podejrzliwie wykrzywiając dziwnie twarze.
- Dowiemy się co się między wami wydarzyło? – Zagadnął Liam. Lou wzruszył tylko ramionami jakby była to najbanalniejsza rzecz na świecie.
- No bo Niall przerwał mi i Mel..- Zaczął się lekko czerwienić. – Powitanie.
- Melanie była w bieliźnie Lou! Ja wam przerwałem i jest mi strasznie głupio. – Zawstydziłem się.
- Niall do niczego między nami nie doszło, nie stresuj się. – Pocieszał mnie Louis.
- Ej ej ej.. Czy wy? Nie! Louis nie przeleciałeś jej  jeszcze! – Krzyknął Zayn. – Znaczy to za szybko, nie powinniście się spieszyć, to nie jest wskazane.
- Zayn, błagam cię… Nie rob z siebie debila. – Pouczył go Liam. – To co Louis robi z Melanie to jego prywatna sprawa i jeśli nie chce nie musi się z nami dzielić takimi informacjami. Czy ty Zayn dzieliłeś się z nami doznaniami związanymi z Mike’iem? – Chłopak pokiwał przecząco głową i spuścił ja w dół. – Czy Harry dzielił się doznaniami związanymi z Mel? Pomijając nawet to, że ukrył przed nami to, iż był to fałszywy związek, przynajmniej z jego strony. To co każdy z nas robi w sypialni jest indywidualną sprawą. –Liam był dzisiaj lekko wkurzony. Czyżby kryzys?
Uśmiechnąłem się nieśmiało do Louisa gdy wysiadaliśmy z samochodu. Ten w ramach odwzajemnienia zaczął czochrać mnie po włosach. Zauważyłem kątem oka, że jeden z pracowników Modestu zagarnął gdzieś w połowie próby Lou i Hazzę. Nie wróżyło to nic dobrego, ale miałem nadzieję, że moje przeczucia są złe.

#Harry
Siedzieliśmy z Simonem w pokoju, w którym zjawił się szef naszego managementu. Miał dość poważną minę, nie wróżyło to nic dobrego. Simon wyglądał na załamanego, chyba już wiedział o co chodzi. Louis odruchowo położył dłoń na moim ramieniu, delikatnie się usmiechnałem, a po moim ciele przeszły przyjemne dreszcze. Tępo wpatrywałem się w stół aby nie rzucić się zaraz na chłopaka siedzącego obok mnie. Szef odchrząknął chcąc zwrócić naszą uwagę na siebie.
- Więc. – Zaczął swoim ochrypłym głosem. – Larry, po raz pierwszy spotykam się z wami w tej kwestii chłopcy.
- George czy to jest naprawdę konieczne? Fani coś zauważą. – Jęknął Simon, to zdecydowanie nie było nic dobrego.
- Simon to jest konieczne. – Zwrócił się do naszego mentora mężczyzna. – Po pierwsze zagracie tylko siedem koncertów w LA i okolicach, tak dość niedaleko abyście mogli odsapnąć u Justina. Ale to jest ta mniej istotna kwestia chłopcy. Mówi wam coś słowo bearding? – Louis głośno przełknął ślinę, widać bał się, że znowu to na niego padnie.
- Tak. – Odpowiedział szatyn szeptem. – Moją brodą była Eleanor Calder i z tego co mi wiadomo nie kontynuuje już z wami współpracy. Udawaliśmy związek aby uciszyć plotki na temat mojego związku z Harrym, który został wymyślony przez fanówi i media.
- Więc wiecie doskonale na czym polega bearding, ale zaczniemy z zupełnie innej strony. Pomiędzy wami podczas koncertów, wywiadów i tym podobnym jest zbyt duża ilość gejowskich interakcji. Twój dwutygodniowy związek w zeszłym roku nam nic nie pomógł Harry, źle się spisałeś. A od czego ostatnio huczy internet? Louis Tomlinson i Melanie Johnson! Była dziewczyna Harrego. Bardzo dobrze Lou, już pokazujesz, że nie jesteś gejem. Ale powiedz mi, czy pomiędzy wami coś jest? – Lou przygryzł wargę, bał się tej odpowiedzi. – Rozumiem. Ujawnicie się jak będziecie gotowi. Dobrze, ale znowu odszedłem od tematu, którym są wasze interakcje. Jakby wam to szybko i krótko powiedzieć, koniec z nimi. Nie macie prawa się dotknąć na scenie, nic powiedzieć bez mojego pozwolenia. Na każdym z koncertów na widowni będzie jeden z moich pracowników, który będzie wam wskazywał moment na interakcję. Ale mimo to nie ma mowy o przytulaniu, to zbyt gejowskie. Louis, możesz już iść. – Uśmiechnął się do niego zgred, bo inaczej nie mogę nazwać szefa naszego managementu. Gdy drzwi za moim przyjacielem się zatrzasnęły przeszedł do spraw dalej. – Harry, czy wiesz dlaczego Paul polecił ci znaleźć sobie samemu dziewczynę?
- Nie proszę pana, nie wytłumaczył mi do końca.
- Do ostatnich chwil myślałem, że zmieni się w końcu twoja orientacja. Miałem nadzieję, że będziesz taki jak Louis, znajdziesz sobie dziewczynę, przestaniesz być gejem.
- To nie jest choroba. – Warknąłem.
- Ale.. On cię nie kocha, ma dziewczynę, nie możesz liczyć na nic więcej niż przyjaźń. To takie smutne, ale prawdziwe. – Szef uśmiechnął się złośliwie w moją stronę.
- George przestań się na nim wyżywać! On też ma uczucia! – Krzyknął nasz mentor.
- Przepraszam Simon, już przechodzę do sedna sprawy. Więc Harry będziesz w związku! Pod koniec tego roku, taka tam reklama i dla ciebie i dla Taylor. W tym roku One Direction przecież promuje swoją nową płytę, Take me home! Przyda wam się mała reklama, a z tego co widziałem to ostatnio byliście na imprezie z panną Swift także problemu nie będzie. Wiesz powiem ci tyle, jak nie ty to Louis, a Melanie nie będzie dobrą brodą, bo to będzie źle wyglądało. – Mężczyzna wiedział, że gra na moich uczuciach, bawił się mną.
- Jak długo? – Szepnąłem z łzami w oczach. Simon objął mnie ramieniem.
- Zaczniemy wasz PR jakoś na początku grudnia, a skończymy gdzieś w połowie stycznia. Harry ja rozumiem, ze to twój pierwszy PR i możesz się denerwować, ale w najbliższym czasie podamy ci wszystkie szczegóły. Wasze wyjścia będą planowane co do sekundy, zamówimy paparazziego będzie tak jak podczas Elouonor, ale ty nie będziesz tak długo w związku. Musisz się nauczyć choć trochę grać, bo musisz wyglądać realnie. W sumie to wszystko, życzę udanego koncertu, do zobaczenia wkrótce.
Wyszedłem wraz z Simonem z tego przeklętego pokoju. Byłem wkurzony na maksa, mało to cały się trząsłem i ciągle płakałem. Mój mentor nie wiedział jak mnie uspokoić, położył tylko dłoń na moim ramieniu, aby wkrótce mnie do siebie przyciągnąć. Wzniosłem oczy ku górze i zacząłem pytać sam siebie dlaczego?! Czy musiałem się zakochać akurat w Louisie?! Przecież on woli dziewczyny, byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, ale to nic nie zmieniało! On nadal był hetero. Spojrzałem na lekko przerażoną twarz Simona, nim też wstrząsnęły plany związane z moim PR-em jak i koniec interakcji pomiędzy mną a Louisem.
- Simon, ja nie dam rady. Kocham go i nie jestem w stanie tego zmienić! – Krzyknąłem i zacząłem szarpać swoje loki. – A muszę zmienić pomiędzy nami sytuację na scenie.
- Harry wiem, ze ci ciężko. Powiedziałeś już w ogóle Louisowi o swoich uczuciach?
- Nie i nie mogę tego zrobić, bo on ją kocha. Mam jedno wyjście.. Muszę wszystko zmienić Simon, każdą małą rzecz przez, którą ludzie biorą mnie za geja. Zaczynając od wyglądu aż po charakter. –Powiedziałem hardo , otarłem łzy i zacisnąłem mocno pięści.
- Co ty planujesz Harry.
- Ja…

#Zayn
Siedzieliśmy u stylistek czekając na Harrego. Lou właśnie czesała Louisa nucąc jedną z naszych piosenek pod nosem. Podcinała końcówki jego już lekko przydługich włosów. Nie wyglądał na zbyt zadowolonego po powrocie od szefa Modestu. Od razu przedstawił nam całą sytuację, koniec interakcji między Larrym. Przecież to jest nierealne, oni zawsze byli częścią naszego show. Poprawiliśmy mu jednak humor tłumacząc, że nie liczy się tylko to co na scenie, ale też to co za kulisami. Są przyjaciółmi i nie mogą tego stracić przez jednego faceta, który ma jakieś widzimisię. Chwilę później dołączył do nas Harry. Wszedł do środka trzaskając drzwiami, rozsiadł się na jednym z foteli i zarzucił nogi na blat. Louise spojrzała się na niego z groźną miną.
- Harry trochę kultury! Zawsze wam tłumaczę, że mój pokój jest jak galeria sztuki! To co robię z wami to jest sztuka! – Krzyknęła do niego kobieta, on z miną cierpiętnika zdjął nogi i zaczął się uśmiechać.
- Louise chcę zmienić fryzurę. – Powiedział Loczek. Wszyscy byliśmy zdziwieni, bo kochał swoje loki nad życie. – Dobija mnie już ta monotonia.
- Okej, jak skończę Louisa biorę się za ciebie. – Powiedziała wyraźnie zdziwiona Lou.
Harry zaczynał zachowywać się trochę bezczelnie. Byliśmy zdziwieni jego nagłą zmianą, zawsze był miłą osobą, chętną do pomocy, a teraz siedział ze słuchawkami w uszach, olewał nas wszystkich i czekał aż Louise będzie mogła się nim zająć. Wszyscy oprócz niego byliśmy już gotowi, nic dziwnego nie było go ponad dwie godziny, sami nie wiemy co tam robił. Louis wrócił już po piętnastu minutach. Z Liamem zaczęliśmy przeglądać ubrania, aby wybrać coś na występ. Li znalazł jakiś t-shirt i rurki, które wyglądały zdecydowanie na za ciasne. Zaczął w nich biegać po pokoju, robić fikołki aż w końcu spodnie pękły. Widać, że właśnie do tego dążył, bo zaczął się śmiać i szukać nowych spodni. Ja ubrałem biały t-shirt, czarne rurki i ramoneskę.
Wróciliśmy do chłopaków. Louis siedział już na fotelu obok Nialla i byli zajęci rozmową na temat czegoś bardzo interesującego. Harry siedział z kamienną twarzą podczas gdy Louise robiła coś z jego włosami. Lou i Niall byli już dawno przebrani. Czekaliśmy w sumie już tylko na pana nafoszonego na cały świat.
Po godzinie był w końcu gotowy, z nową fryzurą i w ogóle. Mels przyjechała wcześniej i zaczęła kłócić się z Tommo. A tak w ogóle to wyglądała niesamowicie. Była ubrana perfidnie jak fanka naszego boybandu. Miała na sobie bluzkę z tekstem refrenu jednej z naszych piosenek, uśmiechnąłem się na ten widok. Po raz pierwszy widziałem ją aż tak na luzie, ale była czymś wkurzona. Po kilkunastu minutach, podczas gdy Louis próbował ją udobruchać za kulisy wszedł Justin ze spuszczoną głową. Melanie od razu spojrzała na niego nienawistnym wzrokiem. Podeszła do niego, a zaraz za nią biegł Lou. Wbiła bratu swojego długiego paznokcia prosto w brzuch. Zdziwiłem się lekko. Podbiegłem do nich i próbowałem załagodzić sytuację. Na szczęście w odpowiednim momencie do akcji wkroczył Liam, który sobie z nimi poradził.
- Stop! – Krzyknął i spojrzał na Melanie i Justina. – Proszę mi tu teraz w tej chwili powiedzieć o co chodzi.
- Justin zniszczył mi sukienkę! – Krzyknęła wściekła dziewczyna. – Posłałem Louisowi pełne podziwu spojrzenie, nie wiem jak on z nią wytrzymywał. – A chciałam dzisiaj akurat ją założyć!
- Melanie, to tylko sukienka. – Uspokajał ją Liam. – I tak wyglądasz nieziemsko. Nawet nie widziałaś jak Niall ślinił się na twój widok jak tu weszłaś. – Blondyn zrobił się cały czerwony, a Tommo posłał mu groźne spojrzenie.
- Ja na serio nie chciałem, przez przypadek oblałem ci ją winem, przepraszam Melanie. – Powiedział skruszony Justin.
- Az tak było widać tą plamę? – Zapytałem, bo może nie było aż takiej tragedii.

- Była biała, a Jus pił czerwone wino. – Powiedziała dziewczyna do mnie. – Dobra wybaczam ci debilu, ale kupisz mi za karę ładniejszą! – Krzyknęła do brata i zaniosła się perlistym śmiechem. 

piątek, 10 stycznia 2014

Rozdział 4 cz. 2

Hejka! Jak zauważyliście nad poprzednimi rozdziałami nie było notek, spowodowane to było moją nieobecnością w domu, daty dodania rozdziału zaplanowałam wcześniej. Z głebokiego serca dziękuję Wam za komentowanie i za tego jednego obserwatora, który sprawił mi niesamowitą niespodziankę! Zyczę miłego czytania!

#3 dni później, Mel
Było koło piętnastej, siedziałam z Louisem na kanapie i oglądaliśmy telewizję. On obejmował mnie swoim ramieniem, na kolanach trzymałam laptopa i przeglądałam plotki z ostatnich dni. I powiem szczerze, ze dużo się ostatnio wydarzyło. Paparazzi złapali nawalonych chłopaków jak wracali z imprezy do hotelu, sieroty. Na jednym ze zdjęć szła za nimi wkurzona Selena. Musi dziewczyna cierpieć przez nich tam męki. Pojawiły się najnowsze plotki. Przed oczami mignął mi artykuł o mnie i Louise, który chciałam ominąć. Chłopak jednak mi na to nie pozwolił, zdjął moją dłoń z touchpada i otworzył artykuł, był ciekawy jego treści.

Jednak razem? Louis Tomlinson i kuzynka Justina Biebera.
Parę dni temu na spacerze, romantycznym spacerze została przyłapana dla niektórych znana już para z zeszłego roku – Melanie Johnson i Louis Tomlinson. Młodzi spacerowali po jednym z parków w Los Angeles. Świadkowie mówią, że można było ich zastać w dość nietypowej sytuacji w kawiarni Starbucks. Później przy paparazzich starali się zachować skrupuły, zachowywali się jak para przyjaciół. Ale to nie wszystko! Sąsiadka Johnson mówi, że wraca ona z owym chłopakiem do domu, do jednego domu, razem nocują. No pięknie! Gdy reszta One Direction imprezuje w Las Vegas z Justinem Bieberem Louis Tomlinson flirtuje z jego kuzynką! Dodajmy, ze w zeszłym roku dziewczyna zapewniała, że są tylko przyjaciółmi!

Spojrzałam zdziwiona na Louisa, który właśnie kończył czytać artykuł. Przybił sobie facepalma z czego zaczęłam śmiać się jak wariatka. Przytulił mnie mocno do siebie i ucałował moje włosy, zaśmiałam się jak jakaś idiotka. I właśnie wtedy Louis dostał wiadomość od Simona. Otworzył ją, nawet nie krył jej treści, spokojnie mogłam wszystko przeczytać.

- Matko.. Czekaj zadzwonimy do Harrego, włączę głośnik. – Usłyszałam kilka sygnałów, a potem chłopak odebrał połączenie.
- No co Lou? Coś się stało? – Po głosie chłopaka słychać było, że dopiero wstał. Poniósł ich melanż.
- Nie wiem czy też dostaliście wiadomość od Simona. Musicie wracać, za cztery godziny zaczyna się gala charytatywna  i mamy dać występ na żywo. – Głos Louisa był troszkę wkurzony.
- Kurwa Harry muszę być za cztery godziny w LA! – Usłyszałam w tle głos Justina.
- Słuchaj stary, prawdopodobnie będziemy, ale raczej się spóźnimy. Dopiero wszyscy wstaliśmy. Także ogarnij się z Mel i idźcie na tą galę wcześniej, ty będziesz jakby co reprezentował nas, a Mel Justina. – Loczek miał lekko zakłopotany głos.
- Ale ja z nią nie możemy pokazać się tak razem. – Jęknął Louis. – Dobra zadzwonię do Simona. Do zobaczenia dzisiaj. – Rozłączył się. – Czekaj wykonam jeszcze jeden telefon. – Hej Simon, załatw na tej gali jeszcze jedno miejsce, bo muszę pojechać z Mel, chłopaki mogą się spóźnić, bo są jeszcze w Las Vegas. I jakbyś mógł załatwić nam jakiś transport. – Drugi mężczyzna zaczął coś mówić do słuchawki. – Wybacz, wypadła nam wszystkim z głowy ta gala. No damy ten występ, ale postaraj się żeby nie był na początku tylko jakoś pod koniec tej całej gali. My zaraz jedziemy do wytwórni, bo macie jakąś stylistkę na miejscu? Super, to my już lecimy.
Zostałam poinformowana, że jedziemy do studia jakiegoś tam. Jechaliśmy moim Rang Roverem i śpiewaliśmy piosenki, które leciały w radiu. Po około piętnastu minutach wjeżdżaliśmy na podziemny parking, wysiedliśmy i trzymając się za ręce zaczęliśmy zmierzać do windy. Wjechaliśmy na ostatnie piętro i zaczęliśmy korytarzem zmierzać w kierunku jakiegoś gabinetu. Louis cicho zapukał i wciągnął mnie za sobą do pomieszczenia. Usiedliśmy na fotelach przed tym Simonem. Chłopak puścił moją dłoń, która bezwładnie opadła na podłokietnik.
- Bardz mi miło Melanie, Simon jestem. – Podał mi dłoń i szeroko się do mnie uśmiechnął. – Więc jesteście parą? – Louis twierdząco pokiwał głową. – W pokoju 512 czekają na was stylistki. Chłopcy przygotowują się na galę w Las Vegas, wysłałem już po nich prywatny odrzutowiec. Spóźnią się maksimum pół godziny. Występ macie w sześćdziesiątej minucie gali, także wszystko jest pod kontrolą. Mam nadzieję, że stylistki odwalą dobrą robotę, starałem się załatwić najlepsze.
Uśmiechnęliśmy się do niego szeroko, pożegnaliśmy się i wyszliśmy z gabinetu. Ten człowiek był troszkę dziwny, nie żeby mnie to dziwiło, ale wyglądało na to, ze bardzo lubi chłopaków. Załatwiał im wszystko co tylko się dało, tak jak dzisiaj odrzutowiec. Jakby jechali samochodem to obstawiam, że by nie zdążyli. Zjechaliśmy piętro niżej, od razu zauważyłam pokój numer 512. Weszliśmy do środka. Stały tutaj dwie kobiety, jedna mulatka, a druga blondynka z prześwitami fioletu na włosach. Louis z tą drugą padli sobie w ramiona i zaczęli się przytulać. Dobra, nie ogarniam, zaraz powyrywam jej wszystkie kłaki z głowy, niech ona nie dotyka się mojego chłopaka. Objął ją w pasie i obrócił w moją stronę.
- Melanie to jest Louise, nasza stylistka i Maya, zajmuje się ubieraniem nas.
- Miło mi cię poznać. – Uśmiechnęła się do mnie blondyna i przytuliła mnie. – Jeju uczeszę dziewczynę! Jak bosko, mogę ci przedłużyć włosy? – Spojrzała na mnie błagalnie. – I wrócimy do brązu, a to wszystko w półtorej godziny! Louis, tobą zajmę się najpierw, Maya ubierz Mel w coś gustownego, błagam.
Podeszłam z mulatką do wieszaków, były przygotowane na to, że będę za chuda, albo za gruba, miały ubrania w każdym rozmiarze. Kobieta zdjęła z wieszaka dość obcisłe czarne, skóropodobne rurki. Kazała mi je nałożyć, miałam z tym małe problemy, ponieważ były dość ciasne, ledwo zapięłam zamek i zapięłam je na guzik. Z górą nie było już takiego problemu, szybko znalazła czarną bluzkę, którą przewiązała czarnym paskiem. Postawiła przede mną czarne szpilki, z niechęcią zdjęłam moje czarne vansy i wskoczyłam w wysokie buty. Spojrzałam na swoje odbicie. Wyglądałam dobrze, ale nie pasowały mi tylko moje czerwone jak ogień włosy. Westchnęłam głośno, Lou właśnie skończyła czesać Tommo, chłopak podszedł do mnie i objął mnie w pasie. Z szerokim uśmiechem wpatrywał się w nasze odbicie w lustrze, przyznam szczerze, że sama zaczęłam się uśmiechać. Louise zawołała mnie do siebie. Zaczęła coś robić przy moich włosach, doczepiać jakieś pasma, przycinać je, nakładać farbę. Przyznam, że zanim to coś co miałam na głowie nabrało jakiegoś sensu nabrało jakiegoś kształtu minęła dobra godzina. Stylistka zaczęła się spieszyć. W lustrze zauważyłam tylko, że znowu mam długie brązowe włosy. Zamiast zostawić je rozpuszczone zebrała je w schludnego koka. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze. Płynem do demakijażu zmyła to co miałam na twarzy i zaczęła nakładać swoją własną kompozycję. Wszystko skończyła na założeniu mi biżuterii. Obróciła mnie przodem do lustra, aby pokazać swoje dzieło. Ona na serio miała talent, wyglądałam nieziemsko. Nie myśląc o niczym rzuciłam jej się na szyję, kątem oka widziałam, że Louis się z nas śmieje. Podziękowaliśmy dziewczynom i zjechaliśmy windą znów na parking w podziemiach. Czekała to na nas czarna limuzyna, jedna. Zaraz jedna? Przecież nie możemy wysiąść razem. Ja nie jestem w ogóle gwiazda, nie powinno mnie być na tej gali. Wsiedliśmy do pojazdu, czekała nas chwila jazdy.
- Ślicznie wyglądasz. – Powiedział do mnie Lou siadając naprzeciwko mnie.
- Dziękuję, ty też wyglądasz niesamowicie przystojnie. – Przygryzłam dolną wargę.
- Lou dała ci szminkę? W takim tempie szybko ją zgryziesz. – Zaśmiał się.
- O matko! Będę miała bordowe zęby! – Chwyciłam szybko chusteczkę i zaczęłam wycierać moje uzębienie. Gdy skończyłam i poprawiłam usta szminką powiedziałam. – Mnie w ogóle nie powinno tam być, bo kim jestem? Kuzynką Justina Biebera.. Ehh i co przejdę po dywanie i co?
- Po pierwsze jesteś kimś bardzo ważnym dla mnie i się nie przejmuj. Przejdziesz przez ten dywan, rozdasz ewentualnie kilka autografów, jesteś rozpoznawalna w show-biznesie. Dasz radę malutka. A potem pójdziesz na salę i usiądziemy. Pewnie i my i Justin i ty mamy miejsca obok siebie. Nie denerwuj się. I jeszcze jedna sprawa, nie możemy wysiąść razem. Wysiądę najpierw ja, kierowca zrobi kółko i wysiądziesz ty. Będzie dobrze kochanie.
- Dlaczego musimy wysiąść oddzielnie? – Zapytałam zdenerwowana jeszcze bardziej.
- Nie chcemy żeby nasz związek się upublicznił jak na razie. – Pokiwałam twierdząco głową. – I tak będzie już trochę plotek, bo przyjechałaś na galę. Kochanie, nie denerwuj się, będzie dobrze.
- Pierwszy raz wchodzę na jakąkolwiek galę bez Justina. – Byłam wyraźnie zdenerwowana.
- Poczekaj. – Puknął do kierowcy. – Podjedzie pan dla tej panienki do tylnego wejścia. – Mężczyzna tylko pokiwał głową. – Dzięki. Masz z głowy Mel. Jeden z naszych ochroniarzy będzie tam na ciebie czekał kochanie. spotkamy się w środku. Pa. – Dał mi buziaka w usta i wysiadł. Dopiera teraz zauważyłam, że się zatrzymaliśmy.
Wiedząc, że nie będę miała styczności z tymi piszczącymi fankami, czerwonym dywanem, fotografami od razu robiło mi się lżej. Po raz kolejny się zatrzymaliśmy. Drzwi otworzył mi facet w ciemnych okularach. Ciągle mnie osłaniał i prowadził na moje miejsce, przeszliśmy przez całe kulisy i wszystko takie. Przede mną rozpostarła się sala, na której było masakrycznie dużo miejsc siedzących. Wzrokiem szukałam Louisa i nie mogłam do znaleźć. Facet zaprowadził mnie do drugiego rzędu, na fotelu zawieszone było moje imię i nazwisko. Głośno westchnęłam i usiadłam. Chwilę później pojawił się koło mnie Louis, tłumaczył się, ze pozował chwilę, rozdawał autografy i takie tam. Nie mogliśmy nawet tutaj złapać się za rękę, byliśmy ciągle nagrywani. Na Sali pojawiało się coraz więcej osób, ale brak chłopaków. Przez cały czas gadaliśmy, a gala się już zaczęła. Na scenę wyszła Katy Perry i zaczęła śpiewać swoją nową piosenkę. Wyszło jej to niesamowicie. W międzyczasie śmiałam się z wykonania przez Lou tej piosenki, parodiował ją. Minęło pół godziny od rozpoczęcia się całej imprezy, a chłopaków nadal nie było, w tym Justina, który znając życie tez ma dzisiaj występ. Czas mijał i mijał, a ich nie było.
- Mel, muszę iść już za kulisy. Zabiję ich.. nie puszczamy ich więcej samych na imprezę. – Schował twarz w dłoniach. – I co mam dać teraz występ solo?
- Louis idę z tobą, zadzwonię do Justina przy okazji.
Wstaliśmy i ruszyliśmy za kulisy. Mój Lou był wyraźnie zdenerwowany, pierwszy raz widziałam go w takim stanie. Chciałam go przytulić, ale mogłam to zrobić dopiero za kulisami. Weszliśmy do pomieszczenia, na które wglądu nie miały chyba żadne kamery. Zawiesiłam się mu na szyi, a on objął mnie w talii. Gdy od siebie odeszliśmy on podszedł do Simona, który tez był już nieźle wkurzony, a ja wyciągnęłam swój telefon. Wybrałam z listy numer mojego braciszka i czekałam aż odbierze. Zrobił to zaskakująco szybko, w tle słyszałam jakby biegł.
- Halo Mel? – Jego głos był dość niespokojny.
- No gdzie wy jesteście? Louis już jest za kulisami, chłopaki mają za pięć minut występ, a was nie ma. Mieliście spóźnić się pół godziny, a nie godzinę. – Wyskoczyłam do niego z bulwersem.
- Właśnie wchodzimy tylnym wejściem do budynku, jesteśmy już prawie za kulisami siostro, spokojnie. – Słyszałam w słuchawce i cała się gotowałam. – Gdzie stoisz nie widzę twojej czerwonej czupryny. – Usłyszałam za plecami.
- Tutaj Justin. – Obróciłam się do niego przodem i szeroko się uśmiechnęłam.
- Boże, matko, o ja cię pierdzielę, aaa! Ale mnie wystraszyłaś debilko! – Krzyknął i walnął mnie w ramię.
- Jesteście, jakie szczęście. Simon was zabije. – Powiedział Louis i pociągnął resztę chłopaków, z którymi nawet nie zdążyłam się przywitać w kierunku sceny.
- Chodź, idziemy na widownię. – Powiedział do mnie brat, który już ciągnął Selenę za sobą, o z nią też się nie przywitałam.
- Nie, ja zostanę tutaj, chcę ich posłuchać. – Uśmiechnęłam się do brata i zaczęłam spoglądać na scenę, miałam tutaj dobry widok, dobre miejsce za kulisami.
Chłopcy wybrali do śpiewania Kiss You. Zaczęli śpiewać. Zayn naprawdę miał niesamowity głos, każdy z nich miał niesamowity głos. Nie lubili tańczyć więc lekko wydurniali się na scenie, byli tacy nietypowi. I to właśnie czyniło ich najlepszym boysbandem na świecie. Chłopcy śpiewali właśnie refren, Louis mnie zauważył i puścił mi oczko. Uśmiechnęłam się i czekałam aż skończą. Zeszli ze sceny, a Lou od razu wpił się w moje usta, nie wiedziałam, że aż tak okazujemy sobie uczucia za kulisami. Chłopacy zaczęli bić nam brawo i się śmiać, walnęłam każdego po łbie, głupim łbie. Wróciliśmy na widownię i oglądaliśmy resztę gali.

#godzinę później
Jechałam z Justinem limuzyną do domu. Nie pozwolił mi jechać z chłopakami bo to mogło podejrzanie wyglądać, poprosiłam go aby wysadził mnie pod wytwórnią, bo muszę zgarnąć auto. Na śmierć zapomniałam, że kluczyki ciągle ma Louis. Napisałam do niego szybko z prośbą aby i on wysiadł pod wytwórnią, na szczęście się zgodził. Nie miałam ochoty jutro jechać po samochód. Wysiadłam pod budynkiem, w którym stało moje auto i czekałam na Louisa. Pojawił się kilka minut po moim przybyciu. Przywitał mnie buziakiem w usta i weszliśmy po samochód do środka.
Piętnaście minut później już wjeżdżaliśmy windą na nasze piętro. Weszliśmy do domu, w którym nagle było tak głośno. Zauważyłam brak Seleny w pomieszczeniu, a to oznacza, że pokłóciła się z Justinem, tak on siedzi przy oknie i tępo gapi się na ocean. Puściłam dłoń Louisa i podeszłam do mojego brata, usiadałam obok niego i przytuliłam go. Pocieszyłam go delikatnie, bo uśmiechnął się do mnie delikatnie. Westchnął głośno i zaczął mówić.
- Mel wiesz, że za kilka dni wyjeżdżam w trasę. – To było raczej stwierdzenie, kilka razy już o tym ze mną rozmawiał. – Upilnujesz z Liamem tych wariatów, a raczej Liam was upilnuje. – Zaśmiał się delikatnie. – Pokłóciłem się z Seleną.
- Domyśliłam się, o co wam poszło tym razem? – Zapytałam z troską w głosie.
- Wkurzyła się za całe Las Vegas, stwierdziła, ze zachowywałem się jak niewychowany gówniarz.
- Justin nie łam się, będzie dobrze, pogodzicie się jak zwykle. Pojedziesz jutro do niej i ją przeprosisz. – Chciał mi przerwać, ale mu na to nie pozwoliłam. – Związek bez kłótni nie jest prawdziwym związkiem braciszku. W ten sposób wiele się o sobie dowiadujecie.
- Powiedziała doświadczona dziewczyna, która ma chłopaka od kilku dni. – Uśmiechnął się do mnie tak dziwnie, ciekawsko.
- Ale zanim się spiknęliśmy pokłóciłam się z nim, darłam się na niego jak debilka. Widzisz, i wszystko jest okej. – Uśmiechnęłam się do niego szeroko.
- Idę do niej zadzwonić.
Zszedł z parapetu, a ja poszłam do swojego pokoju się przebrać. Louis siedział z chłopakami i razem gadali, miałam chwilę aby pobyć w samotności. Założyłam dresy i koszulkę Justina i usiadłam przy biurku. Otworzyłam laptopa i zalogowałam się na twittera. Wysłałam tweeta: No i po gali, jedyne co powiem @onedirection i @justinbieber byliście niesamowici! Więcej takich występów! No i drugiego: Mam nadzieję, że rano mnie ktoś obudzi, bo jestem totalnie wykończona. Nienawidzę TYCH sytuacji. Drugi z moich tweedów odnosił się oczywiście do ukrywania się. Włączyłam jakiś portal plotkarski. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to oczywiście artykuł o mnie i Louisie.

Louis Tomlinson i Melanie Johnson parą? Wszystko na to wskazuje.
Dziewczyna w zmienionej fryzurze pojawiła się na dzisiejszej gali. Najprawdopodobniej weszła tylnym wejściem, bo nie pojawiła się na czerwonym dywanie. Zajęła miejsce na widowni, a zaraz dołączył do niej Louis Tomlinson. Rozmawiali całą galę. Przed występem One Direction udała się z chłopakiem za kulisy skąd obserwowała występ zespołu. Na widowni pojawił się również jej kuzyn, Justin Bieber wraz z dziewczyną – Seleną Gomez. Po występie chłopców dziewczyna wróciła na widownię wraz z nimi i aż do końca gali rozmawiała z Tomlinsonem. Następnie udali się dwoma różnymi limuzynami do domu, ale to miała być tylko przykrywka! Oboje wysiedli pod wytwórnią One Direction skąd wspólnie udali się do domu dziewczyny. Poniżej znajdziecie zdjęcia zarówno z gali jak i wspólne zdjęcia pary w samochodzie! Wkrótce zapewne dowiemy się całej prawdy o związku Tomlinsona i Johnson.

Zatrzasnęłam laptopa i opadłam na łóżko. Zaczęłam krzyczeć w poduszkę, to wszystko zaczynało mnie przerastać. Może najłatwiej byłoby się ujawnić, niech reporterzy nie mają pomysłów na nowe plotki. Przestałam się nad tym zastanawiać i zeszłam na dół gdzie siedział Harry z Louisem, reszta widocznie poszła już spać. Usiadłam obok Lou i oparłam głowę na jego ramieniu. On objął mnie w pasie i przysunął bliżej siebie. Styles chyba zauważył mój lekki smutek.
- Co się stało Mel? – Zapytał się Loczek, martwił się o mnie.
- Jest już artykuł z gali. Reporterzy ciągle snują domysły na temat mojego związku z Louisem. – Powiedziałam smutnym głosem.
- Kochanie nie przejmuj się, odczepią się w końcu. – Pocałował moje włosy.
- Odczepią się jak poznają prawdę. – Powiedział Styles, oboje spojrzeliśmy na niego i spoważnieliśmy.
- Jeszcze jakiś czas nie możemy się ujawnić. – Powiedział Louis. – Dla dobra Melanie, Harry zrozum. Pamiętasz co było jak ty z nią byłeś?
- Tak, za szybko wszystko robiłem i się pomyliłem. Przeze mnie nie jest już anonimowa. Louis mówiłeś mi już to miliard razy. Ale wy się kochacie, nie zmienicie nagle zdania jak ja. – Loczek delikatnie się do nas uśmiechnął.
- Lou on ma rację. Media przecież i tak już wszystko sobie powiedziały. – Powiedziałam do chłopaka i na niego spojrzałam.
- Po pierwszym koncercie Mel.


niedziela, 5 stycznia 2014

Hejka !

Przychodzę dzisiaj do Was nie z rozdziałem, ale zachęcam Was do wejścia na pewnego bloga. Bądź co bądź, nie jest on o żadnym z członków One Direction, ale sądze, że jego fabuła będzie dość ciekawa. Jeśli hejtujesz Justina nawet nie wchodź, jeśli akceptujesz to, ze mógłby mieć inną orientację to być może jest to jeden z niewielu blogów o Justinie właśnie o innej tematyce. Nie opiera się on na typowych fanfikach, nie ma sztucznej sielanki dziewczyny i chłopaka. Pomyśl, co by było gdyby okazało się, że twój idol ma inną orientację? Bardzo dobrym przykładem na to jest wiele fanfictions o Larrym Stylinsonie. Jestem jedną z Larry Shippers i nie kryję się z tym. Sądzę, że to normalne zjawisko w show biznesie, i że nie powinno być potępiane przez ludzi. Mnie do tego przekonała pewna osoba, na poczatku wydawało mi się śmieszne, ze osoba może być zupełnie inna niż nam się wydaje. Dobra, ale nie o tym miała być tutaj mowa! Nie mogę się za bardzo wygadać znając częśc fabuły, a przynajmniej tego co zacznie się dziać. Mam nadzieję, że pomożecie autorowi się zmotywować i wpłyniecie na niego aby napisał kolejne rozdziały! Bo i ja sama na nie czekam! Pozdrawiam również kochanego autora! 





czwartek, 2 stycznia 2014

Rozdział 3 cz2. (14)


Obudził mnie wnerwiający dzwonek mojego telefonu. Spojrzałam na jego wyświetlacz i jęknęłam głośno. Justin. Czego on chce o tej godzinie ode mnie ja się serdecznie pytam. Niech ten telefon w końcu się zamknie i da mi spać! Powoli zwlekłam się z łóżka i już miałam odbierać połączenie, ale nie zdążyłam. Wstałam i podeszłam do okna, na dworze panowała ciemność. Wybrałam z listy kontaktów numer mojego braciszka i czekałam aż odbierze.
- Hej siostrzyczko! – Krzyknął, był w stanie upojenia i to nie lekkiego.
- Hej Justin, po co dzwoniłeś? – Pociągnęłam nosem, mój głos brzmiał dość niewyraźnie.
- Płakałaś?
- Nie. – Oczywiście, że tak, ty to umiesz mnie przejrzeć. – Spałam i mnie obudziłeś.
- Wybacz, ale Louis tez nie odbiera. Dobra przechodzę do sedna sprawy. Słuchaj siostro, wylądowaliśmy na jakiejś imprezie daleko od Los Angeles, a tak dokładnie to pojechaliśmy sobie do Las Vegas. – Szczęka mi opadła.
- Czemu mi nic nie powiedzieliście?! I jak do tego doszło, że zostawiliście Louisa samego debile?! – Wydarłam się tak, że jeśli Lou spał to właśnie go obudziłam.
- No bo mieliśmy pojechać na imprezę to Taylor i jakoś wyszło tak, że byliśmy trochę nawaleni i padło hasło Las Vegas. Ktoś nas zawiózł, nawet nie pamiętam kto. A Louis nie chciał iść z nami na imprezę. Przepraszam Melanie, wrócimy za kilka dni, jak wszyscy się zgarną. Jesteśmy z Tay i kilkoma jej przyjaciółmi. Nie ma nas max tydzień. Możemy zostać? – Słyszałam błaganie w jego głosie.
- Ale żeby mi to było ostatni raz! Skoro już mnie obudziłeś to idę wypić herbatę. Pa Justin.
- Pa siostrzyczko, kocham cię!
Pokręciłam głową i zaczęłam schodzić po schodach na dół. W kuchni paliło się światło, nie no jeszcze mi tylko brakowało spotkania z tym debilem. Zegarek w moim telefonie wskazywał godzinę 2:01. Przetarłam oczy i weszłam do pomieszczenia. Nie zwracając uwagi na Louisa zaczęłam robić sobie herbatę. Unikałam kontaktu wzrokowego z nim jak ognia, no bałam się tego, że wyskoczy do mnie z jakimś dziwnym tekstem. Zaczęłam udawać, że robię coś na telefonie, przeglądałam twittera i czytałam te same tweety po raz setny. Chłopak głośno odchrząknął więc lekko uniosłam wzrok spoglądając na niego tylko bardzo krótką chwilę.
- Możesz nie zachowywać się tak jakby mnie tu nie było? – Jęknął.
- Przepraszam, że cię obudziłam. – Mruknęłam i już chciałam wychodzić z pomieszczenia, jednak jego dłoń zacisnęła się na moim nadgarstku. Przeszły mnie dreszcze, a na skórze pojawiła się gęsia skórka. Obróciłam się w jego stronę i dopiero wtedy uwolnił mnie z uścisku. – Więc? – Podparłam swoje boczki i patrzałam się na niego z wyrzutem.
- Zawsze musisz taka być? – Uniósł oczy ku górze. – Zawsze taka opryskliwa, na wszystko jakąś wymówkę? – Zaśmiał się cicho.
- Nie, czasami jestem bardzo opanowana, aż za bardzo.
- No w samochodzie nie byłaś. – Uśmiechnął się do mnie promieniście. Nie odwzajemniłam tego. – Ja ciebie też. – Wyszeptał i wyszedł z pomieszczenia.
Nie no nie ogarniam go! O co mu chodziło?! Wybiegłam za nim z kuchni, biegnąc po schodach na górę parokrotnie niemal nie połamałam sobie nóg. Tak to jest jak człowiek robi coś w nerwach. Zamknął się na klucz w jednym z pokoi gościnnych. Zaczęłam naparzać w drzwi pięściami, drąc się na niebogłosy. Drzwi się uchyliły, a ja jak w amoku nadal naparzałam pięściami. Nie zauważyłam, że biję Louisa. Zaczęłam płakać, sama nie wiem dlaczego, czułam się taka bezradna. Złapał mnie za nadgarstki i pociągnął na łóżko stojące we wnętrzu pokoju. Trzymał mnie a ja płakałam, nie wiedziałam co powiedzieć. Rozpłynęłam się przy nim totalnie, to wszystko mnie przytłoczyło, wczorajsza sytuacja w samochodzie, ostatnio za dużo myślę. Nawet mnie nie przytulił, wydawał się taki zimny, czułam to mimo, że nie widziałam emocji w jego oczach, ponieważ ich nie widziałam. Załkałam cicho, zaczynałam się uspokajać. Uwolniłam nadgarstki z uścisku Louisa, coś czuję, że będę miała dwa siniaki.
- Nie rozumiem ciebie Lou, raz jesteś taki miły, raz oziębły, raz przepraszasz mnie za sama nie wiem co jak przed chwilą. – Powiedziałam spokojnie, a z moich oczu znowu zaczęły płynąć łzy.
- Mel przep… - Powiedział aksamitnym głosem, jednak mu przerwałam.
- Nie przepraszaj mnie za coś czego nie zrobiłeś, a nie pamiętam żebyś coś zrobił.
- Mel bądź chodź przez chwilę cicho i mnie wysłuchaj! – Krzyknął. – Przepraszam cię za sytuację w samochodzie, nie wiedziałem co powiedzieć, musiałem się nad tym zastanowić. Wyskoczyłaś z tym tak nagle, a nie wiedziałem jak ci to powiedzieć. Mel… - Bał się skończyć zdanie.
- Dobra, rozumiem Lou. Ja już idę do siebie. – Wstałam z łóżka i zaczęłam iść w kierunku wyjścia ocierając z moich policzków łzy.
- Mel. – Powiedział i złapał mnie za nadgarstek, który lekko bolał.
Jednym szybkim ruchem przyciągnął mnie do siebie, poczułam jego oddech na skórze mojej dłoni. Stykaliśmy się ciałami, jego serce przyspieszyło jak i moje. Gapiłam się w jego twarz, nie widząc nawet jego oczu, mój oddech zadrżał, bałam się. Puścił mój nadgarstek, dwoma palcami uniósł moją twarz delikatnie do góry. Zadrżałam pod wpływem jego dotyku. Zbliżył się do mnie i musnął delikatnie moje usta swoimi. Rozchyliłam delikatnie wargi zachęcając go do dalszego działania. Drugą ręką objął mnie w talii i delikatnie uniósł do góry. Pocałował mnie, wpił się namiętnie w moje usta. Wplotłam palce w jego włosy i jakimś cudem oplotłam mu nogi wokół talii. Rzuciliśmy się na łózko, siedziałam na Tomlinsonie zachłannie go całując. Co chwila dawaliśmy sobie sekundową przerwę na zaczerpnięcie powietrza, aby dalej cieszyć się sobą. Moje dłonie powędrowały pod koszulkę chłopaka. Zaczęłam na jego torsie rysować palcami przeróżne znaki. Nagle poczułam jego dłonie pod moją koszulką, lekko zesztywniałam, ale po chwili dalej dawałam oddać się chwili. Zaczęłam zdejmować jego bluzkę. Oboje byliśmy już nieźle rozpaleni. Oparłam swoje dłonie na jego torsie i pozwoliłam aby rozpiął moją koszulę. Nie szło mu coś rozpinanie guziczków, zaczynałam się denerwować. Zauważył to i rozerwał ją. Usłyszałam brzęk guziczków na podłodze. Chłopak zdjął materiał z moich ramion i odrzucił go gdzieś na bok. Znowu zaczęliśmy się całować i niedługo nam to było dane. Zaczął dzwonić telefon Louisa. Jęknęłam i opadłam na poduszki obok chłopaka. Zaczął wyjmować telefon z kieszeni. Oboje głośno dyszeliśmy, nie ma to jak przerwać w takim momencie.
- Halo? – Powiedział głośno dysząc. – Chyba śpi Justin, okej zaraz to sprawdzę. – Gadał z moim bratem. Zaczęłam przygryzać płatek jego ucha. Zamruczał rozkosznie. – Spałem i tak jakoś wiesz.. – Wydawał się być zawstydzony. Zaczęłam składać pocałunki na linii jego szczęki, na szyi, torsie. Widziałam, że doprowadzam go do szaleństwa. Uśmiechałam się przez te krótkie pocałunki. – No co ty.. Nie jestem z twoją siostrą, ona śpi. – Zaśmiałam się cicho i dalej zaczęłam rozpraszać mojego towarzysza. – Nie walę sobie Justin! Obudziłeś mnie a miałem piękny sen! – Spojrzałam się zdziwiona na Lou, nie widziałam jego wyrazu twarzy, zapaliłam lampkę nocną stojącą obok łóżka. Był cały czerwony, jego oczy były pełne podniecenia. Zaczęłam badać palcami fakturę jego torsu jednocześnie podziwiając tatuaże. – Nie, nie mówiła mi, że wracacie za tydzień. – Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało. Teraz podziwiałam jego tatuaże na prawej ręce, miał ich na serio sporo. Wszystkie emocje zaczynały ze mnie uchodzić. – Dobrze, zaopiekuję się nią. Tak, jak najlepiej będę umiał. Pa Justin. – Rozłączył się, odrzucił telefon na szafkę nocną i rzucił mi takie dziwne spojrzenie. – Musiałaś to robić? – Zapytał kusicielsko. Pokiwałam mu w odpowiedzi tylko głową. – Zemszczę się.
Uśmiechnął się do mnie chytrze i rzucił się na mnie, zaczął mnie całować. Piszczałam przez pocałunki. Chwilę później zaczął mnie gilgotać, zwijałam się ze śmiechu na łóżku. Po piętnastu minutach odwalania opadliśmy obok siebie i zaczęliśmy głośno oddychać. Zdjęłam ze swoich ud spódnicę i wpełzłam pod kołdrę. Louis zsunął ze swoich nóg szare rurki, rzucił je na bok i dołączył do mnie. Zgasiłam lampkę i położyłam swoja głowę na torsie Louisa. Objął mnie swoim ramieniem i pocałował w czoło. Jedną ze swoich dłoni przeczesywał moje krótkie włosy, a drugą pocierał plecy.
- Więc to chciałeś mi powiedzieć? – Zapytałam się go nieśmiało.
- Tak. Nawet nie zrozumiałaś „Ja ciebie też”. W samochodzie powiedziałaś, że mnie kochasz, a ja nie wiedziałem jak ci odpowiedzieć. Nie umiem wyznawać uczuć. Przepraszam Melanie. – Mocniej mnie do siebie przytulił.
- To o to chodziło.. Przepraszam, że jestem taka głupia. Przepraszam za to jak cię obraziłam w samochodzie, nie chciałam. – Byłam dość zmieszana.
- Nie masz za co, chociaż wiem co myślisz. Idziemy spać. Dobranoc Kochanie, słodkich snów..

* * *
Znowu obudziło mnie dzwonienie telefonu. Kiedy to się w końcu skończy?! A może to był tylko sen? Nie, nie błagam. Oprzytomniałam jednak, ponieważ nie był to mój dzwonek. Biały Samsung Louisa dzwonił i dzwonił. Postanowiłam odebrać połączenie, bo chłopaka wyraźnie to nie ruszało. Chciałam wstać po urządzenie, ale nie dałam rady, przygniatała mnie ręka Tommo. Wyciągnęłam swoją dłoń w stronę, złapałam go i szybko przesunęłam po nim palcem żeby zdążyć odebrać połączenie. Przyłożyłam telefon do ucha.
- Halo? – Powiedziałam zaspanym głosem.
- No hej Lo.. Mel? – Usłyszałam głos Justina, zdziwiony głos Justina. – Czemu odbierasz telefon Louisa?
- No bo ten.. on śpi, a wiesz go się nie da obudzić nawet młotem pneumatycznym. – Zaśmiałam się nerwowo.
- A co ty Kochanie już nie śpisz? – Zamruczał Louis. Nie no bosko…
- Czy ja właśnie słyszałem… - Zaczął mój brat. – Ej chłopaki! Chłopaki! Wygrałem! – Zaczął się drzeć. – Przespała się z nim! Oni są razem! – Widziałam po minie Louisa, że nawet on to słyszał.
- Nie przespałam się z nim. – Powiedziałam spokojnie do telefonu.
- Dobra.. Liam jednak ty wygrałeś! – Wydarł się znowu. – Są razem, ale się nie przespali!
- Boże.. Justin! – Krzyknęłam.
- Daj mi go. – Powiedział spokojnie Louis. – No hej Justin. Tak, tak to fascynująca historia, że aż chce mi się jej słuchać dalej. No, no.. Justin.. Nie jesteśmy dziećmi, umiemy się sobą sami zaopiekować, nie musisz codziennie dzwonić. A teraz wybacz, ale lecę bo idziemy na śniadanie. Do zobaczenia za ileś tam.
- I jak? – Siedziałam i zakrywałam się kołdrą.
- Założyli się o nas.. Założyli się o to czy będziemy razem. Zostawili nas samych celowo. – Zaśmiał się nerwowo i przeczesał swoje włosy.
- Loueh, nie denerwuj się. Skoro wiedzą o nas unikniemy tej krępującej rozmowy, nie będziemy musieli się ukrywać. – Lewą ręką wymacałam jakiś materiał leżący obok mnie. Okazał się on koszulką Louisa, którą na siebie założyłam.
- Pięknie w niej wyglądasz. – Przygryzł płatek mojego ucha.
- Ale.. Idziemy na śniadanie. – Cmoknęłam chłopaka w usta i wyskoczyłam z łóżka.

* * *
Postanowiliśmy spędzić ten dzień razem. No inaczej się w sumie nie da, jesteśmy sami w domu. Ubrałam się i podeszłam poszperać do walizki Louisa. Nie znalazłam tu nic ciekawego, sama nawet nie wiem czego tam szukałam. Chcieliśmy gdzieś wyjść, zastanawialiśmy się gdzie. Po prostu bez żadnego kontaktu dotykowego wyszliśmy na spacer. Nie chcieliśmy żeby brukowce za szybko zaczęły coś rozdmuchiwać. Naszym początkowym celem był Starbucks, który znajdował się niedaleko miejsca gdzie mieszkaliśmy. Postanowiliśmy więc, że nie ma sensu brać samochodu. Czułam na sobie wzrok wszystkich fanek, którym Lou dawał autografy, czułam się tym lekko przytłumiona.
W końcu dotarliśmy na miejsce. Zamówiliśmy dwie kawy i czekaliśmy na nie. W lokalu nie było dużo osób, może to i dobrze. Z zamyśleniem wpatrywałam się w ladę przy, której stał sprzedawca. Lou zauważył, że trochę nieswojo się w tym wszystkim czuję, uniósł moją brodę delikatnie do góry w swoją stronę i musnął moje wargi swoimi. Uśmiechnęłam się delikatnie do niego co widać poprawiło mu lekko humor. Usiedliśmy przy jednym ze stolików i w ciszy zaczęliśmy spożywać kawę. Louis złapał mnie za moją lewą rękę, która leżała na stoliku. Uśmiechnęłam się do niego szeroko. Poczułam wibracje w mojej lewej kieszeni, od razu odebrałam połączenie.
- Halo?- Mój głos brzmiał w miarę przyjaźnie.
- No hej siostro! – Krzyknął nie kto inny jak Justin. – Dzwonię żeby sprawdzić czy mi jeszcze chaty nie roznieśliście. – Zaśmiał się bezczelnie. – A tak poważnie to co sobie porabiacie?
- Siedzimy w Starbucksie i pijemy kawę. – Powiedziałam to takim tonem aby mu pokazać, że przeszkadza.
- No chyba wam przeszkadzam. – Zaśmiał się. – Dobra bawcie się dobrze gołąbeczki.
- Ale on mnie wkurza. – Powiedziałam rozłączając się.
- Ej. Melanie nie denerwuj się, dla nich jest to jakaś nowa rzecz, że my no wiesz… - Nie chciał tego mówić na głos, za dużo ludzi siedziało z nami w lokalu. – Weź kawę idziemy pospacerować.
Chwycił mnie za rękę i wyciągnął z budynku. Szliśmy w kierunku domu, Louis widział, że czuję się dość niekomfortowo w tej sytuacji. Mocniej ścisnęłam jego dłoń i stanęłam w miejscu. Wspięłam się na palce i wtuliłam się w niego, dalej byłam za niska, stanęłam na czubki jego butów, ale to tez nic nie dało. Przytulił mnie mocno do siebie, głowę oparł o moją. Musieliśmy wyglądać dość dziwacznie, przytulaliśmy się na środku chodnika. Ludzie przechodzący obok tylko na chwilę zatrzymywali na nas wzrok, albo kręcili głową, śmiali się. Fanki z pewnego bliżej mi nieokreślonego powodu bały się do nas podejść, nareszcie mieliśmy chwilę spokoju. Gdy skończyliśmy się tulić objął mnie ramieniem, a ja namówiłam go na spacer do parku.

#Louis
Spacerowaliśmy nie trzymając się już za ręce. Melanie bała się tego co było rok temu, oblężenia brukowców. Wiedziała, że i tak będzie na okładkach gazet, wielki powrót byłej dziewczyny Harrego. Znowu o tym wspomną w artykułach. Musieliśmy udawać dwójkę całkiem zwyczajnych przyjaciół. Kupiliśmy sobie po rożku i szliśmy chodnikiem w parku. Samopoczucie dziewczyny znacznie się poprawiło, uśmiechała się, zagadywała mnie. Chciałbym przez jeden dzień nie być sławny, móc wyjść z nią nie bojąc się, że będzie następnego dnia na okładkach gazet. Zauważyła moje zamyślenie i włożyła mi w nos loda. Spojrzałem na nią groźnie i zacząłem gonić. Piszczała i biegała pomiędzy koszykami piknikowymi, które ludzie poustawiali sobie na trawniku w parku. Śmiała się głośno co lekko utrudniało jej ucieczkę. Tu gdzie już byliśmy nie było żadnych ludzi, zwolniła lekko tępo i spojrzała się swoim wesołym wzrokiem na mnie. W końcu ją dogoniłem. Przyparłem ją do drzewa i zacząłem gapić się w jej cudne oczy. Zawstydziła się, bo jej policzki spłonęły rumieńcem. Zbliżyłem się do niej i złożyłem na jej ustach delikatny pocałunek. Wiedziałem, że tak ją sprowokowałem, wplotła swoje palce w moje włosy i połączyła nasze usta w namiętny pocałunek. Zacząłem dłońmi błądzić po jej plecach, nie mogliśmy się od siebie odkleić. Odoje wiedzieliśmy, ze to może się źle dla nas skończyć, ale kontynuowaliśmy naszą swego rodzaju pieszczotę. Pod koniec przygryzła moją dolną wargę i się szelmowsko uśmiechnęła. Wyjęła z torebki chusteczki i zaczęła wycierać swoje policzki, które ja ubrudziłem moim nosem, dopiero potem przeszła do oczyszczenia mnie z roztopionego loda. Wolnym krokiem zaczęliśmy wracać do domu.
- Świetnie się dzisiaj bawiłam. – Powiedziała i się do mnie uśmiechnęła. Miałem ochotę ją przytulić, pocałować, ale tutaj mogli już być już paparazzi.
- Ja też Melanie. Mam nadzieję, że częściej będziemy tak spędzać czas. – Odwzajemniłem jej uśmiech.
- Alex niedługo przyjeżdża, pojedziesz ze mną po nią? – Widziałem te niesamowite iskierki w jej oczach.
- Pewnie, ale nie dam ci prowadzić. – Wystawiłem jej język.
- Nie dasz mi prowadzić mojego samochodu? Ale z ciebie okrutny człowiek Tomlinson! – Walnęła mnie w ramię, zachowywała się jak kiedyś.
- No widzisz? To tylko pozory jestem jeszcze gorszy niż ci się wydaje. – Zaczęła się głośno śmiać, kochałem jej śmiech. Gdy śmiała się ona śmiał się cały świat.